Resort zdrowia chce wydać 750 milionów złotych na szpitalne oddziały ratunkowe. Kryteria ich dofinansowania zostały jednak stworzone tak, aby wykluczyć SOR-y w dużych miastach. Pieniądze mają trafić tam, gdzie PiS ma najwięcej poparcia - pisze "Gazeta Wyborcza". - Ten konkurs to atak PiS na miasta, kolejny zresztą. Wyklucza prawie trzy czwarte SOR-ów, i to tych największych z największą liczbą pacjentów - komentuje Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich.
Pieniądze na inwestycje w SOR-ach mają pochodzić z Funduszu Medycznego, który powstał w 2020 r. Fundusz ma dostawać z budżetu 4 mld zł rocznie.
Jak pisze "GW" kryteria, według których mają być oceniane projekty zgłaszane przez szpitale, "wprawiają w osłupienie ekspertów". "Przede wszystkim dlatego, że obowiązuje w nich zasada >>wszystko albo nic<<. Czyli albo dostaje się maksymalną liczbę punktów za spełnienie danego kryterium, albo zero. Zdumienie budzi także rozpiętość między liczbą punktów za spełnienie kryteriów" - czytamy w artykule.
Kontrowersyjne kryteria
I tak na przykład za to, że szpital nie ma tomografu albo ma stary aparat (7-9 lat) i robi na nim mało badań, jest 36 pkt. Za to, że szpital ma nowszy tomograf i robi dużo badań, nie ma ani jednego punktu. Za to, że w SOR-ze po inwestycji poprawi się bezpieczeństwo chorych i sprawniej będzie przebiegać triaż, jest tylko 10 pkt. Ale za to, że liczba wizyt pacjentów na danym oddziale w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców województwa jest równa bądź większa od średniej wojewódzkiej, są aż 233 pkt. Za to, że szpital ma także centrum urazowe, czyli może diagnozować i operować pacjentów z najcięższymi wielonarządowymi urazami, jest tylko 15 pkt. Ale za to, że 62 proc. pacjentów danego SOR-u jest spoza powiatu, w którym jest oddział, są aż 62 pkt.
"GW" zwraca szczególną uwagę na kryterium dotyczące gęstości zaludnienia. Wszystko dlatego, że SOR może otrzymać aż 430 punktów, gdy mieści się w powiecie, w którym gęstość zaludnienia jest mniejsza niż 805 mieszkańców na kilometr kwadratowy. Spełnienie tylko tego warunku wystarczy, aby oferta szpitala była rozważana w konkursie, bowiem minimum wynosi 350 punktów.
"SOR-ów jest w kraju 243. Przy takich kryteriach odpadają praktycznie wszystkie oddziały ratunkowe w dużych miastach. W aglomeracji górnośląskiej do konkursu nie łapie się żaden, bo mieszka w niej za dużo ludzi i nikt nie jeździ na SOR do sąsiedniego powiatu. Co innego np. Podkarpacie. Z 14 oddziałów ratunkowych kryterium gęstości zaludnienia w powiecie spełnia aż 11, m.in. w Dębicy, Leżajsku, Łucku, Lesku i Stalowej Woli. Na Podlasiu kryterium gęstości zaludnienia nie spełniają tylko SOR-y w Białymstoku. Kluczowe 430 pkt dostaną te w Augustowie, Bielsku Podlaskim, Hajnówce, Łapach, Sokółce, Grajewie, Wysokiem Mazowieckie, Zambrowie i Suwałkach" - pisze "GW".
Jak podkreśla dziennik, dyrektorzy szpitali "nie mają złudzeń". - Najpierw było ustalanie, komu chcą dać te pieniądze, a potem dopasowano kryteria - mówi jeden z rozmówców dziennika.
Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich tłumaczy, że spośród 66 miast na prawach powiatu 430 punktów za niską gęstość zaludnienia może dostać tylko Jelenia Góra, bo ma duży obszar niezurbanizowany, Dąbrowa Górnicza, bo ma rozległą Hutę Katowice, Jaworzno, bo ma elektrownię, i Zielona Góra, bo połączyła się ze wsią. Szkoda gadać. - Ten konkurs to atak PiS na miasta, kolejny zresztą. Wyklucza prawie trzy czwarte SOR-ów, i to tych największych z największą liczbą pacjentów - dodaje.
Ministerstwo Zdrowia nie odpowiedziało na pytania "GW" o to, kto przygotowywał kryteria oraz dlaczego przyjęto zasadę "wszystko albo nic".
Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock