Potencjał dotyczący budowy elektrowni wiatrowych mógłby być dwukrotnie większy. Niestety stało się inaczej - powiedział na antenie TVN24 Piotr Czopek z Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej. Ekspert przyznał, że czuje "duży niedosyt" po decyzji Sejmu o odrzuceniu poprawek Senatu do tak zwanej ustawy wiatrakowej.
Sejm w czwartek odrzucił poprawki Senatu do ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych. To oznacza, że w nowych przepisach znajdzie się kryterium 700 metrów odległości od zabudowań mieszkalnych w przypadku nowych inwestycji w farmy wiatrowe.
Ustawa w wersji, w której rząd skierował ją do Sejmu przewidywała kryterium 500 metrów, jednak sejmowa komisja ds. energii, a następnie cała izba niższa parlamentu zaakceptowali poprawkę podnoszącą tę odległość do 700 m.
Mniej terenów pod inwestycje wiatrowe. "Duży niedosyt"
Piotr Czopek z Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej, który był w piątek gościem TVN24, stwierdził, że czuje "duży niedosyt" po decyzji Sejmu. - Wszyscy spodziewali się, że jednak te 500 metrów, które pierwotnie były w projekcie rządowym, a później w poprawkach Senatu, zostanie utrzymane. Niestety stało się inaczej, mamy 700 metrów. To spora strata, jeżeli chodzi o możliwość wykorzystania potencjału i produkcji taniej, czystej energii dla Polaków i dla naszej gospodarki, która tej energii będzie wymagać. Jednym pozytywnym aspektem jest, że chociaż mamy te 700 metrów, a nie 10H. Jednak część projektów inwestycyjnych będzie mogła więc być zrealizowana. My tej energii będziemy potrzebować - mówił.
Wspomniał także o raporcie fundacji Instrat, która oszacowała, że zmiana wymogów dotyczących odległości z 500 na 700 metrów oznacza, że pod inwestycje wiatrowe będzie dostępne o 47 proc. mniej powierzchni Polski niż w pierwszej wersji rządowej propozycji.
- Ten potencjał mógłby być dwukrotnie większy. Niestety stało się inaczej. Miejmy nadzieję, że niedługo przyjdą czasy, gdy będzie można tej zmiany dokonać i władza przekona się, że te nowe inwestycje wcale nie są straszne, nie ma protestów i będzie można budować więcej turbin wiatrowych - mówił.
Zwrócił uwagę, że takie inwestycje mogą przynieść dodatkowe wpływy do samorządów, szczególnie dla gmin wiejskich, które mają ograniczone wpływy podatkowe. - Można wyremontować szkołę, drogi, zainwestować. To często też jedyne pieniądze inwestycyjne, które można włożyć jako wkład własny w projekty unijne i otrzymać dofinansowanie - wyjaśniał.
- Z każdej takiej turbiny są ogromne wpływu do budżetu, ale też wpływy dla rolników, na terenie których gospodarstw postawione są turbiny. Gminy, które mają kilkadziesiąt turbin, mają dodatkowe przychody na poziomie kilku milionów złotych, które można inwestować w lokalny rozwój - tłumaczył.
Obawy mieszkańców
Piotr Czopek był również pytany o to, jak wyglądałby rozwój energetyki wiatrowej, gdyby ustawa wprowadzająca zasadę 10H nie została wprowadzona. - Na pewno bylibyśmy w innym miejscu. Też jednak staramy się rozumieć, dlaczego te przepisy powstały. Oczywiście były błędy popełniane przez inwestorów, ale też jako środowisko zrobiliśmy wiele, aby je wyeliminować. Stworzyliśmy kodeks dobrych praktyk, dużo rozmawialiśmy z mieszkańcami, aby pokazać, jak te inwestycje powinny przebiegać. Też technologia zmieniła się od tego czasu - turbiny są wyższe, bardziej efektywne, mniej uciążliwe. To też powoduje, że jest pewna zmiana lokalnych społeczności (w podejściu) do turbin wiatrowych - powiedział.
Dodał, że "są badania, które mówią, że na terenach, gdzie są te turbiny obecne, lokalne społeczności są bardzo za takimi rozwiązaniami". - Obawy są tam, gdzie ich nie ma. One są normalne, gdy czegoś nie znamy. Dlatego tak ważny jest dialog z lokalnymi społecznościami - podkreślał.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: TVN24