Dwanaście osób zostało poszkodowanych podczas poniedziałkowej demonstracji przed siedzibą JSW. W proteście uczestniczyły setki osób, doszło do starć części manifestujących z policją. Funkcjonariusze użyli m.in. gazu, armatki wodnej i broni gładkolufowej.
W poniedziałek po południu policjanci mieli informacje o sześciu poszkodowanych funkcjonariuszach i sześciu manifestujących, którym udzielono pomocy. Jak zaznaczył rzecznik śląskiej policji podinspektor Andrzej Gąska, nie mieli oni "poważnych obrażeń”.
- Policjanci, którzy pilnują wejścia do siedziby JSW, strzelają do protestujących z broni gładkolufowej. Użyli też gazu i armatki wodnej. Jest bardzo niebezpiecznie. W stronę funkcjonariuszy lecą kamienie i petardy. Policjanci wyłapują z tłumu najbardziej agresywne osoby, które są zakuwane w kajdanki - relacjonował ok. godz. 15 reporter TVN24 Robert Jałocha.
Prawdopodobnie kilka tysięcy górników zgromadziła w poniedziałek po południu kolejna demonstracja przed siedzibą JSW. Przedstawiciele związków wzywali do rozmów większościowego właściciela, czyli ministra skarbu. Większość z przybyłych górników założyła robocze kaski, jak wyjaśniali związkowcy, dla odróżnienia od ewentualnych innych uczestników demonstracji. Przed spółką wybuchały petardy, wyły syreny, płonęły opony i race. Zniszczone zostały drzwi do budynku JSW. Górnicy domagali się – głównie niecenzuralnie – odejścia prezesa JSW Jarosława Zagórowskiego. Przedstawiciele Międzyzwiązkowego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego mówili, iż prezes zaprosił ich na poniedziałek na rozmowy z jego udziałem, wiedząc, że to na ich żądanie przez ostatni tydzień trwały negocjacje bez jego udziału. - To już jest po prostu kpina. Stąd już ta determinacja naszych załóg, że to oni przyszli. Oni chcą tu Zagórowskiego, niech wyjdzie, niech próbuje rozmawiać z tymi ludźmi - mówił wiceszef Solidarności w JSW Roman Brudziński. Wskazał, że na poniedziałkową demonstrację związki skierowały własne służby, które zapewnią, „żeby ten budynek nie został jeszcze dzisiaj spalony”. Brudziński zaznaczył, że od poniedziałku część załóg kopalń ma podejmować protesty głodowe, od wtorku rozpocząć ma się strajk okupacyjny. - Górnicy wiedzą, kto doprowadził tę spółkę do takiego stanu, jaki jest na dzień dzisiejszy. Mają pełen przekaz, wiedzą, że to ci, którzy tutaj zarządzają tą firmą, są za to odpowiedzialni. I dziwi ich, że politycy nie podejmują odpowiednich decyzji - powiedział wiceszef Solidarności w JSW. - Czekamy na obecność tutaj właściciela, ministra Karpińskiego, żeby wreszcie pojawił się, bo jeżeli nie zarząd, jeżeli nie rada nadzorcza, to w końcu chyba właściciel, który ma ponad 51 proc. Bo akcjonariusze już do nas pisali - zaznaczył związkowiec. Brudziński przypomniał, że podpisany w piątek protokół uzgodnień i rozbieżności (będący efektem ubiegłotygodniowych rozmów z udziałem negocjatora Longina Komołowskiego) zakłada wyrzeczenia załogi w postaci 7-10 proc. ich wynagrodzenia.
