Kwas, kamień, farba, kubek kawy i ostatnio tort - tymi przedmiotami i substancjami atakowano do tej pory Moną Lisę. Zazwyczaj zabezpieczenia spełniały swoją funkcję. Tylko po jednym ataku - w 1956 roku - obraz Leonarda da Vinci wymagał drobnej renowacji.
Rankiem 21 sierpnia 1911 roku malarz, który pracował akurat nad kopią Mona Lisy, po przybyciu do Luwru zamiast obrazu zastał puste miejsce na ścianie. Szybko okazało się, że arcydzieło Leonarda da Vinci zostało skradzione. Złodzieja złapano po ponad dwóch latach. 29-letni Vicenzo Peruggia, który w momencie kradzieży pracował w muzeum przy montażu nowych zabezpieczeń, wpadł, gdy próbował spieniężyć obraz. Florencki kupiec, któremu chciał go sprzedać, o sprawie powiadomił policję. Włosi, po wystawieniu obrazu w kilku miastach, oddali go Francuzom. Arcydzieło wróciło na swoje miejsce pod koniec 1913 roku.
Od tamtej pory strzeżone jest zdecydowanie lepiej i nie zostało już skradzione ani razu. Ale kilkakrotnie padło ofiarą aktów wandalizmu.
Zabezpieczenia zdawały egzamin
Zamontowane przez Peruggię zabezpieczenia - a konkretnie szklana szyba - zapobiegły zniszczeniu obrazu w 1956 roku. Mona Lisa była wtedy obwożona po Francji, a do ataku doszło, gdy wystawiano ją w miejscowości Montauban. Wandal rzucił w nią puszką wypełnioną płynnym kwasem, która zatrzymała się na ochronnym szkle.
Kilka miesięcy później, również w roku 1956, Mona Lisa została zaatakowana w Luwrze. Bezdomny Boliwijczyk mieszkający w Paryżu, Ugo Unzaga Villegas, wniósł na teren muzeum kamień i rzucił nim w obraz. Szyba znów spełniła swoje zadanie, jednak w wyniku uderzenia kamienia pękła, a odłamki szkła doprowadziły do mikrouszkodzeń pigmentu. Obraz wymagał drobnej renowacji. Motyw ataku był wyjątkowo przyziemny. Villegas chciał podobno trafić do więzienia, by nie spędzać zimy na ulicy.
W 1974 roku Mona Lisa wystawiana była w Muzeum Narodowym w Tokio. W pewnym momencie w pobliże obrazu dostała się kobieta na wózku inwalidzkim, która pomalowała sprayem chroniącą arcydzieło szybę. Jak później wytłumaczyła, jej akt wandalizmu był wyrazem protestu wobec braku udogodnień dla osób niepełnosprawnych w japońskich muzeach.
Następne dekady były dla XVI-wiecznego dzieła spokojne. W 2005 roku postanowiono jednak dodatkowo je zabezpieczyć. Mona Lisa została umieszczona w obudowie ze wzmocnionego, kuloodpornego szkła. W środku znajdują się urządzenia stale kontrolujące temperaturę i wilgotność powietrza.
Cztery lata później, w 2009 roku, w Luwrze ponownie podniesiono alarm. Tym razem obraz zaatakowano kubkiem gorącej kawy. W kierunku dzieła rzuciła nim Rosjanka, której francuskie władze odmówiły przyznania obywatelstwa tego kraju. Atak na Mona Lisę miał być jej zemstą wobec Francji. Obraz był zabezpieczony na tyle dobrze, że nie doznał żadnych obrażeń.
Mona Lisa zaatakowana tortem
W poniedziałek Mona Lisa ponownie została zaatakowana. Forma ataku świadczy o tym, że jego celem nie było raczej zniszczenie obrazu, a zwrócenie na siebie uwagi. Przebrany za starszą kobietę i poruszający się na wózku inwalidzkim mężczyzna wymazał śmietanowym tortem chroniącą dzieło szybę. Następnie wstał z wózka i zaczął wygłaszać proekologiczne hasła.
Błyskawicznie został obezwładniony przez ochronę, wyprowadzony z muzeum i przekazany w ręce policji. Dokładny motyw ataku wciąż nie jest znany.
Źródło: Marca, Harper's Bazaar