Z deklaracji pana premiera wynika, że Sejm ma uchwalać, postulować embargo na produkty żywnościowe rolno-spożywcze z Rosji i Białorusi. Uważam to za strzał w dziesiątkę - oceniła na antenie TVN24 Monika Piątkowska, prezeska Izby Zbożowo-Paszowej. - Nie może być tak, że rozmawiamy o zamknięciu granicy polsko-ukraińskiej, a do Unii Europejskiej wjeżdżają produkty rolno-żywnościowe z Rosji czy Białorusi - podkreśliła.
Gościem TVN24 była Monika Piątkowska, prezeska Izby Zbożowo-Paszowej. Odniosła się do spotkania rolników z premierem Donaldem Tuskiem.
Premier w czwartek wziął udział w Szczycie Rolniczym w Warszawie. Zadeklarował, że polski rząd zrobi wszystko, aby ochronić polskie rolnictwo. Zapowiedział, że będzie postulował w Brukseli zawieszenie lub wycofanie zapisów Zielonego Ładu w zakresie rolnictwa. Jednocześnie rząd będzie działał na rzecz objęcia embargiem rosyjskich i białoruskich produktów rolnych.
- Nie powiedziałabym, że nie ma efektów z rozmów z premierem. To było bardzo dobre spotkanie. Przez wiele lat premier (Morawiecki - przyp. red.) nie spotkał się z rolnikami. To było pierwsze spotkanie od dekad. To na pewno. I trwało cztery godziny. Miejmy świadomość tego, że nie było to środowisko jakoś specjalnie wielbiące tego premiera, a jednak spotkanie było bardzo merytoryczne i momentami emocjonalne, ale nie nadmiernie - oceniła.
Czytaj więcej: Donald Tusk rozmawiał z rolnikami. "Nie ściemniałem. Wiem, co jest w moim zasięgu, co jest możliwe"
Jeśli zamknięcie granic, to "w obie strony"
Podkreśliła, że jest "pozytywnie zbudowana faktem, że premier polskiego rządu ma całkiem sporą wiedzę na temat rolnictwa". - To było widać po pytaniach, po odpowiedziach, po pewnych deklaracjach - zaznaczyła. - Tam były różne środowiska mające różne interesy. Szukaliśmy wszyscy tych punktów, które są wspólne. Konkret ze strony rolników to zamknąć granicę polsko-ukraińską. Dialog ze strony rządu: tak, ale jak ją zamkniemy, to to działa w obie strony. Dzisiaj mamy dodatni bilans handlowy z Ukrainą, ponad 31 miliardów - podała. Monika Piątkowska przypomniała, że "premier mówił, że jest po rozmowie ze stroną ukraińską, która nawet to akceptuje, tylko w obie strony."
- Puścimy pomoc militarną, humanitarną, reszta nie pojedzie. Środowiska zajmujące się produkcją nabiału, mleczarze mają inne zdanie. Dlatego, że tam jest dla nich biznes, tam eksport kwitnie - wytłumaczyła.
- Mamy Unie Europejską, mamy Stany Zjednoczone, mamy Kijów, z którymi pan premier powiedział, że rozmawiał. Pamiętajmy, to nie padło, ale taki jest mój domysł, że jesteśmy w przededniu otrzymania sporych środków z Unii Europejskiej. To trzeba wszystko wywarzyć - zauważyła Monika Piątkowska.
Komisja Europejska pod koniec lutego bieżącego roku podjęła dwie decyzje w sprawie odblokowania unijnych środków dla Polski. Chodzi o Krajowy Plan Odbudowy (KPO) i fundusze spójności. Do Polski ma trafić łącznie około 600 miliardów złotych.
Przeczytaj: Potężne pieniądze dla Polski. Jest decyzja
Piątkowska: uważam to za strzał w dziesiątkę
Gość TVN24 podkreśliła, że "premier powiedział też jedną rzecz ważną i prawdziwą".
- Za kilka tygodni, jak zamkną granicę, to jest takie ryzyko, powiem, że wręcz pewność, że przyjdziecie do mnie, rolnicy, i przekażecie, że ceny nie poszły w górę. Co wtedy waszym zdaniem mam zrobić? Bo zamknięcie granic cen nie podniesie - cytowała Donalda Tuska. Przekazała również, że z "deklaracji pana premiera wynika, że Sejm ma w przyszłym tygodniu uchwalać, postulować embargo na produkty żywnościowe rolno-spożywcze z Rosji i Białorusi".
- Uważam to za strzał w dziesiątkę. Nie może być tak, że rozmawiamy o zamknięciu granicy polsko-ukraińskiej, a do Unii Europejskiej wjeżdżają produkty rolno-żywnościowe z Rosji czy Białorusi - stwierdziła.
Źródło: tvn24.pl