Tomasz Sedlaczek to ekspert, który zdobył światową sławę po publikacji książki "Ekonomia dobra i zła", gdzie szuka m.in. odpowiedzi na pytania, czy i jak bardzo współczesna nauka o gospodarce odbiegła od rzeczywistości.
Wydana w 2009 r. książka, do której przedmowę napisał nieżyjący już prezydent Czechosłowacji oraz Czech Vaclav Havel, natychmiast stała się bestsellerem, przetłumaczono ją na kilka języków (także polski), a autora okrzyknięto mianem "młodej gwiazdy ekonomii".
"Niebezpieczna strategia"
Zdaniem Sedlaczka ciągły wzrost gospodarczy to "bardzo niebezpieczna strategia". - To jak siedzieć w aucie, które szybko jeździ i nie interesować się niczym innym niż prędkością. Prędkość tymczasem to tylko jeden z komponentów. Jeżeli biznes będzie naciskał na państwo, żeby się zadłużało i sztucznie wypracowywało wzrost, prędzej czy później znajdziemy się w tej sytuacji co Grecja. A to - jak zauważa - nie jest dobre ani dla biznesu, ani dla społeczeństwa - ocenia.- To, że zadłużymy się aż po bankructwo, albo na śmierć, to nie proroctwo, ale raczej ostrzeżenie - dodaje. Według niego katastrofy da się uniknąć, jeśli zamiast wzrostu zacznie się wspierać stabilność gospodarki i zrozumie, że zaciągane długi trzeba będzie w końcu kiedyś spłacić. - Czym szybciej to zrobimy, tym bezpieczniej dla nas - podkreśla.Rozwiązaniem jest dla niego odpolitycznienie polityki gospodarczej. - W praktyce proponuję, żeby z polityką fiskalną zrobić to samo, co zrobiono z polityką monetarną: czyli zabrać politykom, a przekazać jakiejś niezależnej organizacji. Dlatego właśnie nie mamy problemów z inflacją, lecz mamy problem z nadmiernym zadłużeniem - tłumaczy. Dzięki temu - mówi - państwo "nie mogłoby drukować długu, podobnie jak polityk nie może dodrukować pieniędzy". - Po prostu musiałoby pracować z tym, co ma. Nie mogłoby się zadłużyć - zaznacza.
Sztuczny wzrost
Ekonomista przedstawił też mechanizm sztucznego tworzenia wzrostu gospodarczego w państwie: - Gdy sam pożyczę 100 tys. euro, tylko głupiec mówi, że jestem bogatszy o 100 tys. - to rozumie każdy. W momencie, gdy podobną operację przeprowadzi państwo, tzn. pożyczy 3 proc. PKB, te 3 proc. zainwestuje w gospodarkę, a gospodarka w następnym roku, powiedzmy, wzrośnie o 3 proc. PKB, wszyscy klaszczą i cieszą się, że jesteśmy o 3 proc. PKB bogatsi.Według Sedlaczka ten sztuczny wzrost nie ma nic wspólnego ze realnym wzrostem gospodarczym i może prowadzić do zapaści ekonomicznej. - Ukrywa rzeczywiste problemy i uzależnia gospodarkę od zadłużenia tak samo, jak narkomana od narkotyków - ocenił w rozmowie z PAP.Ekonomista gościł w piątek w Warszawie na konferencji poświęconej przywództwu "European Executive Forum", organizowanej przez zrzeszenie liderów Executive Club i fundację byłego prezydenta Polski Aleksandra Kwaśniewskiego "Amicus Europae".
Autor: mn / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu