Propozycje Związku Banków Polskich pomogą w rozwiązaniu problemu płynności kredytobiorcy we franku. Jest szansa, że ci będą kredyt spłacać zadłużenie, czasami płakać i spłacać, ale jednak nie stracą płynności finansowej - powiedziała w TVN24 Biznes i Świat Aleksandra Łukasiewicz z Expandera. Dodała, że dziś, także dzięki niedawnej decyzji Europejskiego Banku Centralnego, zadłużeni w euro są w zdecydowanie lepszej sytuacji niż kredytobiorcy frankowi.
Związek Banków Polskich skierował wczoraj do banków propozycję działań, które mają pomóc zadłużonym we frankach. Chodzi m.in. o stosowanie ujemnego LIBOR-u dla oprocentowania rat kredytów, zawieszenie raty, zmniejszenie spreadu walutowego, a także możliwość przewalutowania kredytu z franka na złote po średnim kursie NBP.
Będą płakać, ale spłacać
- Propozycje Związku Banków Polskich pomogą w rozwiązaniu problemu płynności kredytobiorcy we franku. To nie jest rozwiązanie systemowe, które nagle spowoduje zniknięcie tego problemu lub jego zmniejszenie. Ale jeżeli użyjemy takich narzędzi jak zawieszenie raty, wydłużenie okresu kredytowania czy bardziej rozsądne podejście do restrukturyzacji tych kredytów to mamy szansę, że kredytobiorcy będą kredyt spłacać, czasami płakać i spłacać, ale jednak nie stracą płynności finansowej. To byłoby najgorsze i dla nich, dla banku i w ogóle dla całego systemu - powiedziała Łukasiewicz.
Jej zdaniem bankom absolutnie nie opłaca się "dokręcanie klientom śruby". Windykacja zawsze przynosi mniej [korzyści] niż rynkowa wartość nieruchomości, a kredyt w tej chwili jest wart nawet dwa razy więcej. Do tego zbiega się to z nowymi przepisami o upadłości konsumenckiej. W tej chwili skorzystanie z oddłużenia jest stosunkowo prostsze dla klienta, a w takiej sytuacji bank już otrzyma zdecydowanie mniej niż mógłby przed wprowadzeniem tych nowych przepisów - tłumaczyła.
- Z perspektywy banków, dopóki klient spłaca tyle, ile jest w stanie, ale regularnie, to jest szansa na to, że można harmonogram na najbliższe lata ułożyć, tzn. chwilowo skorzystać z tzw. wakacji kredytowych i wydłużyć maksymalnie okres kredytowania. Zawsze jest to bardziej opłacalne, niż wtedy, gdy bank żąda od klienta dodatkowego zabezpieczenia, którego ten często nie ma - dodała.
Bilans budżetu
Łukasiewicz rekomenduje "frankowiczom" zrobienie bilansu domowego budżetu i doradza, co mogą zrobić, by zmniejszyć obciążenia w spłacie kredytu. - Obliczyłabym, ile w tej chwili wynosi moja rata i ile wynosiłaby po uwzględnieniu ujemnego LIBOR-u oraz ile mi brakuje - zaznaczyła. - Możemy rozłożyć kredyt na dłuższy okres. Ale pamiętajmy, że kredyt na 30 lat nie oznacza, że musimy spłacać go przez tyle lat. Jeżeli płacimy bankowi co miesiąc więcej, to spłacimy ten kredyt wcześniej. Ale jeżeli brakuje nam pieniędzy w budżecie, to wtedy bank wyciąga rękę po mniejszą kwotę, więc nie zaburza to naszej gospodarki finansowej i nie stawia nas pod ścianą - podkreśliła analityczka Expandera.
Łukasiewicz podkreśliła, że byłaby ostrożna co do propozycji bezprowizyjnego przewalutowania kredytu po kursie NBP. - Wówczas klamka zapadnie. Niezależnie od tego, co stanie się w horyzoncie następnych 20 czy nawet 30 lat różnica kursowa zostaje naliczona i trzeba będzie ją sukcesywnie spłacać. Oznacza to, że zmiany kursu walutowego w przyszłości nie będą miały już wpływu na zmniejszenie zadłużenie kredytobiorcy - tłumaczyła.
Kredyt w euro korzystniejszy
Według Łukasiewicz zadłużeni w euro są obecnie zdecydowanie w lepszej sytuacji niż kredytobiorcy frankowi. - Boom na kredyty w euro pojawił się po 2008 roku, czyli w momencie, gdy zakręcano kurek z kredytami frankowymi i ze względu na trudny dostęp do finansowania alternatywnie zaczęły pojawiać się te w euro. One udzielane były po znacznie korzystniejszym kursie niż kredyty we franku z 2007 i 2008 roku. Poza tym ostatnia decyzja EBC o drukowaniu pieniędzy na gigantyczną skalę może spowodować, że złoty się umocni do euro - argumentowała.
Autor: tol\kwoj / Źródło: TVN24 Biznes i Świat
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Biznes i Świat