Władze Saint-Tropez zapowiadają kary dla restauratorów, potwierdzając, że niektóre lokale odmawiają rezerwacji stolików osobom, które - wedle bazy danych restauracji - podczas poprzedniej wizyty nie zapłaciły odpowiednio wysokiego rachunku i nie zostawiły znaczącego napiwku. - Te oskarżenia są dla mnie niezwykle szokujące, ponieważ są niestety prawdziwe - powiedziała lokalnym mediom burmistrz słynnego kurortu, Sylvie Siri,
Sprawa nierównego traktowania klientów restauracji w słynnym kurorcie na Lazurowym Wybrzeżu została nagłośniona po tym, jak gazeta "Nice Matin" opublikowała doniesienia informatorów twierdzących, że niektóre lokale w mieście "zaczęły sprawdzać nazwiska klientów w swojej bazie danych i odmawiać rezerwacji, jeśli poprzednia wizyta nie zaowocowała wystarczająco wysokim rachunkiem lub napiwkiem". - Zasadniczo chodzi o to, czy jesteś skłonny wydać sporą sumę czy też jesteś drobnym ciułaczem - ocenił w rozmowie z gazetą pracownik branży.
Inni pracownicy i klienci powiedzieli "Nice Matin", iż coraz powszechniejszą praktyką jest "mówienie, że są wolne stoliki, ale za określoną cenę". - Powiedzą: 'Tak, mamy stolik, ale za pięć tysięcy euro (ponad 22 tys. zł - red.)'. Czy to w porządku? - komentował jeden z klientów. Inny wspomniał o minimalnych wydatkach w wysokości 1,5 tys. euro (ok. 6,7 tys.) na głowę. Gazeta podała, że restauracje żądają również ogromnych napiwków, odnotowując, że zamożny Włoch był niedawno ścigany na parkingu przez kelnera "wściekłego, że zostawił napiwek w wysokości 500 euro (ok. 2,2 tys. zł), czyli około 10 proc. rachunku, zamiast 'zwyczajowych' 20 proc.".
ZOBACZ TEŻ: Dwie kawy i woda za prawie 300 zł, opłata za przekrojenie kanapki. Drożyzna w słynnych kurortach
Władze Saint-Tropez zapowiadają kary dla restauratorów
- Te oskarżenia są dla mnie niezwykle szokujące, ponieważ są niestety prawdziwe - powiedziała lokalnym mediom burmistrz Saint-Tropez, Sylvie Siri, cytowana przez "Guardian". Jak dodała, wraz z miejscową radą jest "całkowicie przeciwna takim nikczemnym praktykom", które "rujnują wizerunek miasta".
Zapowiedziała też, że pod koniec sezonu spotka się z właścicielami restauracji, aby "przypomnieć im o ich obowiązkach", ale - jak stwierdziła - nadużycia stały się tak powszechne, że podjęła już odpowiednie kroki: restauracje winne "wymuszeń i zorganizowanego wymuszania haraczy", niektóre potencjalnie "nielegalnie zbierające dane osobowe, bez zgody, z całkowitym lekceważeniem przepisów dotyczących prywatności", mogą mieć cofnięte licencje na działanie w późnych godzinach nocnych.
Burmistrz kurortu o "odrażających" praktykach
Burmistrz podkreśliła, że praktyki wybranych restauratorów są "odrażające dla gości kurortu" oraz "miejscowej ludności". - Zostaliśmy już wyrzuceni z naszych mieszkań, a wkrótce zostaniemy również wyrzuceni z naszych restauracji: nie będziemy mogli jeść poza domem - przekazała. Jak przypomniał "Guardian", Brigitte Bardot już w 1989 roku oświadczyła, że nie jest w stanie dłużej mieszkać w Saint-Tropez i "zostawia je najeźdźcom", a szereg badań wykazało, iż wielu mieszkańców kurortu ma dość bardzo wysokich cen i zarazem usług na niskim poziomie.
Źródło: The Guardian
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock