Związki zawodowe alarmują, że osoby zatrudnione przy obsłudze takich lokali - głównie osoby sprzątające - pracują zazwyczaj na podstawie umów, które przewidują gorsze warunki niż te obowiązujące w hotelarstwie. Wielu z nich zatrudnianych jest także nieformalnie: bez umowy, za gotówkę lub na mniejszą liczbę godzin niż faktycznie przepracowują. Część pracowników to migranci w trudnej sytuacji, dla których utrata pracy oznacza szczególny cios.
Tysiące osób do zwolnienia
Władze Barcelony, pod wodzą burmistrza Jaume Collboniego, planują do 2028 roku zamknąć wszystkie licencjonowane mieszkania wynajmowane turystom i przywrócić je mieszkańcom.
Stowarzyszenie Apartur, reprezentujące właścicieli i operatorów apartamentów turystycznych, broni branży, podkreślając jej profesjonalizację i znaczenie dla miasta - to aż 38 procent wszystkich miejsc noclegowych w Barcelonie.
Szacunki dotyczące możliwej utraty miejsc pracy różnią się znacząco. W zależności od źródła, liczba ta waha się od około 4,6 do nawet 40 tysięcy osób.
W statystykach tych uwzględniono zarówno zatrudnienie bezpośrednie - sprzątaczki, konserwatorów czy osoby obsługujące rezerwacje - jak i pośrednie, obejmujące m.in. pracowników pralni współpracujących z apartamentami turystycznymi, kierowców, kelnerów w pobliskich barach czy sprzedawców w sklepach położonych w sąsiedztwie tych lokali.
Zlecone przez władze miasta badanie Instytutu Ekonomii Uniwersytetu Barcelońskiego szacuje, że zniknąć może od 4,6 do 16 tysięcy miejsc pracy. Natomiast raport przygotowany dla organizacji Apartur przez firmę doradczą PriceWaterhouseCoopers wskazuje, że może być to nawet 40 tysięcy osób.
"Nie płacą nam za nadgodziny, zabierają urlop"
Wśród pracowników obsługujących apartamenty turystyczne są zarówno osoby, które od lat zmagają się z niskimi płacami i łamaniem praw pracowniczych, jak i takie, które dopiero niedawno zyskały stabilność zatrudnienia, a teraz boją się ją stracić.
Maria, sprzątająca w apartamentach od prawie dziesięciu lat, opowiada, że po przejęciu jej firmy przez większe przedsiębiorstwo warunki znacznie się pogorszyły. - Właściciele zarabiają setki euro za każdą noc wynajmu, a my jesteśmy wykończone. Nie płacą nam za nadgodziny, zabierają urlop, dzwonią w dni wolne - mówi.
Inaczej jest w przypadku Kolumbijki Euser, która po ośmiu latach w Hiszpanii wreszcie ma umowę na czas nieokreślony i płatne urlopy. - To pierwszy stabilny kontrakt w moim życiu. (Gdyby mieszkania turystyczne zniknęły - red.), musiałabym zaczynać od zera - podkreśla.
Tomas, właściciel małej firmy zajmującej się naprawami w apartamentach, dodaje, że wraz z zamknięciem 10 tysięcy mieszkań zniknie całe zaplecze usług technicznych. - Mógłbym się przebranżowić, ale to sektor, w który uwierzyłem. Lubię tę pracę - mówi.
Z kolei dyrektorka generalna organizacji Apartur, Marian Muro, ostro krytykuje decyzję władz o zamknięciu mieszkań turystycznych. Jej zdaniem burmistrz był "pod presją" i nie wziął pod uwagę skutków gospodarczych ani wpływu na rynek pracy i turystykę.
- Branża chce być regulowana, ma swoje ograniczenia. Od 2014 roku nie wydano żadnej nowej licencji (na wynajem mieszkania turystycznego - red.). Barcelona była wzorem regulacji - zaznacza Muro. Dodaje, że "Europa nie pozwoli na całkowite zamknięcie sektora".
Paco Galvan ze związku zawodowego CC OO popiera decyzję władz, uznając, że "rozwiązanie kryzysu mieszkaniowego jest priorytetem". Jak dodaje, skutki będą odczuwalne, ale mogą też "pomóc oczyścić rynek".
W latach 2027-2029 władze miasta uruchomią program wsparcia dla osób, które w wyniku zmian stracą zatrudnienie.
Autorka/Autor: mp/ToL
Źródło: "El Pais"
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock