Premier Mateusz Morawiecki zaproponował, aby zamrozić cenę uprawnień do emisji CO2 "na poziomie 20-30 euro". Według niego wtedy Polacy mieliby tańszą energię. Na pytanie TVN24 o to, gdzie trafiają pieniądze ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2, premier odpowiedział, że "pieniądze trafiają głównie do budżetu". Zgodnie z unijnymi przepisami przynajmniej połowa środków powinna trafiać na rozwój odnawialnych źródeł energii, dzięki czemu za prąd płacilibyśmy mniej.
W piątek w stolicy Czech, sprawującej obecnie przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej, odbywało się nieformalne posiedzenie Rady Europejskiej. Szef polskiego rządu podczas spotkania z dziennikarzami wskazał, że tematem numer jeden na spotkaniu unijnych liderów jest energia. Relacjonował, że rozmawiano o limicie cen gazu. - Po raz kolejny wezwaliśmy dzisiaj Komisję Europejską do bardzo szybkiego działania. Mam nadzieję, że po tych zawirowaniach ostatnich miesięcy to, co udało się dzisiaj wydyskutować, prowadzi nas do pozytywnych wniosków, gdzie użyjemy wreszcie potężnej siły Unii Europejskiej, aby te maksymalne ceny gazu osiągnąć - mówił Morawiecki.
Dodał, że przedstawił na spotkaniu polskie koncepcje na ograniczenie cen energii. Wskazał, że chodzi o uprawnienia do emisji CO2, które obecnie znacząco podnoszą ceny energii.
Premier o zamrożeniu cen uprawnień do emisji CO2
Morawiecki zaznaczył, że Polska rozumie potrzeby polityki klimatycznej, ale obecnie Europa jest w bardzo trudnym położeniu, gdyż podlega ogromnym napięciom związanym z wojną na Ukrainie. - Trzeba użyć tych instrumentów, które są w naszym ręku - przekonywał. - Dzisiaj dla dobra mieszkańców potrzebujemy uwolnić wiele uprawnień do emisji CO2, najlepiej dziesiątki, setki milionów uprawnień wpuścić w rynek bądź administracyjnie zamrozić cenę na poziomie 20-30 euro – mówił premier, dodając, że to zamrożenie miałoby być czasowe. - Niestety na razie Komisja Europejska jest głucha na te wezwania. Dziwię się, gdyż jest to instrument, który jest bardzo szybko dostępny; natychmiast wszyscy Polacy mieliby tańszą energię, gdyby Komisja Europejska była w stanie zadziałać – powiedział.
Gdzie trafiają pieniądze ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2
Na pytanie reportera TVN24 o to, gdzie trafiają pieniądze ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2, premier Morawiecki odpowiedział, że "pieniądze trafiają głównie do budżetu państwa polskiego".
- Warto zwrócić uwagę na to, że jeżeli brakuje przedsiębiorstwom tych uprawnień do emisji CO2, to one muszą je kupić na rynku. W związku z tym, że to też pewnego rodzaju obciążenie. Dla nas te pieniądze w budżecie nie są niezbędne. Chcemy, aby energia elektryczna była po prostu tańsza - zaznaczył.
Wyjaśnił, że jeśli "uprawnienia do emisji CO2 będą na poziomie 20 euro, będziemy się tylko cieszyć, bo dzięki temu zakotwiczymy oczekiwania inflacyjne na niższym poziomie i będziemy w stanie doprowadzić do spadku cen na rynku polskim. O to nam chodzi".
System ETS i miliardy do polskiego budżetu
Unijny system handlu uprawnieniami do emisji (EU ETS) działa od 2005 roku. Określa on bezwzględny limit lub "pułap" całkowitej ilości niektórych gazów cieplarnianych, które mogą być emitowane każdego roku przez podmioty objęte systemem.
Poszczególne państwa otrzymują swoją pulę uprawnień, tak zwaną aukcyjną, i sprzedają uprawnienia do emisji CO2 na aukcjach, a kupują je firmy emitujące CO2 do atmosfery, na przykład producenci energii. Środki pozyskane ze sprzedaży uprawnień przez państwa są przychodem ich budżetów. Unijna dyrektywa wskazuje, że przynajmniej 50 proc. przychodów z tej puli powinno trafiać na cele klimatyczne.
Na sprzedaży uprawnień do emisji CO2 w latach 2013-2021 Polska zarobiła blisko 60 miliardów złotych. Z tego do budżetu państwa trafiło ponad 51 miliardów złotych - informował w lutym resort klimatu i środowiska. Dodał, że prawie połowę, bo około 25,3 miliarda złotych, uzyskano w 2021 roku.
Rafał Stangreciak z "Czarno na białym" TVN24 w reportażu "Ulotne miliardy" próbował odpowiedzieć na pytanie, co stało się z pieniędzmi ze sprzedaży praw do emisji CO2, skoro połowa tych pieniędzy, zgodnie z unijną dyrektywą, powinna była zostać przeznaczona na transformację energetyczną i odnawialne źródła energii, dzięki której dzisiaj nasze rachunki za prąd mogłyby być dużo niższe. - Te środki zostały użyte na zupełnie inne cele i to należy ocenić krytycznie - powiedział "Czarno na białym" były minister gospodarki Janusz Steinhoff.
Źródło: TVN24/ PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24