Mianujemy ludzi z bliskich nam środowisk, którzy realizują nasz program - przyznał prezes Prawa i Sprawiedliwości pytany w rozmowie z "Gościem Niedzielnym" o obsadę stanowisk w spółkach skarbu państwa i innych instytucjach państwowych. Jego zdaniem, gdy w czasie pierwszych rządów PiS (2005-2007) wprowadzono obiektywne konkursy, w których decydowały kryteria merytoryczne, skończyło się to fatalnie.
- Trudno byłoby coś zmienić w Polsce, jeślibyśmy trzymali w spółkach Skarbu Państwa stare kadry, które poznaliśmy, słuchając taśm z Sowy i Przyjaciół. Rodzi się jednak pytanie o mechanizm wyboru - stwierdził w wywiadzie z tygodnikiem Jarosław Kaczyński.
Posada w państwowych spółkach
Na łamach "Gościa Niedzielnego" Kaczyński tłumaczył, że powstało pytanie o mechanizm wyboru kadr. Stwierdził, że w latach 2005 - 2007 PiS wprowadziło do spółek całą rzeszę ludzi, którzy mieli co najmniej doktorat z ekonomii albo prawa związanego z gospodarką i " natychmiast byli oni pochłaniani przez patologiczny system funkcjonujący w tych spółkach".
- Teraz odwołaliśmy się do innego mechanizmu, bo tamten zawiódł. Mianujemy ludzi z bliskich nam środowisk, którzy realizują nasz program. Oczywiście okazało się, że ten system też ma mankamenty i naprawiamy to, stosując także kryterium kompetencji – tłumaczył prezes PiS.
Fenomen Misiewicza
Jarosław Kaczyński przyznał, że sprawa Bartłomieja Misiewicza nie pozostała bez wpływu na wyniki sondażowe Prawa i Sprawiedliwości. - Trzeba jasno powiedzieć, że sprawa Misiewicza na pewno nam bardzo zaszkodziła – powiedział.
Autor: MS / Źródło: Gość Niedzielny