- Kierowcy płacą za paliwo więcej niż jeszcze kilka dni temu, ale w porównaniu do ubiegłorocznych świąt, aktualna cena paliw jest wyjątkowo korzystna - ocenił na antenie TVN24BiS dr Jakub Bogucki, analityk rynku paliw z e-petrol.pl. - Jeszcze nie tak dawno nikt nie pomyślał, że ceny mogą spaść poniżej 4 zł i oscylować w tym rejonie.
W tym tygodniu za litr benzyny bezołowiowej 95 płacimy średnio 4,09 zł, zaś 98 - 4,41 zł. Olej napędowy kosztuje 3,94 zł.
Analityk z e-petrol.pl uprzedzał na antenie, że za paliwa będziemy płacić nieco więcej niż jeszcze w ubiegłym tygodniu.
- W kwietniu ceny nie przekroczą 4,30 zł, jeśli chodzi o benzynę oraz 4-4,15 zł w przypadku oleju napędowego. To zupełnie realne poziomy - uważa ekspert.
Ceny delikatnie w górę
Zdaniem analityka, w najbliższym czasie ceny benzyny mogą jeszcze nieznacznie się podwyższać. Natomiast ceny oleju napędowego mogą zanotować nieznaczne spadki. Gość TVN24BiS przyznał jednak, że w porównaniu do ubiegłorocznych świąt aktualna cena jest wyjątkowo korzystna. - Jeszcze nie tak dawno nikt nie pomyślał, że ceny mogą spaść poniżej 4 zł i oscylować w tym rejonie - stwierdził analityk. Przyznał równocześnie, że gdybyśmy porównali stawki do tych z początku roku czy nawet stanu sprzed kilku tygodni, dzisiejsze ceny będą jednak minimalnie wyższe.
Regionalizacja cen
Ceny zależą nie tylko od regionu, ale też od typu stacji benzynowych oraz sposobu ich zarobkowania. Niektóre stacje zarabiają na większym obrocie i mogą sobie pozwolić na nieco niższe ceny paliw. Wiele zależy od polityki danej sieci czy stacji paliwowej. Zwykle tradycyjnie droższe są regiony zachodnie - województwa lubuskie i zachodniopomorskie, a także regiony w sąsiedztwie Niemiec. Gdy spojrzymy na regiony najtańsze w Polsce, jak Górny Śląsk czy wschodnie województwa, "wygląda to już mniej jednorodnie" - mówił analityk.
Globalny rynek ropy
To, co dzieje się teraz na polskich stacjach jest mocno powiązane z ostatnimi wzrostami na globalnym rynku ropy. Surowiec kosztował jeszcze nie tak dawno 30 dol. za baryłkę. W tej chwili jest to 10 dol. więcej. W opinii gościa TVN24BiS, "to w jakiś sposób musi się odbić na cenach na polskim rynku". - Nie straszyłbym, że ceny tutaj bardzo mocno wzrosną. Maksima tegoroczne - z którymi będziemy mieć do czynienia w wakacje - będą w rejonie 4,50 - 4,60 zł maksymalnie - przewidywał dr Bogucki.
Ropa nie wzrośnie do 50-60 dol.
W ostatnim czasie wzrost cen był spowodowany obietnicą ograniczenia podaży naftowej na świecie - przede wszystkim za sprawą porozumienia Arabii Saudyjskiej, Kataru, Rosji, Wenezueli, a zatem krajów, które chciały w jakiś sposób wpłynąć na podwyższenie ceny. Z drugiej strony mamy jednak do czynienia również z takimi producentami jak Iran czy Irak, którzy nie bardzo chcą się godzić z polityką samoograniczania produkcji. Dotyczy to zwłaszcza Iranu, który po ograniczaniu sankcji, musi odrabiać swoje braki. To wszystko powoduje, że ograniczanie się niektórych producentów nie będzie, mimo wszystko, tak dramatycznie wpływać na rynki.
- Nawet, jeśli patrzymy na sytuację związaną z wydobyciem w krajach OPEC, mimo wszystko, nie jest to na tyle dramatyczne, żeby można było stwierdzić, że ropa wzrośnie ponownie do 50-60 dol. za baryłkę - uspokajał ekspert. - Tutaj kluczowa pozostaje globalna nadpodaż, czyli nadprodukcja surowca, która nie może być skonsumowana przez żadną z gospodarek na świecie - dodał.
Autor: ag / Źródło: TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: tvn24