Transpacyficzne partnerstwo (z ang. Trans-Pacific Partnership - TPP), którego negocjacje zakończono w poniedziałek, to umowa o wolnym handlu między 12 krajami Azji i Pacyfiku (USA, Australia, Brunei, Kanada, Chile, Japonia, Malezja, Meksyk, Nowa Zelandia, Peru, Singapur i Wietnam). Razem stanowią prawie 40 proc. światowego PKB.
Wielkie korzyści?
Eksperci Peterson Institute for International Economics (PIIE), waszyngtońskiego think tanku specjalizującego się w międzynarodowej gospodarce, szacują, że TPP przyniesie korzyści wszystkim zaangażowanym w nie krajom. Np. dochód USA (po uwzględnieniu inflacji) wzrośnie o około 77 mld dolarów rocznie, począwszy od 2025 roku, a Japonii jeszcze bardziej, bo aż o ponad 104 mld USD.Rok 2025, to - jak wyjaśniła w rozmowie z PAP ekspertka PIIE Cathleen Cimino-Isaacs - rok, kiedy większość kluczowych przepisów TPP powinna wejść w życie, i inne bariery zostaną zniesione - o ile oczywiście pomyślnie zakończy się proces ratyfikacji TPP.Zakres umowy jest ogromny. Obejmuje 30 rozdziałów począwszy od tradycyjnego handlu po kwestie zamówień publicznych czy prawa intelektualne. Podstawowym celem jest stymulowanie handlu i inwestycji w obszarze towarów i usług między 12 krajami członkowskimi. Oprócz eliminacji tysięcy taryf celnych i innych pozataryfowych barier, umowa ustanawia jednolite zasady w takich obszarach jak przedsiębiorstwa państwowe, ochrona własności intelektualnej, a także wzmacnia prawa pracownicze i standardy ochrony środowiska.
Kto straci?
Zdaniem ekspertów PIIE na TPP skorzystają wszystkie kraje członkowskie, choć nie w tych samych sektorach i niekoniecznie przybędzie nowych miejsc pracy. Te kraje, które są wykluczone z umowy, mogą natomiast stracić.- Oczywiście, jak nie jesteś częścią porozumienia, to jest ryzyko przekierowania handlu (z twojego kraju do tych, które są objęte umową) - powiedziała Cimino-Isaacs.Np. straty w dochodzie Chin PIIE szacuje na 34,8 mld USD, Rosji na 1,4 mld USD, Indii na 2,7 mld USD, a Europy na 3,7 mld USD rocznie od 2025 roku. Zmaleje też wartość eksportu tych gospodarek, w tym Europy, o 32,2 mld, a Chin aż o 43,7 mld USD.- Ale straty będą małe w porównaniu z zyskami (TPP) dla globalnej gospodarki i miejmy nadzieję, skłonią pozostałe kraje do zawarcia podobnych porozumień w przyszłości - zastrzegła ekspertka.
Czas na Europę?
Jej zdaniem "konkurencyjny" wpływ TPP na liberalizację handlu już widać. - Europa przyspieszyła swe negocjacje z Kanadą, Japonią, Wietnamem. Moim zdaniem przynajmniej częściowo było to motywowane właśnie antycypacją zawarcia umowy TPP - powiedziała.- Myślę, że udane zakończenie negocjacji TPP będzie bodźcem, by poczynić postęp także ws. TTIP. Ta umowa trochę utknęła ostatnio. Teraz mamy unikalną szansę, by USA i UE, które są tak ważnymi partnerami dla siebie, zacieśniły współpracę - dodała, czyniąc aluzję do trwających rozmów ws. transatlantyckiej umowy handlowo-inwestycyjnej (tzw. TTIP) między USA a Unią Europejską.UE i USA już od dwóch lat negocjuje TTIP, ale jak dotąd rozmowy są wciąż prowadzone głównie na poziomie technicznym, nie weszły w kluczową fazę polityczną. Obserwatorzy są zgodni, że dla administracji USA to wynegocjowanie TPP było głównym priorytetem. Zwłaszcza, że rozbieżności i interesy, a co za tym idzie obawy po obu stronach Atlantyku są ogromne. W Europie wielkie wątpliwości budzą kwestie dotyczące amerykańskiego rolnictwa, w tym produktów modyfikowanych genetycznie (GMO), stosowanie chlorowania kurczaków i obecność hormonów wzrostu w wołowinie.- Trudno będzie do końca 2016 roku (gdy kończy się mandat prezydenta Baracka Baracka Obamy - PAP) osiągnąć porozumienie we wszystkich otwartych kwestiach. Myślę, że będziemy mieć jakiś postęp w przyszłym roku, ale do zakończenia wciąż bardzo długa droga - dodała.
Autor: msz/ / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: pixabay (CC 0 1.0)