"Nie ma szans na uczciwą współpracę". To najgorszy sezon od pięciu lat

shutterstock_1030705597
Ekonomistka o ryzyku wzrostu inflacji po październikowej obniżce stóp procentowych
Źródło: TVN24
Ten rok jest najgorszym sezonem od pięciu lat - mówi Paweł Myziak, członek Zrzeszenia Producentów Papryki RP, producent i właściciel firmy Euro-Papryka. Jak podkreśla, ceny skupu warzyw dla przetwórstwa nie pokrywają kosztów produkcji. Główną przyczyną problemów ma być brak organizacji rynku.

Zdaniem Mysiaka tegoroczne niskie ceny są wynikiem "przegrzania rynku". W ostatnich latach ceny papryki były "przyzwoite", co zachęcało rolników do zajęcia się jej uprawą zamiast produkcją zbóż, która stała się nieopłacalna. Nasadzenia papryki w stosunku do 2022 roku są trzy razy większe, a plony porównywalne – zaznaczył Myziak.

Dodał, że w ub.r. papryka w skupie kosztowała 3 zł/kg, a zielona ok. 1 zł/kg, obecnie jest wyceniana na 60 gr za kg, co nie zwraca nawet kosztów produkcji.

Nie ma chętnych do skupu papryki

Jego zdaniem obecnie nie ma chętnych do skupu papryki, a problem dotyka głównie rolników nastawionych na produkcję tego warzywa dla przetwórstwa. W ostatnim czasie kilka zakładów przetwórstwa zostało zamkniętych, bo koszty produkcji mrożonej papryki w Polsce są zbyt wysokie.

Myziak zaznaczył, że w naszym kraju papryka jest warzywem sezonowym, ale w sklepach jest dostępna przez cały rok. W Polsce paprykę produkuje się przez 4-5 miesięcy w roku, w pozostałych miesiącach jest ona sprowadzana głównie z Holandii i Hiszpanii. Według danych Instytutu Ekonomiki Rolnictwa w pierwszych siedmiu miesiącach br. import papryki do Polski wyniósł 62,1 tys. ton wobec 55,5 tys. ton rok wcześniej, co oznacza wzrost o 12 proc.

Zakłócenia na rynku

Myziak zauważył, że zwykle import papryki do Polski kończy się w lipcu, gdy pojawia się papryka krajowa. W tym roku tak się nie stało - import w lipcu był na bardzo wysokim poziomie, ponieważ sprowadzana papryka była tańsza niż krajowa - to także zakłóciło rynek. Producent dodał, że import warzyw jest nieunikniony, gdyż zmieniła się dieta Polaków; zimą nie jemy już tylko kapusty i ziemniaków, ale także paprykę, bataty czy inne ciepłolubne warzywa.

Zdaniem Myziaka główną przyczyną kryzysu na rynku papryki jest jego dezorganizacja i brak strategii, a także rozpad grup producentów owoców i warzyw. Powiedział też, że w 2015 r. działało 312 grup, dzisiaj jest niespełna 100. Oznacza to, że rynek warzyw w naszym kraju jest zorganizowany w zaledwie 6 proc.

- Po jednej stronie jest ogromna koncentracja kapitału firm skupujących i przetwórczych, z drugiej strony są małe gospodarstwa rolne. Nie ma szans na uczciwą współpracę - podkreślił.

"Decyduje koncentracja kapitału i skala produkcji"

Za ten stan Myziak obwinia polityków, którzy latami przekonywali, że małe gospodarstwa rodzinne są podstawą polskiego rolnictwa i mają przetrwać. - W rzeczywistości o wynikach ekonomicznych decyduje koncentracja kapitału i skala produkcji. Pojedyncze gospodarstwo nie ma kapitału, by się rozwijać - podkreślił.

- Gdyby obecnie była możliwość interwencji na rynku, to te wszystkie nadwyżki można by zagospodarować. Ale w świetle prawa unijnego wycofanie z rynku części produkcji dokonuje się poprzez organizacje producenckie, a w Polsce ich prawie nie ma - powiedział Myziak. Wskazał przy tym na pierwotny problem - brak organizacji rynku.

Pytany, czy ministerstwo może pomóc producentom papryki, Myziak stwierdził, że "ministerstwo musi być ostrożne", bowiem zaraz po pomoc mogą zgłosić się inni producenci, ponieważ sytuacja jest zła na wielu rynkach.

Branża chce monitoringu sprowadzanej żywności

Producent podkreślił, że o rozwiązaniach trzeba rozmawiać. Branża ma pomysły, a jednym z nich jest wprowadzenie monitoringu importowanej żywności. Jak zaznaczył, nie chodzi o blokowanie przywozu, ale o rzetelną informację, ile, skąd i co napływa, by polscy wytwórcy mogli dokładnie adresować swoją produkcję. Dodał, że geografia produkcji rolnej bardzo mocno się zmienia, Europa staje się niekonkurencyjna, coraz więcej importuje się na unijny rynek z Maroka, Egiptu czy Turcji, gdzie rolnictwo jest dotowane.

Inny pomysł na uzdrowienie rynku to organizowanie się producentów i wypracowanie systemu, który pozwoli zagospodarować nadwyżki po cenach minimalnych – podsumował Myziak.

TVN24 HD
Dowiedz się więcej:

TVN24 HD

Zobacz także: