Oferta unijnej pomocy dla Grecji jest tylko kupowaniem czasu, bo Ateny nie będą w stanie udźwignąć swoich rosnących długów. Docelowo kraj ten opuści zapewne strefę euro, i to koniec końców z korzyścią dla siebie - mówi analityk Piotr Kuczyński.
Państwa strefy euro porozumiały się w poniedziałek, po całonocnych negocjacjach, w sprawie rozpoczęcia negocjacji o nowym programie pomocy dla Grecji. W zamian kraj ten będzie musiał wprowadzić trudne reformy i przekazać majątek do specjalnego funduszu. Niektóre z reform dotyczących VAT czy emerytur grecki parlament ma uchwalić już do środy. Łączna wartość nowego programu pomocy dla Grecji ma wynieść od 82 do 86 mld euro. - Obecna oferta dla Grecji nie jest rozwiązaniem docelowym. To rozwiązanie, dzięki któremu można kupić od kilku miesięcy do roku, bo moim zdaniem nie będzie to nawet trzy lata. Zresztą politycy unijni doskonale zdają sobie z tego sprawę, bo skoro Grecja nie była w stanie udźwignąć spłaty 340 mld euro, to tym bardziej nie spłaci 420 mld euro. Docelowo myślę, że Grecja jednak opuści strefę euro - mówił PAP Piotr Kuczyński, główny analityk Domu Inwestycyjnego Xelion. Jak powiedział alternatywą byłoby przynajmniej częściowe umorzenie długów greckich, ale jest to obecnie mało realne.
Umorzyć greckie długi
- W tej chwili jest to bardzo trudne politycznie, choć oczywiście możliwe. Musiałyby jednak wyrazić na to zgodę elektoraty pozostałych państw eurolandu, przede wszystkim Niemiec, bo to rządy poszczególnych państw przez takie instytucje jak Europejski Bank Centralny odpowiadają za pomoc dla Grecji. Jak wiemy jednak, np. 70 proc. Niemców sprzeciwia się dalszemu wspieraniu Grecji - opisywał Kuczyński. Jak zauważył, o wiele łatwiejsze było umorzenie długów greckich w bankach komercyjnych. - Te banki już prawie nic w Grecji nie mają, bo spłacono je dzięki akcjom pomocowym dla Aten, które w 90 proc. trafiły do prywatnych banków - podkreślił Kuczyński. Jego zdaniem, rozwój sytuacji na Peloponezie zależy w ogromnym stopniu od układu politycznego w Grecji po nowych wyborach, których należy się spodziewać po ostatnich wydarzeniach. - Sądzę, że zwycięży w nich Syriza, i to mocniejsza niż jest w tej chwili. Moim zdaniem, oferta dla premiera Aleksisa Ciprasa wcale nie jest zresztą aż tak niekorzystna, jak to się u nas przedstawia - ocenił. Choć - jak mówił - utworzenie specjalnego funduszu, który miałby prywatyzować grecki majątek stanowi niewątpliwie ograniczenie suwerenności tego kraju, to Ciprasowi udało się zyskać osiemdziesiąt parę mld euro i prawdopodobnie wydłużenie terminu spłaty długu. - Te same reformy, które ma przeprowadzić Grecja, też nie wydają się takie tragiczne. Mówi się np. o reformie emerytalnej - ale nie chodzi tu o cięcia w emeryturach - te już zresztą zmniejszono o 40 proc. - tylko o ograniczenie możliwości przechodzenia na wcześniejszą emeryturę. Podobnie podwyższenie podatku VAT też nie jest tak drastyczne, jak to się opisuje - dodał Kuczyński.
"Grecy już ponieśli potężne koszty"
Jak mówił, nie zmienia to faktu, że Grecy już ponieśli potężne koszty, co odbija się na poparciu dla pozostawania w strefie euro. - Jeszcze parę miesięcy temu 70 proc. Greków było przeciwnych opuszczeniu strefy euro, ale wg. ostatnich sondaży ten odsetek zmalał do 55 proc. Problem z wyjściem ze strefy euro polega na tym, że nowa drachma od razu straciłaby na wartości co najmniej 50 proc., więc ludzie potężnie by zbiednieli i być może potrzebowaliby nawet pomocy humanitarnej - dodał. Według analityka Xeliona, koniec końców cała operacja byłaby jednak dla Greków korzystna. Tym bardziej, że powiązane z nią byłoby prawdopodobne bankructwo kraju i - wcześniej czy później - umorzenie jego długów. - Pierwsze 2-3 lata byłyby bardzo bolesne, ale dzięki odzyskaniu konkurencyjności Ateny mogłyby wyjść na prostą - podkreślił.
Autor: km / Źródło: PAP