Na świat przyszły dwie dziewczynki poczęte w nowojorskim szpitalu New Hope Fertility Center przy pomocy częściowo zautomatyzowanej procedury in-vitro - informuje portal naukowy MIT Technology Review. Jest to pierwszy przypadek wykorzystania tego typu techniki. Naukowcy pracują jednak nad rozmaitymi usprawnieniami dotychczasowych metod sztucznego zapładniania.
- To szaleństwo, czyż nie? Mówili mi, że do tej pory zawsze było to przeprowadzane manualnie - powiedział ojciec jednej z dziewczynek w rozmowie z MIT Technology Review. Jak przyznał pragnący zachować anonimowość mężczyzna, wraz z partnerką, wcześniej już kilkukrotnie próbował począć dziecko przy pomocy klasycznego in-vitro, ale bezskutecznie.
Zarówno jego córka, jak i druga z dziewczynek przyszły na świat dzięki komórkom jajowym, które zostały zapłodnione przy wykorzystaniu skonstruowanego specjalnie w tym celu robota. Jak podkreślają inżynierowie startupu, odpowiedzialni za projekt urządzenia, obecnie pozwala ono jedynie na częściową automatyzację procedury. Zdaniem przedstawicieli firmy sukces zabiegu stanowi jednak pierwszy krok do potencjalnego obniżenia kosztów i upowszechnienia metody in vitro w przyszłości. Mówią również o planowanej, całkowitej automatyzacji sztucznego zapładniania.
Pierwsze dzieci poczęte przy pomocy robota
Przełomowego zapłodnienia dokonał Eduard Alba, jeden z inżynierów, nie posiadający wcześniejszego doświadczenia z zakresu medycyny rozrodu. Zabieg składał się z kilku etapów. Rozpoczął się od manualnego zaaplikowania plemnika do wnętrza igły iniekcyjnej, którą następnie zamontowano w ramieniu robota. Jak relacjonuje MIT Technology Review później jeden z inżynierów, za pomocą specjalnie zmodyfikowanego kontrolera konsoli do gier, zaczął sterować przymocowaną do ramienia igłą. Cały czas obserwując komórkę jajową pod mikroskopem, kierował nią aż do osiągnięcia przez nią pożądanego położenia. Wówczas wypuścił znajdujący się w jej wnętrzu plemnik.
- Koncepcja jest niezwykła, ale to tylko mały kroczek – ocenia Gianpiero Palermo, lekarz zajmujący się płodnością w Weill Cornell Medical Center, któremu przypisuje się opracowanie metody iniekcji ICSI (polegającej na wprowadzeniu wyselekcjonowanego wcześniej plemnika bezpośrednio do komórki jajowej - red.). Jak podkreśla Palermo, w jego ocenie "nie jest to jeszcze w pełni zrobotyzowane ICSI", z uwagi na fakt ręcznego wykonywania zadań, takich jak umieszczenie plemnika we wnętrzu igły iniekcyjnej.
Jak w przyszłości może zmienić się procedura in-vitro?
Startup złożył wniosek patentowy w sprawie "biochipu", który miałby zawierać w sobie wszystko to, co wykorzystywane jest do przeprowadzenia in-vitro. Zapytany o sposób jego działania, szef działu innowacji firmy Santiago Munné tłumaczy: - Pomyśl o pudełku, do którego wkłada się plemniki i komórki jajowe, a pięć dni później wychodzi z niego embrion - mówi.
Jak informuje MIT Technology Review nad usprawnieniami sztucznego zapładniania pracują też inne kliniki i przedsiębiorstwa. Specjaliści z kliniki leczenia niepłodności Uniwersytetu Columbia skonstruowali robota dozującego odpowiednią ilość pożywki, niezbędnej dla prawidłowego rozwoju embrionów. Tymczasem naukowcy zatrudnieni w startupie założonym przez australijskiego embriolog Jeremy’ego Thompsona, wzięli na celownik inny element procedury. Przy pomocy druku 3D skonstruowali coś na kształt "pudełka lub klatki otaczającej zarodek". Ich wynalazek ma zwiększyć bezpieczeństwo zarodków podczas jego przenoszenia czy mrożenia.
ZOBACZ TEŻ: Siedem lat programu in vitro i 427 urodzonych dzieci. Łódź o programie, który zastąpił pomoc państwa
Źródło: MIT Technology Review
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock