Zawiła biurokracja, wielokrotne przeprowadzanie testów, badania krwi, transport z lotniska ambulansem i co najmniej dwa tygodnie na kwarantannie w hotelu - na takie utrudnienia trzeba być gotowym lecąc do Chin w czasie pandemii COVID-19. Rekord bije miasto Shenyang na północy kraju, gdzie wprowadzono 56 dni kwarantanny - 28 dni hotelowej oraz 28 dni domowej.
Chiny obstają przy strategii "zero covid", a ograniczenia wjazdu do kraju należą do najsurowszych na świecie. Od marca 2020 roku granice pozostają zamknięte dla większości cudzoziemców, a ci, którym władze pozwolą na wjazd, muszą liczyć się z poważnymi obostrzeniami.
Podróż do Chin a pandemia COVID-19
Ostrożność Chińczyków widoczna jest w samolotach chińskich linii lotniczych. W Air China z Warszawy do Taiyuanu na północy Chin stewardesy w ochronnych kombinezonach medycznych zamiast ciepłych posiłków roznoszą zafoliowane kawałki mięsa przypominające mielonkę. Takie stroje zakłada też wielu Chińczyków w lotach międzynarodowych, by uchronić się przed zakażeniem.
Ale trudności zaczynają się jeszcze przed wylotem. Władze zezwalają zasadniczo tylko na przyloty bezpośrednie, a takich rejsów jest niewiele - z Polski dwa w tygodniu. Bilety są co najmniej trzy razy droższe niż przed pandemią, a loty często są odwoływane. Przed wylotem trzeba zrobić dwa testy na Covid-19 – PCR i serologiczny – w laboratorium z listy autoryzowanej przez ambasadę ChRL.
Koronawirus - przylot do Chin
Dopiero w Chinach podróżni dowiadują się, gdzie będą zakwaterowani, ile to będzie kosztowało, i jakie konkretnie przepisy będą ich obowiązywały. Nawet długość kwarantanny nie jest przesądzona, bo poszczególne regiony stosują własne regulacje, a te często się zmieniają.
"Hotel to totolotek" - ostrzegają cudzoziemcy mieszkający w Chinach na grupach internetowych, gdzie wymieniają się doświadczeniami z powrotu.
Zwykle kwarantanna odbywa się w średniej klasy hotelach i kosztuje ok. 250 zł za dobę z wyżywieniem. Jedni mają szczęście i lokowani są w przestronnych, czystych pokojach, inni narzekają na brud i karaluchy, a niektórzy trafiają na dwa tygodnie do pokojów z oknami wychodzącymi na ścianę innego budynku, do których prawie nie dociera światło słoneczne – wynika z tych opisów.
Po wejściu do pokoju i zamknięciu drzwi nie wolno ich otwierać przez dwa tygodnie, za wyjątkiem odbierania posiłków, wynoszenia śmieci i badań. Korytarz obserwują kamery. Okno można tylko lekko uchylić, bo "niektóre osoby mogą być przygnębione w okresie izolacji" - wyjaśnia nadzorca kwarantanny w Taiyuanie, lekarz o nazwisku Liu.
Kwarantanna w Chinach
Obecnie osoby jadące do Pekinu muszą przejść 21-dniową kwarantannę w mieście, do którego przylecieli. Kanton wymaga 14 dni w hotelu, a później tygodnia kwarantanny domowej i jeszcze tygodnia "obserwacji medycznej". Rekord pobiło ostatnio miasto Shenyang na północy kraju, gdzie wprowadzono 28 dni kwarantanny hotelowej plus 28 dni kwarantanny domowej.
Reguły kwarantanny też są niejednolite. W niektórych miejscach można zamawiać jedzenie z zewnątrz, w innych – trzeba się zdać na wyżywienie dostarczane przez obsługę o ustalonych porach. W Taiyuanie personel codziennie rano mierzy gościom temperaturę, ale w niektórych miejscach trzeba to robić samemu i zgłaszać nadzorcy wyniki.
W toku kwarantanny podróżni wielokrotnie poddawani są testom na COVID-19. W niektórych miastach wymazy pobierane są z nosa, w innych tylko z gardła. Od osób jadących do Pekinu czasem pobierane są też wymazy analne, co zdaniem chińskich władz pozwala na dokładniejsze badanie. Dodatkowo dwukrotnie trzeba oddać krew do testu serologicznego.
Liu cieszy się, bo w jego grupie wszystkie badania dały ujemne wyniki. - To wyjątek. Zwykle jest co najmniej jeden dodatni. Wtedy zakażonego zabiera się do szpitala, a wszyscy pozostali traktowani są jak bliskie kontakty i codziennie mają badania PCR - mówi nadzorca.
Ostatnie badania wykonywane są dzień przed zakończeniem kwarantanny. Tym razem personel pobiera wymazy i krew dwukrotnie – jeden zestaw dla władz miasta, jeden dla władz prowincji. Badania trzeba powtórzyć, jeśli któreś wyjdzie dodatnie. W grupie Liu fałszywie pozytywne wyniki badań na przeciwciała dostało ok. 50 podróżnych. Prawie do ostatniej chwili nie byli pewni, czy będą mogli wyjechać, czy zostaną zabrani do szpitala.
Wyjście z hotelowej kwarantanny to zwykle nie koniec procedur. Służby sanitarne w miastach, do których zmierzają podróżni, są już poinformowane o ich przyjeździe. W Kantonie pracownicy w strojach ochronnych czekają na nich w rękawie samolotu i zabierają ich prosto do miejsca zamieszkania ambulansem na koszt podróżnego.
W drzwiach montowane są czujniki, a w korytarzach kamery, bo mieszkania nie wolno opuszczać przez kolejny tydzień. Kwarantanna domowa wiąże się z kolejnymi testami PCR: pierwszego i ostatniego dnia. Potem następuje okres "obserwacji medycznej", gdy trzeba teoretycznie zgłaszać temperaturę ciała, zakończony kolejnym badaniem.
Obowiązkowa kwarantanna w Chinach należy do najdłuższych na świecie i dotyczy zarówno Chińczyków, jak i obcokrajowców, bez względu na to, czy są zaszczepieni. Część epidemiologów ocenia, że nie ma naukowych podstaw dla tak długiego okresu izolacji. Chińskie władze twierdzą natomiast, że zdarzały się przypadki, w których u przyjezdnych wykrywano koronawirusa dopiero po ponad trzech tygodniach od przyjazdu, mimo że wszystkie wcześniejsze testy dawały wyniki ujemne.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock