Nowelizacja ustawy wiatrakowej została przegłosowana w Sejmie. Przepisy przewidują, że minimalna odległość wiatraka od zabudowań ma wynosić 700 metrów, a nie 500 metrów jak proponowano pierwotnie. Fundacja Instrat oszacowała, że taka zmiana oznacza, że pod inwestycje wiatrowe będzie dostępne o 47 procent mniej powierzchni Polski względem pierwszej wersji rządowej propozycji.
Sejm w ubiegłym tygodniu przyjął nowelizację ustawy wiatrakowej. W trakcie prac w izbie niższej Prawo i Sprawiedliwość zgłosiło poprawkę, która ustanawia na 700 metrów, a nie 500 metrów, minimalną odległość wiatraków od budynków. Teraz przepisy trafią do prac w Senacie. Zmiany w ustawie wiatrakowej, inaczej zwanej 10H, są jednym z kamieni milowych, które Polska ma zrealizować, aby spełnić wymogi wynikające z Instrumentu na rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności, by uruchomić środki z Krajowego Planu Odbudowy.
Ustawa w kształcie przyjętym przez Sejm przewiduje, że nowe turbiny wiatrowe będą mogły być lokowane tylko na podstawie Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego (MPZP). Minimalna odległość budynków mieszkalnych od wiatraka ma wynosić 700 metrów. Podstawą dla określania odległości minimalnej - pomiędzy 10-krotnością maksymalnej wysokości turbiny (reguła 10H), a 700 metrów dla budynków mieszkalnych będą m.in. wyniki przeprowadzonej strategicznej oceny oddziaływania na środowisko (SOOŚ) wykonywanej w ramach MPZP.
Ustawa zachowuje zasadę 10H w przypadku parków narodowych, a w przypadku rezerwatów przyrody - limit 500 metrów.
Nowelizacja ustawy wiatrakowej - 500 a 700 metrów
Według Fundacji Instrat ustawa w takim kształcie nie jest "prawdziwą liberalizacją zasady 10H". "W praktyce, ze względu na zmianę wymaganej odległości i inne modyfikacje procesu inwestycji wiatrowych, przyjęcie nowelizacji w obecnym kształcie doprowadzi nie tylko do obcięcia potencjału wiatrowego w Polsce nawet o połowę, ale też znacząco opóźni lub sparaliżuje wiele już przygotowanych inwestycji. Tym samym uchwalenie nowelizacji w wariancie 700 metrów drastycznie spowolni tempo dekarbonizacji polskiej energetyki i zwiększy nasz rachunek za importowane paliwa kopalne" - ocenił think tank.
Instrat, na podstawie danych Głównego Urzędu Geodezji i Kartografii oraz Banku Danych o Lasach, oszacował, ile wyniesie obszar dostępny pod inwestycje wiatrowe w Polsce. Wyliczenia przygotowano dla poszczególnych województw w dwóch wariantach - 500 i 700 metrów. Z analizy wynika, że z powodu wprowadzonej poprawki, obszar pod inwestycje wiatrowe wyniesie 14 500 m2, a nie 27 371 m2 jak byłoby w przypadku limitu na poziomie 500 metrów.
Największy potencjał pod inwestycje mają województwa dolnośląskie - 1658 m2 oraz zachodniopomorskie - 1542 m2. "Nawet w najmniej dotkniętym tą zmianą woj. lubuskim zamiana 500 metrów na 700 oznacza uszczuplenie dostępnej przestrzeni o 31 proc. Inne województwa, w których wpływ poprawki będzie stosunkowo niewielki, to woj. opolskie i zachodniopomorskie. Ale i w nich powierzchnia możliwa do wykorzystania na energetykę wiatrową skurczy się o blisko jedną trzecią" - czytamy.
Think tank zwrócił uwagę, że "wydaje się, że różnica między 500 a 700 metrami nie jest znacząca". "Tyle tylko, że ta odległość powiększa promień koła wyznaczanego wokół każdego budynku mieszkalnego, w której turbin stawiać nie wolno. Oznacza to, że ta różnica 200 metrów przekłada się na ilość wykluczonej przestrzeni w stosunku kwadratowym, w jakim oblicza się powierzchnię koła, nie zaś w stosunku liniowym" - wyjaśniono.
Instrat podał przykład, zgodnie z którym, jeden dom, przy założeniu 500 metrów wymaganego dystansu, wyłącza spod inwestycji 79 hektarów. Przy 700 metrach - aż 154 hektary.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock