Historie o alkoholowych wybrykach i miłosnych podbojach prześladują księcia Harry'ego nawet na amerykańskiej prowincji. Kiedy trafił do miasteczka w Arizonie na kolejne szkolenie wojskowe, na dzień dobry burmistrz ostrzegł go, żeby przyzwoicie zachowywał się wobec miejscowych młodych dam.
Książę Harry, pilot wojskowych helikopterów, trafił do Gila Bend w ubiegłym tygodniu, żeby trenować loty w warunkach pustynnych, zbliżonych do tych w Afganistanie.
Od razu trafił "na dywanik" do burmistrza liczącego 1,7 tys. osób miasteczka. 64-letni Ron Henry dał do zrozumienia gościowi, że miłosne igraszki z miejscowymi dziewczętami nie zostaną dobrze przyjęte w tej bardzo tradycyjnej chrześcijańskiej wspólnocie.
Jest tu pewnie paru tatusiów, którzy mogą posunąć się bardzo daleko, by chronić swe córki. Nie przyjmą wyrozumiale cudzołóstwa. Ron Henry, burmistrz Gila Bend
To tylko przyjacielska rada - zapewnił Henry. Jak wyjaśnił później dziennikarzom, "jest tu pewnie paru tatusiów, którzy mogą posunąć się bardzo daleko, by chronić swe córki. Nie przyjmą wyrozumiale cudzołóstwa".
27-letni książę zamieszka w pobliskiej bazie US Army przez miesiąc. Wcześniej szkolił się w Kalifornii. Media rozpisywały się wówczas o jego romansie z kelnerką, którą poznał w barze w San Diego.
Źródło: Daily Telegraph
Źródło zdjęcia głównego: TVN24