-Wydaje się to niewystarczające. Dla nas najgorszą rzeczą, jaka przez ten weekend się zdarzyła, to jest to, że na dzień dzisiejszy nikt nie interesuje się, co dzieje się w JSW. Rada nadzorcza nie zajęła się wnioskiem, nie zwołała nadzwyczajnego posiedzenia. Właściciel większościowy milczy i czeka nie wiadomo na co - mówił Brudziński. - Tu jeżeli nie włączy się właściciel w postaci czy to ministra Kowalczyka, czy ministra Karpińskiego, to ja nie wyobrażam sobie rozwiązania tej sprawy - dodał. Rzecznik komitetu protestacyjno-strajkowego Piotr Szereda podkreślił, że załogi zgodziły się już na pewne wyrzeczenia, ale pod warunkiem, że „osoba, która do tej pory prowadziła tę spółkę i doprowadziła do sytuacji krytycznej, odejdzie i zaufają innej osobie, zarządowi w innym składzie”. - Dzisiaj dowiadujemy się, że pan prezes Zagórowski nas zaprasza i w mediach proponuje nowe otwarcie, jakby tych negocjacji do tej pory nie było i rzuca nowymi propozycjami, jakich do tej pory nie dawał. W związku z tym nie rozumiemy, dlaczego cztery dni negocjowaliśmy z udziałem mediatora, obserwatorów, traciliśmy czas - dodał Szereda.
Dramatyczny obraz JSW
Po zaostrzeniu się sytuacji pod siedzibą JSW, akcje spółki zaczęły tracić nawet 2 proc. na wartości. W ostatnich dniach zmienność kursu akcji JSW była spora. W ciągu tygodnia kurs akcji JSW wzrósł o 7 proc. Natomiast w perspektywie miesiąca zyskał łącznie 5 proc.
Jastrzębska Spółka Węglowa przez strajk poniosła duże straty produkcyjne i sprzedażowe, a także bardzo duże straty prestiżowe; wstrzymanie wydobycia na czas strajku spowodowało wstrzymanie sprzedaży ok. 445 tys. ton węgla - podał wcześniej szef JSW Jarosław Zagórowski.
- Strajk przynosi miliony złotych strat dziennie. To zaczyna wyglądać bardzo groźnie dla spółki, która ma zobowiązania wobec koksowni i hut na dostarczenie węgla. Wyłania się z tego bardzo dramatyczny obraz dla pracowników i całego regionu - ocenił w rozmowie z TVN24 Longin Komołowski, mediator w rozmowach pomiędzy związkowcami a zarządem JSW.
Rzeczniczka JSW zwraca uwagę na problem, z jakim borykają się odbiorcy surowca. Kontrahentami spółki są: ArcelorMittal Poland, Voestalpine Stahl, Moravia Steel, ThyssenKrupp, U.S. Steel i Koksownia Częstochowa Nowa.
- Nie wydobyliśmy z powodu strajku 530 tys. ton węgla i utraciliśmy 130 mln przychodów. Przy całkowitym braku wydobycia tracimy 27 mln przychodów na dobę, ubytek przychodów jest nieco mniejszy, gdyż sprzedajemy węgiel ze zwałów, tam gdzie komitety protestacyjne zgodziły się na uruchomienie wysyłki węgla. Dotyczy to tylko typu 34 [tzw. węgla gazowo-koksowego, nieco różniącego się parametrami od stosowanego w produkcji koksu metalurgicznego węgla typu 35 - tzw. węgiel orto-koksowy] - informuje tvn24bis.pl Katarzyna Jabłońska-Bajer, rzeczniczka prasowa JSW. - Zablokowane są wysyłki węgla z kopalń, przede wszystkim typu 35, którego najbardziej potrzebują koksownie.
Przedłużający się protest może mieć wpływ na górnicze wypłaty. Prawo przewiduje, że dzień strajku jest dniem wolnym niepłatnym. Te osoby, które strajkują nie otrzymają więc wynagrodzenia za te dni - zaznaczyła Jabłońska-Bajer.
Górnicy mają świadomość, że jeśli nie wznowią wydobycia, to nie dostaną pieniędzy. - To wywołuje dodatkowe emocje i ogromne spory w samej załodze. Nie wszyscy są nastawieni w taki sposób, jaki obecnie widzimy przed siedzibą JSW. Wśród protestujących są górnicy, którzy chcą wznowić wydobycie, ponieważ wiedzą, że jego brak oznacza kolejne konsekwencje dla spółki i ogromne straty, zarówno dla spółki, jak i samych górników - mówił Jałocha.
