Rząd strasznie napompował popyt. Spadamy przez to z wysokiego konia - powiedział w programie "Rozmowa Piaseckiego" ekonomista, prezes i założyciel Instytutu Finansów Publicznych Sławomir Dudek, odnosząc się do najnowszych danych o spadku PKB w czwartym kwartale.
Ekonomista w TVN24 był pytany o najnowsze dane z polskiej gospodarki. Według Głównego Urzędu Statystycznego polska gospodarka skurczyła się w ostatnich miesiącach 2022 roku. Produkt krajowy brutto (PKB) w czwartym kwartale spadł o 2,4 procent kwartał do kwartału.
- Tak naprawdę nie widzę czynników, które wskazywałyby, że mamy się zaraz odbić. Wojna trwa, zamieszanie na rynkach trwa, dane ze Stanów Zjednoczonych mówią, że inflacja wcale tam nie odpuszcza, a stopy procentowe będą tam dociskane - mówił Sławomir Dudek.
Kwartalny spadek PKB w Polsce
Zwrócił uwagę, że polska gospodarka gorsze wyniki odnotowuje już od dłuższego czasu. - Spadek PKB był już w drugim kwartale, w trzecim lekkie odbicie, w czwartym znowu spadek. (...) Od trzech kwartałów mamy w zasadzie silny trend spadkowy PKB i od tego szczytu w pierwszym kwartale (PKB) spadł już o 4 procent - powiedział ekonomista.
Pytany o czynniki stojące za spadkiem PKB odpowiedział, że są to przede wszystkim "błędy w polityce gospodarczej". - Rząd strasznie napompował w poprzednich kwartałach popyt, masowe transfery szły, osłony. To było takie rozdawanie leków przeciwbólowych, rozrzucanie na lewo i prawo pieniędzy. Przecież nawet dodatek węglowy okazało się, że nie był na węgiel i można było go wydać na wszystko. Poszedł on więc na konsumpcję i napędził inflację, podbił wzrost gospodarczy - mówił.
- Teraz spadamy z wysokiego konia, przychodzą koszty inflacji. Inflacja powoduje, że nie jesteśmy w stanie planować, jesteśmy zagubieni. Nie wiadomo, czy budować magazyn, fabrykę, nie wiemy, ile zapłacimy. Konsument nie wie, czy kupić odkurzacz, czy on stanieje, czy zdrożeje - tłumaczył.
Gorzej niż stagflacja
Przypomniał, że prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński mówił, że "nie będzie żadnej stagflacji". Stagflacja to zjawisko makroekonomiczne, polegające na jednoczesnym występowaniu w gospodarce zarówno znaczącej inflacji, jak i stagnacji. - Jest gorzej: PKB spada, mamy dalej wysoką inflację. Już nikt nie zarzeka się, że nie ma stagflacji. Jest "recesjoflacja". To jest fakt. Rządzący tego nie przewidzieli, mówili o jakimś miękkim lądowaniu - mówił.
Zwrócił uwagę na niepewne otoczenie gospodarcze. - Jesteśmy gospodarką otwartą. Mamy duży eksport do Niemiec, Unii Europejskiej. Niemcy zależą od całego świata, od Stanów Zjednoczonych, tam jest sytuacja niepewna. Wszystkie scenariusze makroekonomiczne zakładają jakąś stabilizację, tylko nie wiadomo jaką, za naszą granicą, jeżeli chodzi o wojnę w Ukrainie - powiedział.
- Problem jest taki, że była ogromna niepewność. Ja gdybym planował, to bym powiedział: ja nie wiem, jak jest, ale raczej szykujmy się na coś złego, a nie pompujmy, nie wydawajmy wszystkich pieniędzy teraz. Rząd organizmowi pod tytułem gospodarka dał leki przeciwbólowe i wiadro sterydów. Ta gospodarka poszła do góry, ale wiedzieliśmy, że będzie spadać - mówił.
Zdaniem Dudka "ten spadek będzie bardzo duży i odczuwalny". - Niepotrzebnie robimy taki "boom and bust", czyli takie cykle koniunkturalne mocno napompowane, później mocno w dół. Tego się nie robi, rząd raczej powinien stabilizować sytuację - ocenił.
Scenariusz węgierski
Ekonomista zwrócił też uwagę na to, jak inflacja kształtuje się na Węgrzech. - Żadnego kraju na świecie nie stać, aby zamrozić ceny na pięć lat albo nawet na dwa lata. Proszę zobaczyć, co stało się u Orbana. On przed wyborami zamroził ceny. Obiecał różnego rodzaju dodatki i że nie podniesie podatków. Niestety po wyborach minister finansów powiedział mu, że nie ma już pieniędzy na dalsze mrożenie. Orban odmroził ceny. I co się stało? Inflacja na Węgrzech jest na poziomie 25 proc. Wystrzeliła. Brakuje produktów - mówił.
- Moim zdaniem tu mamy problem. Moim zdaniem we wszystkich krajach ta inflacja spadnie - prognozował. Podał przykład Estonii, w której przez wiele miesięcy inflacja przekraczała 20 proc. Według danych Eurostatu w styczniu ceny w tym kraju wzrosły o 18 proc. - Prognozy dla Estonii pokazują, że już niedługo będzie to 3 procent - mówił.
Odniósł się też do przewidywań Glapińskiego, który podczas ostatniej konferencji mówił, że pod koniec roku inflacja będzie jednocyfrowa i będzie mogła wynieść nawet 6 proc. - Nie pokazał żadnych danych, aby to udowodnić i nie powiedział, co będzie, gdy rząd odmrozi ceny. A przecież zrobić to musi - podkreślił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24