Rząd grecki planuje zatrudnić tysiące niezawodowych inspektorów podatkowych. Mieliby oni pełnić swoją funkcję przez maksymalnie dwa miesiące, żeby uniknąć pokusy korupcji. Plan rządu zakłada zatrudnienie na stanowisku inspektora m.in. turystów z "porządnych unijnych krajów", pielęgniarki, gospodynie domowe, a także studentów.
Wniosek, który nie przeszedł bez echa wśród przeciwników politycznych oraz zyskał dużą popularność w internecie, jest opisany w załączniku do listu wysłanego przez ministra finansów Janisa Warufakisa do Jeroena Dijsselbloema, jego holenderskiego odpowiednika, który jest również przewodniczącym eurogrupy, informuje "Huffington Post".
Uprawnienia
Inspektorzy mają być zatrudnieni dorywczo, nie dłużej niż na dwa miesiące. Po odbyciu podstawowego szkolenia będą pracować na rzecz organów podatkowych. W swej pracy mają wykorzystywać urządzenia do nagrywania.
Zatrudnione osoby "nie będą miały prawa do zaskarżenia sprawców, ale ich nagrania zostaną wykorzystane przez organy podatkowe", które natychmiast wykorzystają zebrane dowody do nakładania sankcji i kar, czytamy w "Huffington Post".
- Tysiące pracujących dorywczo "obserwatorów" jest wszędzie... mają oni zdolność do szerzenia poczucia sprawiedliwości w całym społeczeństwie oraz umiejętność kształtowania nowej kultury przestrzegania przepisów podatkowych - stwierdza optymistycznie Warufakis w uzasadnieniu wysłanym do Dijsselbloema.
Co na to opozycja?
Partie opozycyjne Nowa Demokracja i PASOK, koalicjanci w poprzednim rządzie, szybko po wybuchu propozycji określili je jako "śmieszne" i prawnie wątpliwe. - Skutki walki z uchylaniem się od opodatkowania w ten sposób, są nie tylko niebezpieczne ze względu na konsekwencje prawne i wątpliwości co do skuteczności, ale są też śmieszne i wystawiają kraj na pośmiewisko - powiedział Costas Karagounis, rzecznik Nowej Demokracji.
Wcześniejsze wybory?
Pismo, które minister finansów Grecji Janis Warufakis wysłał w ostatnich dniach do szefa eurogrupy Jeroena Dijsselbloema, zawiera wyłącznie ogólnikowe deklaracje intencji - ocenił Dombrovskis. - Jeden list, tak czy owak, zmienia niewiele - zauważył wiceprzewodniczący KE. Poszczególne reformy muszą zostać uchwalone, przyjęte przez parlament i konkretnie wdrożone - zaznaczył. O wypowiedzi Dombrovskisa, która ukazała się w poniedziałkowym wydaniu "FAZ", poinformowała w niedzielę agencja dpa. Dombrovskis wyjaśnił, że po przedłużeniu aktualnego programu pomocy finansowej do końca czerwca Ateny mogą liczyć na nowe środki. Zastrzegł, że zaległe kredyty będą mogły być jednak wypłacone tylko wtedy, gdy grecki rząd dotrzyma dotyczących reform warunków programu. - Rząd w Atenach rozumie widocznie ten problem ciągle jeszcze inaczej niż my - zauważył wiceszef KE. Jego zdaniem wypłata pomocy w ratach jest co prawda możliwa, jednak decyzja w tej sprawie jest kwestią dalekiej przyszłości. - Musimy stale powtarzać: żeby program mógł zostać z sukcesem dokończony, rząd (grecki) musi spełnić warunki - podkreślił Dombrovskis w rozmowie z "FAZ".
Z kolei greckie władze nie wykluczają przeprowadzenia referendum lub wcześniejszych wyborów parlamentarnych.
W razie braku zgody władz Unii Europejskiej na propozycje Grecji "mogą pojawić się problemy. Jednak, jak powiedział mój premier, nie zostaliśmy jeszcze przyklejeni do naszych foteli. Możemy powrócić do wyborów, ogłosić referendum" - powiedział Warufakis w wywiadzie dla niedzielnego wydania włoskiego dziennika "Corriere della Sera".
Kilkanaście dni temu Grecy osiągnęli porozumienie z pozostałymi krajami strefy euro w sprawie przedłużenia o cztery miesiące, tzn. do końca czerwca, wygasającego z końcem lutego programu pomocy finansowej, pod warunkiem przeprowadzenia reform.
Autor: mb / Źródło: Huffington Post / TVN24BiS