Ogromne straty
Jak mówił na porannej konferencji prasowej prezes Zagórowski, spadek wydobycia sięga 530 tys. ton. (spółka sprzedała w tym czasie część węgla ze zwałów), a każdego dnia wartość ta powiększa się o ok. 65 tys. ton. Utracone przychody spółki w stosunku do planu techniczno-ekonomicznego na okres I kw. sięgają ok. 130 mln zł. - To jest duży problem dla JSW - ocenił Zagórowski.
Przedstawiając dotychczasowy bilans trwającego trzynasty dzień protestu, Zagórowski wyliczał, że spółka zatrudnia 26 tys. 296 osób, a w proteście bierze udział 9 tys. osób. Absencja związana z chorobami i urlopami wynosi obecnie ok. 38 proc., podczas gdy zazwyczaj sięga ok. 20 proc. - Duża część załogi, nie chcąc brać udziału w strajku, znalazła rozwiązanie w postaci różnego rodzaju zwolnień lekarskich czy wzięcia urlopu - mówił prezes JSW.
List do pracowników
W poniedziałek zarząd JSW napisał do załogi kolejny list otwarty, w którym wezwał związki "do natychmiastowego zaprzestania akcji strajkowej i wznowienia przerwanych w piątek rozmów". "Nie było i nie ma żadnych przeszkód, aby te rozmowy toczyły się nadal bez wstrzymywania ruchu naszych zakładów" - zaapelował zarząd, wskazując na pogarszającą się wskutek strajku sytuację finansową spółki, a także np. stan podziemnych wyrobisk.
Podczas konferencji zarząd JSW poinformował, że zaprosił związki na kolejne rozmowy - na poniedziałek na godz. 13. Prezes Zagórowski zapewnił jednocześnie, że zarząd będzie „konsekwentnie dążył” do przystosowywania spółki do obecnych warunków rynkowych. - Cyfry (…) pokazują, że spółka musi dostosować swoje koszty i poziom inwestycji do przychodów, które będzie realizowała w 2015 r., a w przyszłości musi podnieść efektywność - mówił Zagórowski. - Rok 2015 będzie takim rokiem, gdzie musimy dostosować firmę po to, aby ochronić miejsca pracy. To przyrzeczenie, które daliśmy pracownikom, związane z tym, że nie chcemy likwidować miejsc pracy, chcemy utrzymać miejsca pracy w JSW, nie mamy w planach zamykania kopalń, czy ograniczania wydobycia, a wręcz to wydobycie coraz większe powinno następować, chcemy dotrzymać te obietnice dla pracowników - zaznaczył Zagórowski.
Program naprawczy
Prezes JSW wyjaśniał, że przygotowany przez zarząd program naprawczy zakłada dwa typy działań: ochronę płynności w najbliższym okresie (co wiąże się m.in. z zapewnieniem środków na wypłacanie pensji pracownikom i inne zobowiązania spółki) oraz "długookresowe działania systemowe" zakładające m.in. wprowadzenie modelu organizacyjnego na kształt rozwiązań działających w prywatnej kopalni Silesia (w tym sześciodniowy tydzień pracy przy pięciu dniach pracy dla pracowników). Zarząd JSW chce również zmian w wypłacaniu czternastej pensji (obecnie dla spółki to koszt rzędu 250 mln zł rocznie). Byłaby ona uzależniona od wyników spółki. Jeśli będzie miała zysk, czternasta pensja mogłaby, zdaniem Zagórowskiego, wynosić nawet 20 proc. zysku spółki. 30 proc. byłoby dla akcjonariuszy, a pozostała część pozostawałaby w spółce. Przeznaczana byłaby na rozwój i proces inwestycyjny oraz na wypadek dekoniunktury. Wiceprezes JSW ds. finansowych Robert Kozłowski wskazał, że spółka ma środki własne zapewniające jej płynność na najbliższe tygodnie. Zaznaczył, że skutek strajku, mierzony planowanymi utraconymi przychodami w stosunku do tzw. planu techniczno-ekonomicznego spółki w okresie od początku roku do końca marca br., sięga ok. 130 mln zł. - W pewnym stopniu prowadzona jest sprzedaż ze zwałów spółki do odbiorców końcowych i dlatego nie w pełni skutki utraconej produkcji przekładają się ilościowo i wartościowo na skutki utraconej sprzedaży - zaznaczył Kozłowski. - Ta kwota ok. 130 mln zł ujemnego odchylenia od planu do końca marca mniej więcej odpowiada wycenie tych uzgodnień, które na piątek zostały dokonane ze stroną społeczną w obszarze ograniczeń związanych z kosztami pracy. Wycena tych ograniczeń na rok 2015 to ok. 140 mln zł – ona co najwyżej neutralizuje ujemne skutki strajku po stronie utraconych przychodów do końca marca br. - tłumaczył wiceprezes.
