Ograniczone możliwości kontaktu z analitykami banku centralnego, swobodnego wykonywania telefonów czy zbyt krótkie posiedzenia Rady Polityki Pieniężnej - to tylko niektóre z zarzutów części członków RPP wobec kierownictwa Narodowego Banku Polskiego. Bank centralny zarzutom zaprzecza, a pozostali członkowie Rady rozważają nawet złożenie zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w związku z ostatnimi wypowiedziami publicznymi i tekstami członków RPP.
W ostatnim czasie niektórzy członkowie Rady Polityki Pieniężnej zwracali uwagę na nieprawidłowości w funkcjonowaniu tej instytucji.
Dostęp do analiz i informacji
W niedzielę członkini RPP Joanna Tyrowicz opublikowała na portalu LinkedIn własną wersję komunikatu po posiedzeniu RPP wraz z uzasadnieniem.
Jak napisała, nie wiadomo z czego wynika wysoka inflacja w Polsce, bo od 2019 roku nie prowadzi się analiz mechanizmów cenotwórczych, a "wszystkie stwierdzenia na temat przyczyn są nieuprawnione". Później doprecyzowała, że NBP opisuje zachowanie cen, ale brak jest analiz mechanizmów procesów cenotwórczych.
W czwartek w programie "Rozmowa Piaseckiego" na antenie TVN24 Przemysław Litwiniuk powiedział, że w komunikatach NBP napisane było między innym, że "członkowie Rady Polityki Pieniężnej mają dostęp do wszystkich informacji i analiz NBP, taki sam jak w poprzednich kadencjach".
- Co najmniej dwa razy prosiłem służby prawne banku centralnego o przygotowanie mi wykazu zmian w regulaminie Rady Polityki Pieniężnej i innych dokumentach, które zostały dokonane tuż przed powołaniem mnie i pana Ludwika Koteckiego do Rady Polityki Pieniężnej - mówił. Dodał, że czas na przygotowanie dokumentów się nie znalazł.
Członek RPP powiedział, że z pomocą przyszedł mu raport Najwyższej Izby Kontroli. Dodał, że "jest wystąpienie pokontrolne z 1 czerwca 2022 roku NIK, w którym omówiono i oceniono zmiany w regulaminie RPP". Litwiniuk przekazał, że par 14. ust. 5 regulaminu, który został usunięty w listopadzie ubiegłego roku z regulaminu rady, brzmiał: "Rada na bieżąco otrzymuje w NBP materiały o charakterze statystycznym, informacyjnym i analitycznym niezbędne do wykonywania przez nią obowiązków".
- W związku z tym twierdzenie, że jest tak jak było, jest pozbawione podstaw faktycznych. To twierdzenie jest skrajnie nieprawdziwe, a podawanie takich komunikatów opinii publicznej jest zwyczajnym nadużyciem - powiedział członek RPP.
Telefony do analityków NBP
Przemysław Litwiniuk mówił w TVN24 także, iż NBP ma zapewnić członkom RPP "możliwość funkcjonowania". - Natomiast dwa dni przed objęciem mandatu w Radzie Polityki Pieniężnej otrzymałem pismo z 24 stycznia 2022 roku, w którym dyrektor gabinetu prezesa pani Kamila Sukiennik napisała, że "uprzejmie prosi, żeby wszelkie państwa kontakty z departamentami, oddziałami okręgowymi oraz bezpośrednio pracownikami NBP odbywały się za pośrednictwem gabinetu prezesa" - powiedział. Litwiniuk dodał, że "decyduje on, czy możemy się spotkać, czy nie możemy się spotkać".
Wcześniej pytany w radiu TOK FM o to, czy członek RPP może spotykać się ze staffem, czyli pracownikami i analitykami NBP, odpowiedział, że tylko za zgodą dyrektora gabinetu prezesa. - Moja karta wejściowa działa tylko na korytarz RPP. Aby spotkać się z analitykami, żeby porozmawiać o modelach - tylko za zgodą dyrektora gabinetu prezesa. Bez takiej zgody niestety nie wolno mi się kontaktować ze staffem - powiedział Litwiniuk.
Mówiła o tym we wtorkowych "Faktach po Faktach" także Joanna Tyrowicz. - Pierwszego dnia w RPP zostałam poinformowana, że wszystkie rozmowy, które mam przeprowadzić z pracownikami banku, mają się odbywać za pośrednictwem sekretariatu. Krótko mówiąc nie mogłam do nikogo zadzwonić ze swojego biurka. Kiedy pracowałam w NBP, telefony od członków RPP na nasze biurka, to była codzienność. Zresztą jednym z bardziej miłych wspomnień, to były telefony od profesora (Jerzego) Osiatyńskiego, który zawsze dzwonił w sprawie niemal wszystkich materiałów, które opracowywaliśmy - mówiła.
Powrót do dwudniowych posiedzeń
Przemysław Litwiniuk informował w tym tygodniu także, że od dłuższego czasu część Rady bezskutecznie zabiega u prezesa NBP Adma Glapińskiego, żeby powrócić do co najmniej dwudniowego trybu obrad RPP.
