Norweskie biegaczki narciarskie w obecnym sezonie Pucharu Świata, który przebiega zdecydowanie pod ich dyktando, otrzymały cztery razy więcej premii niż ich wszystkie zagraniczne rywalki łącznie. Dodatkowo sprzyja im... wysoki kurs franka szwajcarskiego.
Oglądaj raport specjalny o sytuacji z drogim frankiem. Tylko w TVN24 Biznes i Świat.
Premie Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS) wypłacane są we frankach szwajcarskich i są przeliczane na korony norweskie, gdyż w tym kraju tylko w tej walucie prowadzone są rachunki bankowe.
Większe premie
Dramatycznie zwyżkujący kurs szwajcarskiej waluty w czwartek bardzo ucieszył Norweżki, ponieważ na ich konta nie trafiły jeszcze premie za zakończony w niedzielę Tour de Ski, w którym przypadły im cztery najwyższe lokaty. Teraz, według nowego kursu franka, w koronach otrzymają przynajmniej 10-15 procent większą kwotę niż byłoby to kilka dni temu.
Dziennikarze kanału telewizji NRK obliczyli, że Norweżki, zajmując od początku sezonu prawie wszystkie miejsca na podiach poszczególnych zawodów PŚ, zarobiły na premiach łącznie 493 625 franków, podczas gdy biegaczki "reszty świata" łącznie tylko 121 500.
Duże zarobki
"Nasze biegaczki to maszyny do robienia pieniędzy i z pewnością są zachwycone nagłym wzrostem kursu waluty, w której na co dzień zarabiają" - skomentowała stacja.
Największe dochody przypadły triumfatorce Tour de Ski Marit Bjoergen, która od początku sezonu w zawodach PŚ zarobiła 232 tys. franków. Na drugiej pozycji znalazła się Therese Johaug z 126 tysiącami, przed Heidi Weng - 73,25 tys.
Jak obliczyła telewizja norweska, najwięcej z biegaczek spoza tego kraju "wybiegała" Szwedka Charlotte Kalla - 15 121 franków. Justyna Kowalczyk zarobiła na premiach na razie 6063 CHF.
Autor: msz / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA