Helikopter, liny, i dużo poświęcenia - australijczyk David Gibson postawił na nogi powietrzne służby ratownicze żeby uratować swojego psa. Zwierze ześlizgnęło się z klifu góry Maroon w Queensland.
Diff, 65 kilowy bullmastiff, podczas górskiej wędrówki poślizgnął się i spadł ze stromego klifu.
Jednak także jego właściciel popadł w tarapaty. Pogarszające się warunki pogodowe sprawiły, że niezbędna okazała się interwencja lotniczych służb ratunkowych. Śmigłowiec zdołał ewakuować Gibsona, ale ratowanie psa okazało się zbyt ryzykowne.
Czego jednak nie robi się dla swojego pupila? Gibson nie odpuszczał i następnego dnia nakłonił ratowników by wrócili po psa. - Diff jest lojalnym przyjacielem i oddałby za mnie swoje życie. Zrobię wszystko by go uratować - mówił właściciel przed rozpoczęciem akcji ratunkowej.
Diffowi nic się nie stało, za to jego pan musiał zapłacić grzywnę w wysokości tysiąca dolarów za... wprowadzanie psa na teren parku narodowego.
Źródło: Reuters, TVN24