Restauratorzy wygrywają przed sądami, wielu będzie chciało powalczyć o swoje prawa i będzie bunt, jeżeli rząd ogłosi kolejny lockdown - stwierdził w rozmowie z TVN24 Biznes Sławomir Grzyb, sekretarz generalny Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej.
Gastronomia - wpływ pandemii i lockdownów na branżę
Pandemia i wprowadzone z jej powodu ograniczenia w działalności gospodarczej dotknęły gastronomię. Jak podał na początku sierpnia BIG InfoMonitor po wybuchu koronakryzysu zadłużenie gastronomii wzrosło o ponad 13 proc. do poziomu 733 mln zł.
- Wiele restauracji nie poradziło sobie w kryzysie, bo pomoc z tarcz branżowych była za mała albo mieli niewłaściwe kody PKD (Polskiej Klasyfikacji Działalności - red.) i nie otrzymali żadnej pomocy. Pomoc z tarczy finansowej PFR (Polskiego Funduszu Rozwoju - red.) 2.0 została przyznana tylko 15,5 tysiącu firm na 75 tysięcy lokali istniejących w Polsce w marcu 2020 roku - wyjaśnił Grzyb.
Na stronie swojej stronie Polski Fundusz Rozwoju informuje, że w ramach tarczy PFR 2.0 dla mikro, małych i średnich firm przeznaczonych było 13 mld zł, z czego wypłacono ponad 7 mld zł.
Według sekretarza IGGP "widać, że pomoc nie trafiła do wszystkich", a z otrzymaniem wsparcia z PFR miały problem "zwłaszcza firmy, które powstały w 2020 roku".
- Zasady, na których pomoc była przyznawana, były trudne do spełnienia i dlatego pieniądze trafiły do niewielu przedsiębiorców. Tę kwestie bada teraz Najwyższa Izba Kontroli. Rząd zaoszczędził na przedsiębiorcach, zamykając ich działalności i nie wprowadzając stanu klęski żywiołowej. Wprowadzenie stanu klęski żywiołowej w marcu 2020 r. zobligowałoby rząd do pokrycia strat wszystkim przedsiębiorcom, ale nie odbyłyby się wtedy wybory prezydenckie - powiedział.
Co zrobili restauratorzy w trakcie pandemii COVID-19?
Grzyb wyjaśnił, że w takich warunkach firmy z branży gastronomicznej musiały sobie poradzić "w inny sposób". - Pomoc była niewystarczająca lub żadna, więc musiały się otworzyć mimo zakazów. Restauratorzy skarżyli decyzje sanepidu i wygrywali w sądach - podkreślił.
Przytoczył również sprawę sprawę właścicielki jednej z restauracji w Radomiu - Ewy Gutkowskiej, która "pokazała, że można wygrać w sądzie w sanepidem". - W trakcie lockdownu otworzyła swój lokal, co w rezultacie skończyło się kontrolami z udziałem policji i karą w wysokości 15 000 złotych. Sąd cofnął decyzję o natychmiastowym zamknięciu lokalu po kontroli - wytłumaczył.
Dodał przy tym, że "teraz wielu restauratorów będzie chciało powalczyć o swoje prawa i będzie bunt, jeżeli rząd ogłosi kolejny lockdown". - Przedsiębiorcy, którzy wierzą w sprawiedliwość w polskich sądach przyłączają się do pozwu zbiorowego organizowanego przez IGGP przeciw Skarbowi Państwa - powiedział sekretarz Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej.
Zgodnie z informacją zamieszczoną na stronie Izby celem pozwu "jest ustalenie odpowiedzialności Skarbu Państwa za szkodę wyrządzoną przez niezgodne z prawem działania i zaniechania przy wykonywaniu władzy publicznej, w związku z wystąpieniem stanu zagrożenia epidemicznego oraz stanu epidemii COVID-19". Wcześniej wielu prawników wskazywało, że wprowadzanie ograniczeń w działalności gospodarczej w drodze rozporządzenia, a nie ustawy, może być niezgodne z konstytucją.
Jaka jest sytuacja restauratorów po trzeciej fali?
Stanisław Grzyb pytany o sytuację w branży gastronomicznej po odmrożeniu działalności, stwierdził: - Widzimy, że ludzie przyjeżdżają nad morze i w góry. Jest duży ruch.
- Przewidywania rządowe co do wzrostu zakażeń się nie sprawdziły. Wzrost ten nastąpi pewnie w okolicy października, po powrocie dzieci do szkół. Restauracje wiedzą, jak prowadzić biznes w reżimie sanitarnym i jak minimalizować ryzyko rozprzestrzeniania się koronawirusa. Co też teraz pokazują liczby dotyczące zakażeń i zgonów z powodu COVID-19 przy dużym ruchu wakacyjnym w lokalach w miejscowościach turystycznych - zaznaczył.
Sekretarz IGGP odniósł się również do wzrostu cen w lokalach gastronomicznych. Jak przyznał, zmiana jest, jednak prawda nie wygląda tak, jak na pokazywanych w części mediów "paragonach grozy". Wyjaśnił, że wyższe rachunki w restauracjach to m.in efekt wzrostu opłat za wodę czy energię oraz podwyżek cen żywności i kosztów transportu.
