Nigeria domaga się zwołania nadzwyczajnego spotkania kartelu OPEC. Wszystko przez utrzymujące się na światowych rynkach surowcowych niskie ceny ropy naftowej. - W drugim kwartale roku ropa może kosztować nawet 35 dolarów za baryłkę - oceniają analitycy.
Diezani Alison-Madueke nigeryjska minister zasobów ropy naftowej stwierdziła w "Financial Times", że krach cen na rynku ropy naftowej może spowodować, że należące do kartelu OPEC kraje spotkają się na nadzwyczajnym posiedzeniu. Jej kraj domaga się interwencji, bo w ostatnich 3 miesiącach ceny ropy Brent spadły o ponad 25 proc. A we wcześniejszych miesiącach również odnotowały ogromne spadki. Od września 2014 roku cena ropy skurczyła się aż o prawie 40 proc.
Chcą ratunku
Najbliższe spotkanie krajów OPEC według planów ma odbyć się w czerwcu. Nigeria, podobnie jak część innych państw należących do kartelu, żąda nadzwyczajnego posiedzenia, bo niskie ceny surowca uderzają w zależne od przychodów ze sprzedaży ropy budżety. Według analiz Deutsche Banku Nigeria, która jest największym producentem ropy naftowej w Afryce, powinna sprzedawać ropę po blisko 120 dolarów za baryłkę, aby zrównoważyć budżet. Obecnie jednak baryłka ropy Brent kosztuje połowę mniej - 59 dolarów.
Będzie spotkanie?
Ostatnie spotkanie krajów OPEC odbyło się pod koniec listopada ubiegłego roku. Wówczas Arabia Saudyjska, największy producent ropy naftowej w kartelu ogłosił, że OPEC nie ograniczy produkcji surowca. A tylko to mogło podnieść jego cenę. Wszystko przez to, że rynki surowcowe toną w ropie a spowalniające globalne gospodarki zgłaszają mniejsze zapotrzebowanie na ten surowiec. W efekcie ceny spadają uderzając w producentów. Teoretycznie na nadzwyczajnym posiedzeniu kartelu może zapaść decyzja o cięciu produkcji, co przełożyłoby się na wyższe ceny ropy, ale eksperci twierdzą, że takie rozwiązanie jest mało prawdopodobne. - Nie ma żadnych oznak, że w najbliższym czasie dojdzie do spotkania OPEC - uważa Tom Kloza, analityk rynku ropy w firmie Oil Prices Information Service.
Będzie taniej?
Trzeba pamiętać, że o strategii OPEC decydują najwięksi gracze, czyli Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Iran, czy Kuwejt. Nigeria, czy Wenezuela, która wcześniej domagała się interwencji bez wpływowych sojuszników niewiele mogą zdziałać. Dlatego mniejsze kraje OPEC powinny przygotować się nie tylko na utrzymanie obecnych cen ropy, ale nawet na kolejne obniżki. Dlaczego? Wystarczy przypomnieć sobie słowa saudyjskiego ministra ds. ropy z końcówki 2014 roku, który stwierdził wówczas, że jego kraj nie zmniejszy produkcji nawet, gdy ceny baryłki surowca spadną do 20 dolarów. CNN Money podaje, że Saudyjczykom zależy na niskich cenach ropy, bo chcą uderzyć w Amerykanów, którzy przeżywają łupkową rewolucję i produkują ogromne ilości surowca zalewając nim rynek i odbierając tym samym część tortu dotychczasowym głównym graczom. Nadpodaż ropy oczywiście wpływa na niższą cenę surowca.
Walka gigantów
Według doniesień CNN Money Arabia Saudyjska zdecydowała się poświęcić wyższe przychody ze sprzedaży surowca na poziomie np. 100 dolarów za baryłkę i przetrwać okres niskich cen ropy, aby doprowadzić sytuacji, kiedy wydobycie w USA i Kanadzie stanie się mało opłacalne. - Strategia Saudyjczyków jest długofalowa. Porzucenie jej teraz byłoby niezwykłą zmianą - uważa Kloza. Edward Morse, analityk z Citigroup, który trafnie przewidział krach w 2008 roku twierdzi, że ceny nie odbiją do wiosny. A ostatnie podwyżki są krótkotrwałe. Jego zdaniem niskie ceny ropy naftowej mogą doprowadzić do rozwiązania OPEC. - W drugim kwartale roku ropa może kosztować nawet 35 dolarów za baryłkę i nie powróci do obecnego poziomu 60 dolarów aż do przyszłego roku - ocenia Morse.
Autor: msz//km / Źródło: CNN Money, Financial Times,
Źródło zdjęcia głównego: shell.com