Odbiorcy zaniepokojeni
Wiceprezes JSW ds. handlu Grzegorz Czornik powiedział, że odbiorcy są poważnie zaniepokojeni wobec braku sprzedaży ok. 450 tys. ton węgla przez dziewięć dotychczasowych dni strajku. Spółka dla większości odbiorców, przede wszystkim koksowni, jest strategicznym dostawcą. - Wiele z nich już podjęło działania i rozpoczęło zakupy z innych źródeł. Krótkoterminowo nie są w stanie zabezpieczyć 100 proc. swoich potrzeb; ale jak mówią, długoterminowo duża część z nich najprawdopodobniej przejrzy swoje strategie zakupowe w przyszłości. Nie potrafimy dziś oszacować, jakie będą skutki działań naszych odbiorców, dlatego, że nie zakończył się strajk. Ze wszystkimi odbiorcami zadeklarowaliśmy natychmiastowe rozmowy po zakończeniu strajku - wskazał Czornik. Poinformował też, że koksownie w grupie kapitałowej JSW po paru dniach strajku (w ub. tygodniu) o ok. 40-50 proc. ograniczyły swoją produkcję, aby chronić instalacje. Oznacza to m.in., że także one nie realizują swoich kontraktów. - Koksownie nie zabezpieczają się na strajk trwający ponad dwa tygodnie; zabezpieczają się na problemy związane głównie z logistyką - zastrzegł Czornik. Wiceprezes ds. technicznych Jerzy Borecki zaakcentował z kolei, że strajk przekłada się na sytuację pod ziemią. Przestój ścian wpływa na rosnące w nich zagrożenia: pożarowe, zagrożenie zawałami, a także pogarszający się stan techniczny kilku tysięcy znajdujących się pod ziemią, nieużywanych i niekonserwowanych w normalnym trybie maszyn. Według Boreckiego poziom zagrożenia pożarowego w pięciu ścianach już teraz grozi pożarami endogenicznymi, co wiąże się z koniecznością otamowywania takich rejonów na co najmniej kilka miesięcy. We wszystkich ścianach rośnie też zagrożenie zawałowe, przekładające się na utrudnienia przy ponownym uruchamianiu wydobycia.
Kolejna doba strajku
W poniedziałek rano rozpoczęła się trzynasta doba strajku w JSW. Od zeszłego poniedziałku do piątku trwały rozmowy związkowców i zarządu spółki - z udziałem mediatora, b. wicepremiera i b. ministra pracy Longina Komołowskiego. W piątek rano strony parafowały kierowany do rady nadzorczej JSW protokół uzgodnień i rozbieżności. W weekend rzecznik sztabu protestacyjnego Piotr Szereda sygnalizował, że zgodnie z decyzją załóg strajk trwa nadal, a jego uczestnicy czekają na decyzje rady nadzorczej. - Przede wszystkim punktem zapalnym jest prezes spółki. Jeśli zdecydujemy się na obniżenie wynagrodzeń, to chcemy wymienić ekipę zarządu, zwłaszcza prezesa. Jeśli (rada – red.) tego nie zrobi, strajk zaostrzymy – mówił Szereda, nawiązując do głównego postulatu strajkujących, odwołania Zagórowskiego. Strajk w JSW rozpoczął się 28 stycznia w następstwie ogłoszenia przez zarząd planu oszczędnościowego uzasadnianego potrzebą poprawy kondycji firmy. Parafowany w piątek protokół uzgodnień i rozbieżności zakłada m.in. czasowe zawieszenie niektórych postanowień porozumienia zawartego przed debiutem giełdowym spółki oraz innych dotychczas obowiązujących w JSW dokumentów (regulacji i porozumień).
Autor: mn, tl//km / Źródło: PAP