Kilkaset osób wciąż demonstruje w czwartek w trakcie kolejnej tury rozmów związków z zarządem Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Przed siedzibą spółki w Jastrzębiu-Zdroju stanęły namioty związkowców. Protestujący krzyczą, od czasu do czasu odpalają petardy.
Czwartkowe rozmowy rozpoczęły się ok. godz. 15. Już wcześniej przed budynkiem spółki zaczęły zbierać się grupki demonstrantów. Protestujący mieli m.in. transparenty o treści m.in. „Dość nieudolnych prezesów w spółce, nieudacznikom już dziękujemy” i „Żeby spółka w siłę rosła trzeba wodza, a nie osła”. Związkowcy rozstawili małą scenę z nagłośnieniem, z której od czasu do czasu przemawiali.
Protest i rozmowy
Liczba protestujących przed budynkiem JSW zmieniała się; po godz. 19 było ich ok. 300. Demonstrujący przede wszystkim skandowali hasła pod adresem prezesa spółki Jarosława Zagórowskiego, domagając się – głównie niecenzuralnie – jego odejścia. Pojawiało się też skandowane wezwanie: „Na Warszawę, na Warszawę!”. Związkowcy rozdawali w swoich namiotach gorącą herbatę, protestujący grzali się też przy koszach z żarzącym się koksem.
Poprzednia tura rozmów zarządu JSW z działającymi w firmie związkami zawodowymi z udziałem mediatora zakończyła się ok. godz. 2 w nocy ze środy na czwartek. Strony oceniły, że w rozmowach nastąpił pewien postęp. Mediator, b. wicepremier i b. minister pracy Longin Komołowski mówił, że jest już „prawie gotowy dokument kończący”, który ma „bardzo realny kształt” - poza kwotami, których precyzyjny zapis jeszcze „trzeba będzie doprecyzować".
Bez Zagórowskiego?
Przed rozpoczęciem czwartkowych rozmów Komołowski ocenił, że nie jest możliwe „całkowite porozumienie” bez punktu pierwszego, personalnego (dotyczącego odwołania prezesa JSW Jarosława Zagórowskiego - red.). „Natomiast jeśli chodzi o część nazwijmy to merytoryczną czy też ekonomiczną, dotyczącą zakładu, z mojego punktu widzenia jesteśmy bardzo, bardzo blisko” - uznał.
Przedstawiciele związków zgadzali się, że ostatnia tura rozmów „posunęła sprawy naprzód”. Rzecznik sztabu protestacyjnego Piotr Szereda sygnalizował, że udało się wspólnie określić możliwość oszczędności dla spółki rzędu 200 mln zł rocznie. Komołowski przyznawał, że podczas rozmów nie jest dyskutowany główny postulat protestujących – odwołania prezesa JSW.
- Nie rozmawiamy o tym, skupiając się nad innymi kwestiami. Ja tego pilnuję, żebyśmy rozmawiali tylko o tych sprawach, co do których możemy się porozumieć – zaznaczył Komołowski. Związkowcy również akcentowali, że „mogą się nawet dogadać”, ale „wykonawcą tego porozumienia nie może być ten człowiek (Zagórowski - red.)".
Akcja protest
Strajk w kopalniach JSW trwa od środy 28 stycznia. Wcześniej zarząd tej spółki ogłosił plan oszczędnościowy przekonując, że jest on konieczny, aby trwale poprawić kondycję firmy. W środę, w ósmej dobie strajku, górnicy JSW rozpoczęli podziemne protesty w kopalniach.
Związkowcy domagają się m.in. wycofania decyzji zarządu o wypowiedzeniu trzech obowiązujących w spółce porozumień zbiorowych. Jako kluczowy wskazują jednak postulat odwołania prezesa Zagórowskiego. Skonfliktowane od lat z Zagórowskim związki uznają go za głównego winowajcę sytuacji finansowej spółki oraz zaostrzającego się strajku.
Rozmowy związków i zarządu JSW (bez Zagórowskiego) z udziałem m.in. mediatora Longina Komołowskiego trwają od poniedziałku. Odbywają się w siedzibie JSW w Jastrzębiu Zdroju. Jedynie w środę - wobec dwóch wcześniejszych licznych demonstracji przed budynkiem spółki (we wtorek wieczorem agresywni protestujący kilkakrotnie ścierali się z policją) - negocjacje na pewien czas przeniesiono do pobliskich Świerklan.
W czwartek po południu w Jastrzębiu-Zdroju odbyła się poświęcona sytuacji w JSW sesja Rady Miasta. Według relacji rzeczniczki magistratu Katarzyny Wołczańskiej nie pojawili się na niej zaproszeni przedstawiciele resortów skarbu (głównego udziałowca JSW) i gospodarki ani zarządu spółki. Występowali m.in. prezydent miasta i szef Powiatowego Urzędu Pracy; odbyła się też dyskusja radnych. Nie przewidziano przyjęcia żadnego apelu ani stanowiska.
Autor: pp\kwoj / Źródło: PAP, tvn24bis.pl