Rok 2014 był dla rosyjskiej waluty straszliwy. Kurs dolara w Moskwie skoczył z okolic 35 rubli na wiosnę do 80 rubli w połowie grudnia. W roku 2015 rubel jest najsilniejszą walutą świata. Od końca stycznia zyskał do walut obcych ponad 25 procent. Dolar w Moskwie dziś kosztuje już tylko 52 ruble.
30 stycznia dolary w Rosji były w tym roku najdroższe – kosztowały prawie 72 ruble. Od tamtej pory rosyjska waluta systematycznie się umacnia, a proces ten w tym miesiącu nabrał tempa. Od początku kwietnia dolary w Rosji potaniały o ponad 10 procent.
Całkowita zmiana sytuacji
W oczach inwestorów na rynku walutowym wszystkie czynniki, które wywoływały w roku 2014 paniczną ucieczkę od rubla dzisiaj są już przeszłością:
- taniejąca ropa naftowa – od stycznia już nie tanieje. Baryłka Brent osiągnęła swój dołek – 47,68 USD – 13 stycznia. Dziś kosztuje 56,70 USD, czyli o blisko 20 procent więcej.
- zachodnie sankcje – o nowych nikt już nie mówi, za to coraz częściej w Europie mówi się o znoszeniu sankcji ubiegłorocznych. Albo co najmniej o tym, że kiedy po roku obowiązywania będą samoistnie wygasać, to nie wiadomo czy będzie większość za tym, aby je przedłużyć. A jeśli taka większość będzie, to możliwe, że przedłużenie będzie tylko do końca roku. W każdym razie tutaj, z rosyjskiego punktu widzenia, możliwe są niespodzianki raczej pozytywne.
- bank centralny pogłębiający recesję, bo walczy z inflacją – dopóki Rosjanie podnosili stopy procentowe, aby przeciwdziałać rosnącej inflacji, rubel tracił na wartości (napędzając inflację), bo na rynku dominowała opinia, że wyższe stopy wpędzą Rosję w głębszą recesję. Od stycznia Rosja stopy obniża, a szefowa banku centralnego mówi wprost, że nie ma zamiaru walczyć z inflacją za wszelką cenę (w domyśle: bo ważniejsza jest walka z recesją niż z inflacją). Inflacja w Rosji przekroczyła 16 procent, ale według chyba wszystkich analityków za parę miesięcy ma już zacząć spadać i za rok ma być poniżej 10 procent.
- wojna na Ukrainie – rynek nie wnika w szczegóły, skoro w mediach nikt już nie krzyczy o tym, że w Donbasie strzelają (bo faktycznie ostatnio strzelają znacznie mniej) to znaczy, że problemu nie ma.
Nie ma więc już w tej chwili żadnego powodu, aby uznawać walutę rosyjską za coś wyjątkowego, czego pod żadnym pozorem nie należy dotykać.
Pogoń za stopą zwrotu
A do tego dochodzi nowy powód zainteresowania rublem – Europa pogrąża się w ujemnych stopach procentowych. Światowe spowolnienie gospodarcze i programy skupu obligacji w strefie euro i w Japonii powodują, że nawet na rynkach rozwijających się coraz trudniej znaleźć bezpieczne inwestycje o sensownej stopie zwrotu/rentowności. Obligacje rosyjskie oczywiście trudno nazwać inwestycją superbezpieczną, ale jeśli ktoś rok temu miał do wyboru na przykład:
- obligacje rosyjskie z rentownością 8,9 proc.,
- tureckie z 9,9 proc.,
- polskie z 4,1 proc.,
- węgierskie z 5,6 proc.,
to dziś ma do wyboru:
- w Polsce 2,3 proc.,
- na Węgrzech 3,4 proc.,
- w Turcji 8 proc.,
- a w Rosji 11,6 proc.
Czyli owszem, w Rosji jest ryzyko, ale nagroda za to ryzyko zdecydowanie wzrosła w porównaniu z innymi rynkami. Stopy procentowe wszędzie spadły, ale w Rosji wzrosły. A zresztą, z drugiej strony, czy na pewno taka Turcja jest o wiele bardziej wiarygodna i bezpieczna niż Rosja? Jak ktoś chce mieć z obligacji rządowych (czyli teoretycznie bez ryzyka) więcej niż 2-3 procent rocznie, to zostały mu do inwestowania na świecie tylko takie miejsca. W Niemczech za inwestycje w obligacje dziesięcioletnie dają 0,16 proc. rocznie.
Najwyraźniej w ostatnich tygodniach coraz więcej kapitału na świecie dochodzi do wniosku, że trudno, spróbujmy w Rosji. Nawet jeśli podejmują tę decyzję z ciężkim sercem i duszą na ramieniu, to jej efekt jest taki, że napływ kapitału umacnia rubla, a przez to rosyjska waluta jest w 2015 roku najsilniejsza na świecie.
Autor: Rafał Hirsch / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock