Dodaje, że wysocy rangą duńscy urzędnicy obawiają się, iż Trump nadal jest zdeterminowany, aby stać się pierwszym prezydentem USA, który znacznie rozszerzy terytorium amerykańskie od czasu zakupu Alaski przez Andrew Johnsona w 1867 roku. I że niezależnie od ostatnich porozumień dotyczących obrony i handlu, Grenlandia może stać się największą katastrofą drugiej ery Trumpa w stosunkach transatlantyckich.
Obsesja Trumpa na punkcie Grenlandii
"Duńczycy obawiają się również, że niektórzy z ich europejskich partnerów w UE i NATO nie zrozumieli, jak poważnym zagrożeniem dla stosunków z USA oraz globalnego poszanowania suwerenności i granic międzynarodowych może stać się obsesja Trumpa na punkcie Grenlandii" - wskazuje Politico.
Zaznacza, że wyjątkiem jest tutaj prezydent Francji Emmanuel Macron, który podczas swojej krótkiej wizyty w Nuuk w czerwcu ucieszył przywódców Danii i Grenlandii. Macron powtarzał wtedy, że autonomiczne terytorium nie jest "na sprzedaż ani do przejęcia".
Jednak inni przywódcy nie chcą prowokować amerykańskiego prezydenta, zwłaszcza gdy rozmowy na temat handlu i wsparcia USA dla europejsko-ukraińskiej gwarancji bezpieczeństwa wydają się zmierzać w bardziej konstruktywnym kierunku.
Trump i Grenlandia. Nikt w Kopenhadze się nie śmieje
Zamiast tego wolą traktować plany Trumpa dotyczące aneksji Grenlandii jako odwrócenie uwagi lub żart, ale nikt w Kopenhadze się nie śmieje.
"Dania uważa obsesję Trumpa na punkcie Grenlandii za irracjonalną i autentyczną" - pisze portal.
Nieracjonalna, ponieważ nie ma bezpośredniego zagrożenia dla bezpieczeństwa Grenlandii ze strony Rosji lub Chin, a wszelkie przyszłe zagrożenia tego typu mogłyby zostać zażegnane przez NATO. Co więcej, eksploatacja minerałów i metali ziem rzadkich na Grenlandii jest już otwarta dla inwestorów amerykańskich, ale niewielu z nich wykazało zainteresowanie - wyjaśnia.
Mapy Donalda Trumpa
Ale dodaje, że wysocy rangą duńscy urzędnicy uważają, iż ambicje terytorialne Trumpa są rzeczywiście realne, nawet jeśli nie opierają się na praktycznych celach, a chodzi wyłącznie o nieuporządkowane mapy.
Zdaniem portalu Trump postrzega ogromny, pusty obszar na północnym wschodzie jako zniewagę dla wielkości Ameryki – kawałek ziemi, który zgodnie z doktryną Manifest Destiny i doktryną Monroego powinien należeć do Stanów Zjednoczonych.
Prezydent USA ma takie samo podejście do Kanady - również oparte na mapie. Podejrzewa jednak, że aneksja około 40 milionów ludzi może być niemożliwa lub przynajmniej stanowić długoterminowy projekt. Przejęcie dużej wyspy, której populacja odpowiada średniej wielkości miastu (56 tys. mieszkańców Grenlandii) i która w 80 proc. pokryta jest lodem - przynajmniej w teorii powinno być łatwiejsze.
"Nie spodziewają się inwazji wojskowej"
A co z suwerennością lub samostanowieniem? Kiedy w styczniu zadano Trumpowi to pytanie, odpowiedział: - Jestem pewien, że Dania się zgodzi.
Nie wspomniał jednak o mieszkańcach Grenlandii, z których 89 procent to Inuici, a do tego 85 procent w styczniowej ankiecie odrzuciło perspektywę przyszłości pod panowaniem amerykańskim.
Według Politico duńscy urzędnicy są przekonani, że administracja Trumpa planuje coś, a pogląd ten potwierdza majowy raport "Wall Street Journal" dotyczący prób identyfikacji przez amerykańskie agencje wywiadowcze "przydatnych" Grenlandczyków sympatyzujących z programem Trumpa, a także wiadomość, że w sierpniu Dania wezwała wysokiego rangą dyplomatę amerykańskiego w celu omówienia doniesień o trzech obywatelach amerykańskich rzekomo powiązanych z Trumpem, prowadzących tajne operacje na Grenlandii.
Z kolei zdaniem duńskiej telewizji publicznej DR ich celem było wzbudzenie niechęci wobec Kopenhagi.
"Duńskie władze nie spodziewają się inwazji wojskowej - spodziewają się inwazji dolarów. Albo w formie bezpośredniej oferty wypłacenia dużej sumy każdemu mieszkańcowi Grenlandii, albo kampanii mającej na celu kupienie wpływów i lokalnych polityków. Kopenhaga obawia się, że powolne przejmowanie ziemi nie wywoła wystarczająco silnej reakcji w Brukseli ani wśród partnerów UE" - podkreśla Politico.
Duńscy urzędnicy apelują o wsparcie w europejskich stolicach - z różnym skutkiem. Byli zachwyceni wizytą Macrona na Grenlandii, podczas której francuski prezydent pouczał Trumpa, nie wymieniając jego nazwiska, o znaczeniu prawa międzynarodowego i zachowaniu względem sojuszników.
Obecnie ich strategia polega na staraniach o uzyskanie podobnego poparcia ze strony Berlina i instytucji UE dla zaangażowania w bezpieczeństwo Grenlandii i w program wrażliwego rozwoju gospodarczego.
Grenlandia poza UE
Grenlandia zagłosowała i opuściła Wspólnotę Europejską 50 lat temu, ale mieszkańcy wyspy zachowali duńskie obywatelstwo, a tym samym europejskie paszporty. Dzięki temu mogą czerpać korzyści z obu systemów: dużej autonomii politycznej oraz dostępu do europejskich inwestycji i ochrony.
Przejęcie władzy przez Trumpa oznaczałoby coś zupełnie przeciwnego: nieczułe inwestycje amerykańskie, które nie uwzględniają kultury rdzennej ludności. Sposób traktowania Inuitów na Alasce stanowi ostrzeżenie dla ludności Grenlandii.
Tak więc, podczas krótkiej przerwy w ekspansji Trumpa na północ, Europejczycy powinni poważnie potraktować obawy swoich duńskich sojuszników - wskazuje Politico.
Zdaniem portalu w pewnym momencie zderzenie transatlantyckie - lub arktyczne - wydaje się nieuniknione. Plany Trumpa dotyczące Grenlandii stanowią wyzwanie dla prawa międzynarodowego w zakresie integralności terytorialnej i nienaruszalności granic.
Według Duńczyków jeśli prezydent USA będzie naciskał na Grenlandię, to inni mogą i będą podążać jego śladem w innych miejscach na świecie.
Autorka/Autor: /kris
Źródło: Politico
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/LUKAS COCH