Komisja Europejska planuje zmiany w zasadach przyznawania darmowych pozwoleń na emisję gazów cieplarnianych - podało źródło unijne. W związku z tym, że certyfikatów tych ma być mniej, mają one trafiać do przedsiębiorstw, które tego naprawdę potrzebują.
Darmowe zezwolenia na emisję CO2 mają pomagać unijnemu przemysłowi, który szczególnie mocno cierpi w wyniku prowadzonej przez Brukselę polityki przeciwdziałania zmianie klimatu. Konkretne sektory narażone na ryzyko "ucieczki emisji", czyli przeniesienia się firm poza UE, otrzymują bezpłatne uprawnienia w ramach systemu ETS.
Cel redukcji
Na jesiennym szczycie klimatycznym Polska zgodziła się na 40-procentowy cel redukcji emisji CO2 do 2030 r. pod warunkiem, że przydział darmowych uprawnień nie wygaśnie, a nasza energetyka będzie mogła korzystać z nich właśnie do 2030 r.
KE jeszcze przed wakacjami ma przedstawić propozycje reformy systemu handlu uprawnieniami do emisji ETS. Według informacji przekazanych niewielkiej grupie dziennikarzy przez wysoko postawionego urzędnika Komisji zmiany obejmą też przydział darmowych certyfikatów.
- W przeszłości sklasyfikowaliśmy sektory i zgodnie z nimi przyznaliśmy im darmowe zezwolenia na emisję. Są firmy, które mają z tego duże zyski. Nie dlatego, że oszukują, ale przez to, że liczba przyznanych im zezwoleń wynika z historycznych danych, a przez kryzys zmniejszyła się ich aktywność - wyjaśniło źródło.
"Ucieczka emisji"
Sektory i podsektory gospodarki, które UE uznała za narażone na znaczące ryzyko "ucieczki emisji", są opisane na specjalnej liście, która odnawiana jest co pięć lat. Kryteria spełniają m.in. kopalnie węgla, cukrownie, cementownie, zakłady chemiczne i stalownie. Obecnie jeśli jakiś zakład w poprzednich latach wykorzystał wiele certyfikatów, to otrzymuje też ich dużo w kolejnych latach. Takie podejście nie uwzględnia załamania gospodarczego, przez które część fabryk ogranicza produkcję.
- Teraz chcemy, żeby było inaczej. Mamy mniej pozwoleń i chcemy, żeby były lepiej ukierunkowane, do tych, którzy ich naprawdę potrzebują. Otrzymają je te przedsiębiorstwa, w których występuje wyraźne ryzyko ucieczki emisji - podkreśliło źródło.
Jak to ma wyglądać?
KE chce zaproponować podział korzystających z darmowych zezwoleń na różne grupy. Ich utworzenie ma spowodować, że będą mogły one liczyć na różny poziom wsparcia. W efekcie klasyfikacja może doprowadzić do tego, że firma, która miała dużo darmowych pozwoleń w przeszłości, dostanie ich w kolejnym rozdaniu mniej.
KE nie chce jednak corocznego aktualizowania benchmarków, czyli poziomów odniesień, na podstawie których rozdawane będą certyfikaty na emisje. - Pracujemy dzień i noc, ale nie jestem pewien, czy uda nam się przygotować resztę pakietu do 15 lipca. Naszą intencją jest zrobienie tego przed wakacjami - zaznaczył urzędnik.
Według innego źródła nawet jeśli KE przedstawi nowe propozycje ws. reformy ETS w lipcu, prawdziwa debata nad nimi w PE i wśród państw członkowskich nie odbędzie się przed zaplanowaną na grudzień światową konferencją klimatyczną w Paryżu.
System ETS jest głównym narzędziem mającym służyć realizacji polityki klimatycznej UE. We wszystkich 28 państwach członkowskich obejmuje on ponad 11 tys. instalacji, w tym energetykę i energochłonny przemysł wytwórczy. Zmiany w systemie mają doprowadzić do stopniowego podnoszenia cen pozwoleń na emisję i tym samym wymusić inwestycje w technologie, które mają służyć zmniejszaniu wydzielania gazów cieplarnianych.
Autor: /gry / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu