Ostatni amerykańscy żołnierze niedługo wycofają się z Iraku, ponad osiem lat od inwazji. Ze sobą zabierają setki ton różnego rodzaju wyposażenia. Wśród pojazdów opancerzonych, generatorów i innego sprzętu, jest jeden bardzo niepozorny, ale "cenny" przedmiot - klozet z celi Saddama Husajna. Amerykanie planują umieścić go w muzeum.
Dyktator spędził dwa ostatnie lata swojego życia w jednym ze swoich byłych pałaców w Bagdadzie, który Amerykanie zmienili na bazę "Victory". W niegdyś luksusowych wnętrzach na potrzeby dyktatora i jego najbliższego pomocnika Ali Hassana al-Tikrita, znanego także jako "Chemiczny Ali", stworzono specjalne spartańskie cele o zaostrzonym rygorze.
W środku poza łóżkiem, stołem i krzesłem znalazł się także sedes z nierdzewnej stali. Wyposażenie celi oraz stalowe drzwi do niej zostały już wymontowane i wysłane do Kuwejtu. Docelowo klozet ma trafić do muzeum żandarmerii w USA. - Nie zabieramy niczego, co należało do Irakijczyków. Wywozimy tylko to, co sami tu dostarczyliśmy - zapewnia pułkownik Jerry Brooks.
Baza "Victory" była największą spośród 505 baz, które Amerykanie zbudowali w Iraku. W szczytowym okresie na terenie otoczonym przez ponad 40 kilometrów murów i drutu kolczastego stacjonowało około 40 tysięcy żołnierzy i 25 tysięcy cywilnych pracowników. Obecnie pozostało tam jedynie cztery tysiące osób. Do końca roku zostanie całkowicie opuszczona i przekazana Irakijczykom.
Źródło: Guardian
Źródło zdjęcia głównego: US Army