- Taka formuła poszerza możliwości, po pierwsze omówienia materiałów, po drugie, zmodyfikowania ich treści. Jak wiadomo, dokumenty RPP cechują się swoistym wordingiem, wyrażeniami, które nie są bez znaczenia dla ich interpretacji przez rynki finansowe. (...) W związku z tym, jeżeli na posiedzeniu decyzyjnym chcemy dokonać zmian w np. projekcie założeń polityki pieniężnej, w opinii do budżetu państwa, czy chociażby w minutes, to napotykamy na problem przełożenia tego z języka potocznego, bo takim się każdy z nas posługuje, na język komunikacji z rynkami. Gdybyśmy mogli operować z wyprzedzeniem, to na pewno byłoby to korzystniejsze - stwierdził w TOK FM.
- Zgłaszamy takie postulaty, niestety są one bez odzewu. To nie jest tak, że pan prezes odmawia. Po prostu ad calendas graecas odkłada uwzględnienie tych postulatów - dodał.
Od wybuchu pandemii COVID-19 wiosną 2020 r. RPP obraduje na posiedzeniu decyzyjnym raz w miesiącu (za wyjątkiem sierpnia, gdy posiedzenie jest niedecyzyjne). Przed pandemią RPP obradowała 2 razy w miesiącu: na dwudniowym posiedzeniu decyzyjnym oraz na jednodniowym niedecyzyjnym (inaczej niż wskazano w oświadczeniu NBP).
Co odpowiada NBP
"Prezes NBP proponował członkom Rady powrót do rytmu i częstotliwości spotkań sprzed pandemii (dwa razy w miesiącu posiedzenie decyzyjne dwudniowe). Prof. Litwiniuk nie wykazał żadnego zainteresowania tą propozycją" - napisano w opublikowanym w poniedziałek oświadczeniu NBP.
"Członkowie RPP mają dostęp do wszystkich informacji i analiz NBP taki sam jak w poprzednich kadencjach RPP" - dodano.
"Na podstawie informacji przekazywanych w mediach przez dwóch członków RPP dokonano szczegółowej kontroli możliwości wejścia do NBP, spotkań z pracownikami, oraz wykonywania połączeń telefonicznych" - napisało ponadto na Twitterze biuro prasowe NBP.
Dodało też: "Kontrola Departamentu Bezpieczeństwa NBP wykazała, że wszyscy członkowie RPP mają przydzielony stały dostęp do banku, spotkań oraz połączeń telefonicznych i wielokrotnie z tych możliwości skorzystali".
W środowym "ważnym komunikacie" stwierdzono, że "setki analiz dostarczonych z NBP, opracowywanych przez wybitnych ekonomistów, pozostają nietknięte. Płacone są bardzo wysokie wynagrodzenia (ponad 37 tys. PLN miesięcznie) za studiowanie analiz i walkę z inflacją, tymczasem lepiej się pokłócić z większością tłumacząc, że nie można czytać analiz, bo ktoś blokuje klamki i nie odbiera telefonów, jak potrzebne są objaśnienia?".
Będzie zawiadomienie do prokuratury?
Wcześniej, we wtorek na stronie internetowej Narodowego Banku Polskiego opublikowano ponadto oświadczenie, w którym niektórzy członkowie RPP uznali za zasadne rozważenie skierowania zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w związku z ostatnimi wypowiedziami publicznymi i tekstami innych członków RPP.
"(...) Nie akceptujemy i wyrażamy skrajną dezaprobatę wobec działań, które w naszej ocenie mogą stanowić naruszenie przepisów prawa a w związku z którymi uznajemy za zasadne rozważenie skierowania w tej sprawie zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa" - dodano.
Pod oświadczeniem podpisali się następujący członkowie Rady Polityki Pieniężnej: Adam Glapiński, Cezary Kochalski, Wiesław Janczyk, Ireneusz Dąbrowski, Henryk Wnorowski. W skład RPP wchodzą także: Ludwik Kotecki, Przemysław Litwiniuk, Joanna Tyrowicz.
Straszenie prokuratorem członów RPP "statystycznie rzadkie"
Joanna Tyrowicz we wtorkowych "Faktach po Faktach" odniosła się do oświadczenia części członków RPP. - Ja nie wiem, kto i kogo straszy. Jestem bardzo prostą ekonomistką i przyjmuję proste komunikaty. Rozumiem dane, analizy. Tego nie rozumiem - powiedziała. Dodała, że nie angażuje się w bieżącą politykę, a straszenie prokuratorem członów RPP "wydaje się statystycznie rzadkie".
Na antenie TVN24 członek RPP Przemysław Litwiniuk powiedział, że po przeczytaniu komunikatu miał "mieszane uczucia". - To straszne i śmieszne - ocenił.
Członek RPP mówił, że upublicznił problemy, kiedy jego starania okazały się nieefektywne wewnątrz NBP. Jak mówił, działa proporcjonalnie. - Najpierw wewnątrz, potem przedstawiając sprawę opinii publicznej, teraz licząc na refleksję - dodał.
Zapowiedział, że "jeśli refleksji nie będzie, pójdzie do sądu". - Zaskarżę określone uchwały Rady Polityki Pieniężnej dotyczące rozlicznych zmian regulaminu Rady Polityki Pieniężnej, które ograniczały lub wyłączały możliwość sprawowania mandatu przez członków Rady Polityki Pieniężnej - mówił.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Pawel Bednarz/Shutterstock