Rząd przyjął projekt w sprawie likwidacji Otwartych Funduszy Emerytalnych. Projekt ustawy dopiero trafił do Sejmu, ale już wywołuje emocje i stawia chyba najważniejsze pytanie - co zrobić, by jesień życia była bardziej dostatnia? Materiał z programu "Polska i Świat" w TVN24.
W kwestii emerytur rząd teoretycznie daje nam wszystkim wolny wybór. - Jak znam życie, to absolutna większość osób po prostu machnie na to ręką - powiedziała dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z Uniwersytetu Warszawskiego.
Dwie możliwości
Po likwidacji OFE będą dla nas dwie drogi - pieniądze mogą trafić na Indywidulane Konta Emerytalne, od razu pomniejszone o 15 proc., nazwane opłatą przekształceniową. - Tak naprawdę jest to podatek za to, że środki zostaną przetransferowane z jednego systemu do drugiego systemu - mówił ekspert Instytutu Emerytalnego Oskar Sobolewski.
Pytany o uzasadnienie dla pobierania takiej opłaty, odparł: "brak środków w budżecie".
Druga droga, jaką mamy likwidując OFE, to transfer pieniędzy bezpośrednio do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. - Wtedy nie ma tej opłaty przekształceniowej, ale w momencie, kiedy będziemy rozpoczynać wybieranie naszych pieniędzy w postaci emerytury będziemy płacić podatki - zauważyła Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek.
Różnić jest więcej, ale najważniejsze jest to, że z założenia rząd wybiera za nas opcję numer jeden. Jeżeli chcemy, by pieniądze trafiły do ZUS-u, musimy złożyć odpowiednią deklarację.
- Rząd robi wszystko, aby otrzymać te środki, by dać nam prywatność, w rozumieniu prywatności IKE. Natomiast nie daje nam żadnej gwarancji, mimo takich słownych zapowiedzi, że w przyszłości nie przyjdzie kolejny rząd, który powie: "okej, ale teraz opodatkujemy sobie te środki na wyjściu" i zabierze nam 15, 30 procent - powiedział Sobolewski.
W tle tej operacji są gigantyczne pieniądze. W OFE zostało jeszcze ponad 160 mld złotych. Gdyby tylko część osób przeniosła je do IKE, to 15 proc. staje się ogromnym zastrzykiem dla budżetu państwa. - Państwo po prostu potrzebuje środków, żeby sfinansować swoje bieżące potrzeby, uszczuplając tak naprawdę budżety przyszłych emerytów - ocenił Sobolewski.
- Zwłaszcza dzisiaj, w sytuacji pandemii, kiedy rząd szuka dodatkowych środków, ma nadzieję, że jednak większość obywateli nie złoży tych deklaracji i będzie mógł sobie te 15 proc. po prostu przepisać do bieżących wydatków - dodał dr Marcin Kędzierski, ekonomista z Klubu Jagiellońskiego.
Zmiana postawy
Podobnie było osiem lat, tyle że wtedy część pieniędzy z OFE do ZUS przesuwał rząd PO-PSL. Wtedy PiS było w opozycji. - Skok na kasę jest ewidentny - przekonywał Zbigniew Kuźmiuk z PiS. - To nie troska o emerytów kieruje tymi działaniami, ale problemy budżetu - mówiła Beata Szydło.
- Jak widać punkt siedzenia wyznacza punkt widzenia - stwierdziła dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z Uniwersytetu Warszawskiego.
Dziś to PiS rząd i ostatecznie likwiduje OFE, faktycznie często już nieopłacalne. To jednak wciąż pieniądze, które w całości miały iść na emerytury.
Deklaracje o ewentualnym przeniesieniu pieniędzy z OFE do ZUS będzie można składać od czerwca do sierpnia.
Źródło: "Polska i Świat" TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock