- Nie pali się kontrolka, nie ma tam "wrzuć monetę". Nie ma przycisku "zawołaj serwis", który przyjedzie i dużo skasuje. Wystarczy przykręcić, zadrutować i można jechać - opisuje swój pojazd podróżnik Marcin Obałek.
Wierzą w polski sprzęt
Przed dwoma śmiałkami 6 tys. km, a jechać będą średnio 30 km/h. Zaczęli przy minus 20 stopniach Celsjusza, ale z kolejnymi kilometrami powinno im się robić cieplej. Najpierw przemierzą Europę, później z włoskiego portu Salerno promem przepłyną do Izraela, gdzie temperatura będzie już zdecydowanie wyższa.Następny etap ich trasy to Egipt i bezdroża Sudanu, skąd wjadą do Etiopii. Wrócą z bocianami, w marcu.- Wierzymy, że polski sprzęt jest nieśmiertelny - zapewnia Obałek, który w przeszłości spędził za kierownicą traktora trzy i pół roku przemierzając Amerykę Południową.
Nie są jedyni
Obałek i jego kompan to nie jedyni polscy podróżnicy, którzy w trasę wybierają się dość nietypowym pojazdem. Również Amerykę Południową przemierzył Marcin Warwaszyński, który przemieszczał się Żukiem. Jemu równie wiele radości co sama jazda, dają małe naprawy pojazdu podczas wyprawy. - Mały dreszczyk emocji, trochę adrenaliny i każdy jest zadowolony - zarówno w trakcie jak i po fakcie - relacjonuje swoje podróże Warwaszyński.Maluchem z kolei świat przemierzał Arkady Paweł Fiedler. Przejechał Azję i pół Afryki, a na trasie poruszał tłumy. - Mój pojazd staje się narzędziem do łamania barier między ludźmi - mówi.
WIĘCEJ "FAKTÓW" ZNAJDZIESZ TUTAJ
Autor: pqv\mtom / Źródło: Fakty TVN