Dodał, że kolejnym czynnikiem jest "niedobór pracowników". - Wielu z nich odeszło w trakcie siedmiu miesięcy zamknięcia lokali i nie są chętni do powrotu. By ich przyciągnąć, trzeba oferować wyższe stawki, co przekłada się na ceny. A i tak brakuje ludzi - nic dziwnego, bo boją się kolejnego lockdownu, a skoro znaleźli w trakcie pandemii pracę w innych branżach, to są mniej chętni, by znowu ryzykować utratę pracy w gastronomii - stwierdził Stanisław Grzyb.
Czwarta fala koronawirusa i ewentualny kolejny lockdown gastronomii
Jego zdaniem "rząd nie jest przygotowany na czwartą falę" pandemii COVID-19 w Polsce. - Dlatego IGGP zwróciła się o stworzenie "wytycznych dla restauratorów". Chodzi o to, by przedsiębiorcy wiedzieli, jak mają prowadzić swoje lokale od 1 września. Na razie brak odpowiedzi, ale to pewnie dlatego, że petycja była skierowana do ministra (Jarosława) Gowina - stwierdził Grzyb. Gowin został 11 sierpnia odwołany przez prezydenta z funkcji wicepremiera i ministra rozwoju, pracy i technologii.
Sławomir Grzyb podkreślił jednak, że "gastronomia nie boi się czwartej fali, a restauratorzy nie boją się kolejnego lockdownu".
- Po pierwsze wiedzą, jak w nowych warunkach - w czasie pandemii – bezpiecznie prowadzić biznes. Po drugie wygrywane przed sądami sprawy powodują, że nawet jeśli lockdown zostanie ogłoszony, to i tak restauratorzy nie będą się zamykać. Wiedzą, że postanowienia rządowe nie były zgodne z prawem. Tylko wprowadzenie razem z lockdownem stanu wyjątkowego czy klęski żywiołowej mogłoby wpłynąć na ich decyzje o zamknięciu lokali - zaznaczył.
Według sekretarza IGGP "obawy przed niestosowaniem się do lockdownu będą mieli ci przedsiębiorcy, którzy otrzymali subwencje z tarczy PFR 2.0 i zaakceptowali regulamin, w którym zgodzili się na stosowanie nawet nielegalnych zakazów, pod rygorem zwrotu subwencji".
- Ale to PFR będzie teraz musiał udowodnić w sądzie, że takie klauzule były zgodne z prawem, albo że przedsiębiorca złamał prawo, co będzie bardzo trudne - stwierdził.
Koronawirus w Polsce
Ministerstwo Zdrowia poinformowało w piątek o 212 nowych, potwierdzonych przypadkach zakażenia koronawirusem. Resort przekazał, że w ciągu ostatniej doby zmarły cztery osoby chore na COVID-19. Od początku epidemii w Polsce potwierdzono 2 886 291 zakażeń, z powodu których zmarło 75 315 osób.
- Dziś mamy trochę lepszą sytuację, bariera odpornościowa w społeczeństwie jest większa, bo stopień wyszczepienia Polaków jest całkiem spory, choć nadal niewystarczający - mówił w środę w rozmowie z PAP minister zdrowia Adam Niedzielski. - Tyle, że pojawiły się nowe mutacje wirusa, które różnią się stopniem zakażalności. Dlatego jesieni trzeba się bać, ale w sposób świadomy. Bo nawet jeżeli liczba zakażeń eskalować będzie do kilku lub kilkunastu tysięcy dziennie – bo takie są czarne scenariusze – to nie będzie miało takiego przełożenia na hospitalizacje i zgony, jak w poprzednich falach - stwierdził.
Na początku sierpnia minister zapowiedział, że ewentualne obostrzenia covidowe będą wprowadzane, gdy liczba dziennych przypadków zakażeń w skali kraju przekroczy 1000.
- Tereny, gdzie jest niski poziom zaszczepienia, będą w pierwszej kolejności podlegały wprowadzaniu obostrzeń, bo tam jest większe ryzyko transmisji koronawirusa – dodał Niedzielski.
W czwartek gościem programu "Tak jest" w TVN24 był profesor Andrzej Horban, szef Rady Medycznej przy premierze, krajowy konsultant w dziedzinie chorób zakaźnych. Był pytany, czy przy okazji czwartej fali rozważane jest wprowadzenie w Polsce takich obostrzeń jak na przykład we Francji, gdzie osoby niezaszczepione nie mogą wejść do kina czy restauracji.
- Myślimy o tym wariancie. Jesteśmy bardzo blisko tego. Ale proszę zwrócić uwagę na sytuację pracodawców. Restauracje były zamknięte ponad rok, część popadała, duża część miała kłopoty. Blokowanie z powrotem rozwijającego się ruchu to jest znowu zablokowanie tej gospodarki - zaznaczył.
W Polsce liczba w pełni zaszczepionych przeciw COVID-19, czyli dwoma dawkami preparatów od firm Pfizer/BioNTech, Moderna i AstraZeneca lub jednodawkową szczepionką Johnson & Johnson, wynosi w Polsce 18,3 mln osób. Liczba wszystkich wykonanych w Polsce szczepień przeciw tej chorobie wynosi 35,6 mln.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock