Rosja jest największym na świecie dostawcą nieoszlifowanych diamentów. Handel trwa w najlepsze pomimo apeli ze strony Ukrainy i niektórych krajów Unii Europejskiej, żeby położyć mu kres. Głównym powodem braku sankcji jest sprzeciw Belgii, w której znajduje się centrum światowego handlu diamentami.
Podczas ostatniego szczytu G7 w Hiroszimie przywódcy siedmiu największych gospodarek świata zadeklarowali, że "zwiększą wysiłki na rzecz" ograniczenia handlu diamentami. Mówił o tym także jeszcze przed szczytem Charles Michel, przewodniczący Rady Europejskiej, który na wcześniejszym etapie kariery politycznej był premierem Belgii. - Ograniczymy handel rosyjskimi diamentami. Rosyjskie diamenty nie są wieczne. Będziemy otwarcie i szczerze tłumaczyć, dlaczego te sankcje są konieczne i uzasadnione - zapewniał Michel.
Rosyjskie diamenty bez sankcji
Jednak biznesmeni z Antwerpii, centrum światowego handlu diamentami, doskonale znają wszystkie argumenty etyczne przemawiające za ograniczeniem. Przeciwstawiają im argumenty ekonomiczne. Według Światowego Centrum Diamentów w Antwerpii (AWDC): 80 proc. nieoszlifowanych diamentów i 50 proc. oszlifowanych diamentów trafia do odbiorców końcowych przez Antwerpię.
Tymczasem - jak pisał w ostatnich dniach niemiecki dziennik gospodarczy "Hadelsblatt" - Rosja jest największym na świecie dostawcą nieoszlifowanych diamentów, z udziałem w światowym rynku na poziomie 30 proc. - Nie ma możliwości, aby Antwerpia była w stanie zastąpić nagłe zniknięcie blisko jednej trzeciej podaży z innych źródeł - wyjaśnił Tom Neys, rzecznik AWDC, cytowany przez dziennik.
Brukselska wywiadownia gospodarcza Eurointelligence podała, że diamenty stanowią 15 proc. wartości belgijskiego eksportu poza Unię Europejską. W 2021 roku Belgia wyeksportowała diamenty o wartości 13,9 mld euro. Jak dotąd, te argumenty przekonywały belgijski rząd, który blokował próby nałożenia sankcji na ten intratny interes. Intratny również dla Rosji.
Według dostępnych danych w 2021 roku Rosja zarobiła około 4,7 mld dolarów na eksporcie diamentów. Z tego do UE wyeksportowała drogocenne kamienie o wartości 1,8 mld euro. W roku 2022 suma ta nieco się zmniejszyła do 1,4 mld euro. Potentat wydobycia diamentów w Rosji - grupa Alrosa - odpowiada za około 95 proc. rosyjskiego eksportu i jest jednocześnie największym pojedynczym partnerem Antwerpii. Dostarcza jej około 25 proc. kamieni. Około 60 proc. akcji Alrosy należy bezpośrednio lub pośrednio do państwa rosyjskiego.
Belgia sprzeciwia się sankcjom
Przedstawiciele branży w Belgii podkreślają, że sankcje mogłyby mieć sens tylko w przypadku globalnego podejścia. Tymczasem to, bez zgody Indii, które są jednym z konkurentów Belgii na światowym rynku, nie jest możliwe. Gdyby zatem Belgia zgodziła się na sankcje, to Rosja bez trudu przekierowałaby eksport do innych miejsc. A na to względnie nieliczni, ale wyjątkowo wpływowi potentaci diamentowego biznesu z Antwerpii, która od kilku wieków jest symbolem handlu drogimi kamieniami, nie zamierzają się zgodzić. Zwłaszcza, że w ostatnich 15 latach stracili spore kawałki diamentowego tortu na rzecz Dubaju i Bombaju.
Zresztą, jak przypomina niemiecki dziennik gospodarczy "Hadelsblatt", Antwerpia nie pierwszy raz mierzy się z krytyką i oburzeniem. W latach 90. ubiegłego wieku trafiały tam krwawe diamenty z Afryki. Pieniądze z ich sprzedaży napędzały brutalne wojny domowe na tym kontynencie. W końcu, w 2003 roku ONZ wprowadził proces certyfikowania pochodzenia diamentów Kimberley (KPCS), aby zagwarantować, że nieoszlifowane kamienie nie pochodzą ze stref konfliktu.
Jak jednak wskazał dziennik "Handelsblatt", ukrycie pochodzenia diamentów jest nadal dziecinnie proste. Problem polega na tym, że operatorzy kopalni z całego świata sprzedają surowe kamienie około dwudziestu hurtownikom. Ci zaś je mieszają i upłynniają. Na certyfikatach widnieje napis: "pochodzenie mieszane". W efekcie - według niemieckiego dziennika - rosyjskie diamenty są sprzedawane w USA, mimo że Waszyngton ogłosił zakaz importu już rok temu. Dodatkowo, jeśli rosyjskie kamienie zostaną oszlifowane w Indiach, zmieniają "obywatelstwo" na indyjskie i mogą być legalnie sprzedawane do Ameryki.
Biorąc to wszystko pod uwagę, w ocenie Eurointelligence, ryzyko, że deklaracje G7 i Charlesa Michela pozostaną wciąż tylko deklaracjami jest bardzo wysokie.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock