Likwidacja składek na ZUS i NFZ? Takie propozycje przedstawiła premier Ewa Kopacz. Goście "Bilansu" w TVN24 Biznes i Świat jeszcze przed ogłoszeniem oficjalnej decyzji komentowali takie propozycje.
Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z Konfederacji Lewiatan oceniła, że w projekcie budżetu na przyszły roku nie są przewidziany większe wydatki związane z reformą. - To oznacza, że musi być jakiś sposób na to żeby pokryć te wydatki (powstałe w wyniku reformy - red.) - oceniła.
- To co mnie przychodzi do głowy, to jest podniesienie podatku. Eliminujemy składki na Fundusz Ubezpieczeń Społecznych, natomiast będziemy musieli podnieść stawkę podatku dochodowego. W efekcie 'na rękę' będziemy więcej otrzymywać dzięki tym rozwiązaniom - dodała.
Ile dokładnie?
Według różnych spekulacji podwyżka podatków mogłaby być znacząca. - Obejmie te dochody, które dzisiaj nie są oskładkowane - wskazywała Starczewska-Krzysztoszek. Jej zdaniem luka, która powstanie we wpływach do budżetu z tego tytułu, że nie będziemy płacić na FUS to mniej więcej 57 mld zł. Alternatywnym rozwiązaniem mogłoby być zatem podniesienie innych podatków.
- To oznacza, że trzeba byłoby podnieść podatek VAT - oceniła przedstawicielka Konfederacji Lewiatan. Jak tłumaczyła, 1 punkt procentowy VAT w górę oznacza wpływy do budżetu wynoszące około 5 mld.
Magia nazwiska
- To jest z jednej strony zasypywanie i eleganckie wyjście z problemu tzw. umów śmieciowych - ocenił z kolei Wojciech Warski z Business Centre Club. - Gdyby nie firmowało tego nazwisko Lewandowskiego, to pewnie bym się nad tym tak intensywnie zastanawiał - zdradził. - To jest człowiek z poukładaną głową i na pewno jakiegoś idiotyzmu przedwyborczego by nie wypuścił - argumentował.
Oceniał, że "obecną sytuację w oskładkowaniu i opodatkowaniu mamy ekstremalnie skomplikowaną".
Należy bowiem pamiętać, że składki są płacone zarówno po stronie pracodawcy jak i po stronie pracownika. - Uproszczenie tego systemu jest wartością samą w sobie, a być może też pokaże jakie są faktycznie koszty każdego etatu w firmie - stwierdził Warski.
Jego zdaniem, dzięki takiemu rozwiązaniu "na rękę" będzie zarabiać więcej, "ale na końcu, to musi się zbilansować, będzie to trzeba potraktować podatkiem".
"To jest obiecanka"
Jak wskazywał z kolei Robert Gwiazdowski, ekspert w dziedzinie podatków w Centrum im. Adama Smitha, "pomysł jest na pewno bardzo dobry". Jednocześnie przypomniał jednak, że taki pomysł pojawiał się już kilkanaście lat temu.
- Najgorszym podatkiem jaki można sobie wyobrazić jest podatek celowy nazywany składką na ubezpieczenie zdrowotne i ubezpieczenie emerytalne. Dlatego, że najbardziej uderza w młodych ludzi. Tych, którzy mają mało pieniędzy i stosunkowo mało zarabiają, ale za to mają duże potrzeby - argumentował.
Jego zdaniem system podatkowy oparty na opodatkowaniu pracy prowadzi do bardzo negatywnych konsekwencji.- Spada dzietność, bo w rodzinie muszą pracować dwie osoby. To jest przymus ekonomiczny, to nie jest kwestia wyboru - tłumaczył Gwiazdowski.
Ekspert nie wierzy jednak w powodzenie tego projektu. - Nie wierzę, że Platforma chce to naprawdę zrobić. To jest obiecanka - stwierdził.
Autor: mb/mn / Źródło: TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: TVN24BiŚ