Każdego dnia o siódmej wieczorem, w kościele na przedmieściach Bogoty w Kolumbii wiernych wita mocne uderzenie. Ale spokojnie, tu nikt nikogo nie bije - to fani heavy metalu grają rockowe koncerty "ku czci Pana" i odmawiają pacierz w rytmie pogo.
Wnętrze kościoła, a raczej kaplicy, mieści się w piwnicy i może zdziwić niejednego wiernego. Różańce zrobione z łańcuchów, Biblia oprawiona w dżins i dudniąca muzyka nie przypominają w niczym tradycyjnej świątyni.
Założyciel kościoła i jego pastor - Cristian Gonzales - codziennie odprawia mszę dla około 40 wiernych. Po tradycyjnej ofierze chwyta za gitarę albo siada do perkusji i daje czadu na całego. Gonzales, który studiował teologię i wiele lat pracował jako misjonarz mówi, że w ten sposób chce przełamać stereotyp heavymetalowca, jako człowieka, który kieruje się mottem "sex, drugs and rock'n'roll".
Jednak kościół Gonzalesa nie jest oficjalnie zarejestrowany, a "duchowny" wcale nie otrzymał święceń kapłańskich. Jednak i "ksiądz", i jego wierni, kontynuują swoje działania i mówią: "nie sądźcie, byście nie byli sądzeni".
Źródło: Reuters