W ciągu pięciu lat od wybuchu światowego kryzysu finansowego prezesi największych amerykańskich firm zarobili łącznie ok. 22 mld dolarów - podaje agencja Reutera. Powodem są zwyżkujące ceny akcji zarządzanych przez nich firm. Średni zarobek prezesa w latach 2009-2013 wyniósł 73 mln dolarów.
Reuters przytacza dane zebrane przez firmę Equilar nt. pensji ponad 300 prezesów firm największych amerykańskich firm notowanych na giełdzie. Zestawienie nie obejmuje dodatkowych korzyści, jakie osiągają zarządzający - np. darmowego członkostwa w różnego rodzaju klubach czy pozostającego do dyspozycji prezesa, także na prywatny użytek, odrzutowca. Badanie nie zawiera również informacji nt. wynagrodzeń innych osób zajmujących kierownicze stanowiska, takich jak choćby dyrektorzy finansowi czy operacyjni. Nie wzięto ponadto pod uwagę prezesów, którzy nie zajmowali stanowiska przez pięć pełnych lat, które objęło badanie.
Z raportu wynika, że wpływ na wynagrodzenia prezesów ma trwająca od kilku lat hossa. Całkowity zwrot z indeksu S&P 500 wyniósł, wliczając w to dywidendy, 166 proc. od końca 2008 do poniedziałku tego tygodnia.
A to zasługa m.in. luźnej polityki pieniężnej uprawianej przez Rezerwę Federalną USA. Jej krytycy twierdzą, że Fed pomógł tym, którzy są już bogaci, podczas gdy średni dochód gospodarstwa domowego w Stanach Zjednoczonych obniżył się o 4 proc. pomiędzy 2009 a 2013 rokiem. Dlatego przepaść pomiędzy bogatymi a resztą społeczeństwa się powiększyła.
Byki zarabiają
Hossa na giełdzie może dodatkowo zaciemniać prawdziwy obraz dotyczący dokonań zarządzających spółkami notowanymi na giełdzie. W niektórych przypadkach prezesi czerpią korzyści, nawet jeśli niezbyt dobrze wykonują swoje obowiązki.
- Obserwujemy nadmierne wynagradzanie za to, co zrobił sam rynek - mówi Aeisha Mastagni, który zarządza dysponującym 191 mld dolarów funduszem emerytalnym California State Teachers' Retirement System (CalSTRS). - Prezesi nie mogą ignorować kwestii rosnącej przepaści w dochodach - dodał.
Najlepsi
Najlepiej opłacanym prezesem w USA od czasu kryzysu (uwzględniając papiery wartościowe) był John Martin, prezes Gilead Sciences Inc., firmy produkującej leki. Z wyliczeń Equilar wynika, że jego wynagrodzenie na przestrzeni lat 2009-2013 wyniosło 400,6 mln dolarów.
Drugim najlepiej opłacanym prezesem w tym okresie był zarządzający Starbucksem Howard Schultz, który zainkasował 366 mmln dolarów. To efekt tego, że cena akcji popularnej sieci kawiarni wzrosła od 2008 roku o 931 proc. - Gdy firma ma się dobrze, a ceny akcji rosną, nasze kierownictwo, partnerzy i akcjonariusze są nagradzani - komentuje rzeczniczka Starbucksa. W 2013 roku wynagrodzenie prezesów największych amerykańskich spółek było 331 razy większe od dochodu osiąganego przez przeciętnego pracownika. Jak podaje AFL-CIO, największa amerykańska federacja związków zawodowych, to największa tego rodzaju przepaść w amerykańskiej historii.
Autor: mw / Źródło: Reuters