Zgodnie z planem Komisja Kodyfikacyjna Prawa Pracy przyjęła dzisiaj dwa projekty nowych Kodeksów pracy - indywidualnego i zbiorowego. Przyjęte propozycje nowych przepisów oceniła w programie "Biznes dla ludzi" TVN24 BiS prof. Monika Gładoch, wiceprzewodnicząca Komisji Kodyfikacyjnej. Projekty kodeksów nie są gotowymi projektami ustaw. O tym, czy nadać im dalszy bieg, zdecyduje minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska.
Wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej Marcin Zieleniecki, który przez ostatnie osiemnaście miesięcy przewodniczył pracom komisji przypomniał w środę, że obowiązujący Kodeks pracy ma ponad 40 lat i był wielokrotnie nowelizowany. Stąd potrzeba nowych przepisów. - Przekazujemy Ministerstwu Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej propozycje rozwiązań przygotowane przez ekspertów prawa pracy - powiedział wiceminister.
Znikną umowy cywilnoprawne?
Zieleniecki zwrócił uwagę, że podczas prac eksperci uznali m.in., że artykuł, który mówi o nawiązywaniu stosunku pracy, jest nieskuteczny. Przypomniał, że Polska jest rekordzistą, jeśli chodzi o liczbę osób, pracujących na podstawie umów cywilnoprawnych lub terminowych umowach o pracę. Unijna średnia to 14 proc. W Polsce to 27 procent - podkreślił wiceminister.
Ma to się zmienić, jeśli propozycje wejdą w życie w takim kształcie. Prof. Monika Gładoch, wiceprzewodnicząca Komisji z ramienia Pracodawców RP, która dziś gościła w w programie "Biznes dla ludzi" na antenie TVN24 BiS, pytana przez Roberta Stanilewicza, czy dla rynku pracy oznacza to zniknięcie umów cywilnoprawnych, odpowiedziała, że (jej zdaniem) przedsiębiorcy nie zrezygnują z zatrudniania na zlecenie, a jedynie będą obawiać się ewentualnego pozwu do sądu pracy.
- Nie będą rezygnować (z umów cywilnoprawnych), tylko będą ryzykować bardziej niż teraz - powiedziała w TVN24 BiS.
Jak mówiła, nowe przepisy oznaczałyby zmianę podmiotu, który będzie musiał udowodnić przed sądem stosunek pracy. - Stroną, która ma udowadniać będzie już nie pracownik, który musiał wszystkie cechy stosunku pracy wykazywać przed sądem. Teraz pracodawca będzie musiał wykazywać, że nie był kierownikiem wobec, np. zleceniobiorcy - tłumaczyła ekspertka.
Nowe typy umów
W nowym Kodeksie pracy mają znaleźć się trzy dodatkowe typy umów. Umowa na pracę nieetatową, którą będą mogli zawierać studenci i emeryci. Ponadto mają pojawić się umowy na pracę dorywczą (do 35 dni z jednym pracodawcą) oraz umowy o pracę sezonową (maksymalnie do 150 dni w roku).
- To jest całkowite zaprzeczenie funkcji ochronnej, jaka jest w Kodeksie pracy - oceniła Gładoch. - Czym się różni ta umowa od zlecenia? Kilkudniowym urlopem i świadectwem pracy - tłumaczyła.
Co więcej, jak wyjaśniała ekspertka, taką umowę pracodawca może rozwiązać z każdym pracownikiem, m.in. z kobietą w ciąży czy z pracownikiem w wieku przedemerytalnym.
- Nie działa w ogóle szczególna ochrona - mówiła ekspertka Pracodawców RP.
Trudne do rozwiązania
Gładoch zwróciła uwagę na dwuznaczność proponowanych zmian. - W Kodeksie pracy będziemy mieć umowy na dwóch różnych biegunach: umowy na czas nieokreślony, które będzie bardzo trudno rozwiązać i te bardzo słabe, elastyczne, które nie dają żadnej stabilizacji zatrudnienia pracownika - podsumowała.
Umowy pracownicze mają być bowiem także trudniejsze do rozwiązania. Pracodawca będzie musiał, zamiast zwolnienia, spróbować przenieść pracownika na inne stanowisko. Jeżeli nie, "to przed sądem będzie musiał udowodnić, że faktycznie takiego stanowiska nie miał" - wyjaśniała Gładoch.
Łatwiej ma być w firmach zatrudniających do 10 osób. Tacy przedsiębiorcy będą mogli zwolnić pracownika bez podania przyczyny, wraz z wypłatą odpowiedniego świadczenia. Jego wysokość miałaby zależeć od stażu pracy zatrudnionego i wynieść od jednego do trzech miesięcznych wynagrodzeń.
- Dla mnie to taki sygnał: "zatrudniając do 10 pracowników, mogę sobie lekceważyć przepisy prawa pracy" - oceniła ekspertka.
Co z urlopami?
Mowy kodeks ma wprowadzić też 26-dniowy urlop dla wszystkich pracowników, bez względu na staż pracy. Pracownik będzie miał czas na wykorzystanie urlopu do stycznia kolejnego roku. - To jest graniczna data. Chyba że pracownik zostanie zatrudniony po 30 października. Wówczas ta data przedłuża się do marca - wyjaśniała Gładoch.
Oprócz tego, mimo że Komisja planowała inaczej, utrzymany ma zostać urlop na żądanie. Gładoch zaznaczyła, że tylko w nadzwyczajnych sytuacjach pracodawca będzie mógł odmówić jego udzielenia.
To nie gotowe projekty ustaw
Projekty kodeksów nie są gotowymi projektami ustaw. O tym, czy nadać im dalszy bieg zdecyduje Elżbieta Rafalska, kierująca resortem pracy.
Autor: ps//sta / Źródło: TVN24 BiS, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock