Część samorządów sprzeciwia się pomysłowi wicepremiera Jacka Sasina, który poprosił je o włączenie się w dystrybucję węgla. - To jest przemyślana strategia, zrzucenie odpowiedzialności na samorządy, bo zbliża się zima, ona będzie ciężka, więc musi się znaleźć kozioł ofiarny - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 Wadim Tyszkiewicz, senator niezależny. Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki, podkreślał, że "trzeba zatrzymać exodus ludzi z górnictwa i wstrzymać nieszczęsną likwidację kopalń, w których są zasoby węgla".
Wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin w poniedziałek zwrócił się do samorządów z prośbą, "aby zaangażowały się w dystrybucję węgla mając spółki komunalne, różnego rodzaju przedsiębiorstwa". - Dzięki temu mają możliwość kupować węgiel bezpośrednio u importera i sprzedawać go z dużo mniejszym narzutem - wskazywał szef MAP.
Pomysł jest krytykowany przez samorządowców. - Dzisiaj możemy protestować, możemy apelować, żeby rząd nie zarzynał samorządów. Uważam, że to jest przemyślana strategia, po pierwsze zrzucenie odpowiedzialności na samorządy, bo zbliża się zima, ona będzie ciężka, więc musi się znaleźć kozioł ofiarny - komentował w "Faktach po Faktach" w TVN24 Wadim Tyszkiewicz, senator niezależny, członek zarządu Związku Miast Polskich.
"Według nas to jest pułapka, dlatego wychodzimy na ulice"
W jego ocenie to też "szukanie pomocy i ratunku, bo samorządy mają określoną moc". Jak zwracał uwagę "samorządy już ratowały ten rząd wielokrotnie", m.in. w trakcie pandemii COVID-19. - Bez samorządu naprawdę byśmy wyglądali dużo gorzej w Covidzie, już nie będę mówił o respiratorach i wszystkich historiach z tym związanych. Przypomnę - uchodźcy, Ukraina, to tak naprawdę samorządy stanęły na wysokości zadania, i ostatni przykład - Odra. To samorządowcy pierwsi byli na linii frontu w walce z żywiołem, więc samorządowcy potrafią zrobić wiele rzeczy, ale nie będą brali na siebie ciężaru odpowiedzialności za błędy tego rządu - podkreślił Tyszkiewicz.
- Według nas to jest pułapka, dlatego wychodzimy na ulice - zapowiedział senator. W piątek protest ma się odbyć na ulicach Warszawy. - Będziemy protestować przeciwko manipulowaniu danymi, na zrzucaniu odpowiedzialności na samorządy. Nie możemy sobie na to pozwolić - powiedział członek zarządu Związku Miast Polskich.
Wadim Tyszkiewicz zwracał przy tym uwagę na rządowy projekt ustawy o ochronie ludności. - Samorządy są zagrożone. (...), ona mówi o tym, że na przykład można wprowadzić ze względu na to, że samorządowiec nie będzie wykonywał polecenia wojewody, będzie można wprowadzić komisarza. Wyobrażacie sobie państwo, że powiedzmy władze Warszawy powiedzą, że nie będą handlować węglem, bo od tego są specjaliści i wojewoda wprowadzi komisarza do Warszawy. Takie scenariusze są możliwe - ocenił senator.
Czytaj także Konkret24: Ustawa o ochronie ludności: "totalitaryzm" i "pełna kontrola"? Które zapisy są naprawdę rewolucją
Samorządowcy zwracają uwagę, że nie mają takich kompetencji, aby angażować się w dystrybucję węgla. - Trudno o kompetencje, już pomijając formalne kompetencje, ale chodzi też o kompetencje zawodowe, oni nie mają ludzi, którzy to potrafią robić. Poza tym, każde kupowanie od kogoś wymaga gwarancji finansowych, ten samorząd musiałby zagwarantować zdolność i wypłacalność do nabycia określonej ilości węgla, który jest bardzo drogi i nie zawsze musi znaleźć nabywcę, bo ten węgiel jest drogi, kiedy go kupują zagranicą i za drogi, żeby go kupił polski odbiorca - tłumaczył Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki.
Zwiększenie krajowego wydobycia
W jego ocenie, "to podwójne ryzyko". - Cały czas szukamy sposobu na to, żeby podzielić się utrapieniem wynikającym z wysokich kosztów energii elektrycznej, wysokich kosztów węgla, szukając narzędzia pomocy w tej całej sytuacji w polityce fiskalnej, w obciążeniach, przenoszeniu kosztów na różne podmioty, a eliminujemy zjawisko podstawowe, eliminujemy zagadnienie, które by rozwiązało znakomitą część tych wszystkich problemów, czyli zwiększenie wydobycia węgla krajowego, który będzie tańszy i łatwiej dostępny - powiedział gość "Faktów po Faktach" w TVN24.
Jak wskazał, jest możliwe w krótkim czasie zastąpienie części rosyjskiego węgla poprzez zwiększenie krajowego wydobycia. - Gwarantuje, że nie można tego zrobić tak, żeby to dawało efekt 9 milionów ton, czyli tego, który ubył po embargo importu węgla z Rosji na tę zimę, ale na pewno przynajmniej 20-30 procent tej wielkości byśmy zdążyli pokryć - powiedział Markowski.
Były wiceminister gospodarki podkreślił, że "trzeba zatrzymać exodus ludzi z górnictwa i wstrzymać nieszczęsną likwidację kopalń, w których są zasoby węgla kamiennego". W jego ocenie "to wszystko się jeszcze da zrobić". - Trudno o stan wyższej konieczności niż ten, który mamy teraz - zauważył Markowski.
- Trzeba zatrzymać procesy, które się dzieją w dalszym ciągu, z górnictwa od początku roku odeszło 4 tysiące górników, ludzi o najwyższych kwalifikacjach, którzy zostali przekupieni odprawami finansowanymi przez rząd, po 120 tysięcy złotych każdy, tylko po to, żeby sobie poszli i później pan premier ma apele do załóg górniczych, żeby zwiększyli wydajność i wydobycie. Kto ma zwiększyć tą wydajność, skoro wszyscy już sobie poszli, którzy potrafili to robić - podsumował.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: TVN24