Na zakup nieruchomości z pomocą kredytu potrzeba dziś znacznie więcej gotówki niż przed rokiem. I to mimo tego, że wzrosty cen mieszkań wyhamowują - twierdzi główny analityk HRE Investments Bartosz Turek. Ekspert podkreśla, że obecnie banki podniosły wymagania odnośnie wkładu własnego. Na większe wynagrodzenia liczą też ekipy wykończeniowe.
- Ponad 90 tysięcy złotych – nawet tyle gotówki potrzebujemy, aby kupić na kredyt i wykończyć dziś kawalerkę od dewelopera. To o ponad 50 proc. więcej niż przed rokiem. Winny jest przede wszystkim wzrost wymagań odnośnie wkładu własnego, czyli tej części ceny mieszkania, którą musimy pokryć z własnej kieszeni, aby bank dał nam kredyt. Wymagania te wzrosły z powszechnie stosowanych jeszcze kilka miesięcy temu 10 proc. ceny mieszkania do 20 proc. obecnie - zauważa Turek.
Jak dodaje, szczególnie dotknęło to osób młodych, które częściej pracują na umowach śmieciowych, a banki obecnie tych źródeł dochodów co do zasady nie akceptują.
"Wciąż trzeba płacić wyraźnie więcej"
Zdaniem głównego analityka HRE Investments, epidemia doprowadziła do wyhamowania wzrostów cen nieruchomości, które wcześniej drożały bardzo szybko.
- W efekcie za własne cztery kąty wciąż trzeba płacić wyraźnie więcej niż przed rokiem. Najnowsze dane NBP (za 2 kwartał br.) sugerują, że w siedmiu największych miastach za używane lokum trzeba płacić o ponad 10 proc. więcej niż rok wcześniej. W przypadku mieszkań nowych ceny są dziś wyższe o niecałe 7 proc. W naszym przykładzie 30-metrowe lokum od dewelopera możemy więc wycenić na 236 tys. zł w drugim kwartale ubiegłego roku i na 251 tysięcy w drugim kwartale br. - tłumaczy Turek.
Zaznacza jednocześnie, że ubiegając się o kredyt w 2019 roku wystarczył 10-proc. wkład własny. "W przypadku naszej 30-metrowej kawalerki w dużym mieście oznaczało to konieczność posiadania prawie 24 tys. zł gotówki. Dziś standardem jest wymaganie 20-proc. wkładu własnego, co oznacza, że musimy mieć ponad 50 tysięcy gotówki" - wskazał.
Jak zauważa Turek, ktoś kto chciałby obecnie kupić i wykończyć mieszkanie musi się też przygotować na to, że więcej pieniędzy zostawi w kasach sklepów budowlanych i kieszeniach pracowników ekip remontowych.
- Bazując na wyliczeniach portalu kalkulatory budowlane, można pokusić się bowiem o szacunki, że wykończenie 30-metrowego mieszkania w popularnym standardzie przy wykorzystaniu materiałów z niższej półki i bez uwzględniania ceny mebli kosztować może dziś około 35 tys. złotych. To nawet o kilkanaście procent więcej niż przed rokiem. Wtedy na ten cel należałoby zarezerwować około 30 tysięcy- przekazał.
Więcej wydamy też na notariusza
Ponadto, ze względu na wzrost cen mieszkań trochę więcej wydamy też na usługi notariusza, pośrednika czy prowizję za udzielenie kredytu.
- Przeważnie mamy bowiem tu do czynienia z opłatami zależnymi od ceny nieruchomości. Swoich stawek nie zmieniły tylko sądy. W sumie więc można oszacować, że koszty transakcyjne wzrosły, w rozważanym przypadku kawalerki od dewelopera, z 7,1 tys. zł w 2019 roku do 7,5 tys. zł obecnie - wskazuje główny analityk HRE Investments.
Turek zauważa, że wciąż jest kilka instytucji, które udzielą kredytu osobie mającej 10 proc. lub 15 proc. wkładu własnego. - Te oferty są jednak przeważnie obwarowane dodatkowymi wymaganiami – np. są skierowane do dotychczasowych klientów albo takich osób, które osiągają ponadprzeciętne zarobki albo też można taki dług otrzymać kupując relatywnie tanią nieruchomość - wyjaśnia.
Gdzie jest najtaniej?
Z analiz HRE Investments wynika, że najtaniej za mieszkanie zapłacimy w Zielonej Górze; to miasto wojewódzkie o najniższej cenie nowych mieszkań. Za metr kwadratowy w drugim kwartale br. płacono tam niecałe 4,9 tys. zł. W efekcie, aby na spokojnie kupić i wykończyć kawalerkę od zielonogórskiego dewelopera trzeba mieć w kieszeni mniej niż 69 tys. złotych. Relatywnie niewielkim zasobem gotówki należałoby dysponować także w Kielcach, Białymstoku i Rzeszowie (73-75 tys. zł).
W ocenie HRE Investments zakup nowej kawalerki w Warszawie wymagać będzie znacznie większych nakładów gotówki (ponad 100 tysięcy). Przede wszystkim będą to pieniądze przeznaczone na wkład własny (prawie 60 tys. złotych). Na koszty transakcyjne najlepiej zarezerwować około 8,5 tys. złotych. W przypadku mieszkanie z drugiej ręki, koszty transakcyjne pochłonęłyby 2-3 razy wyższą kwotę ze względu na wyższe opłaty notarialne, konieczność zapłacenia podatku PCC (2 proc. ceny) czy prowizji pośrednika (przeważnie 2-3 proc. ceny).
"Zbliżone do stołecznych – choć niższe – wyniki znajdziemy ponadto w Gdańsku, Krakowie, Wrocławiu i Gdyni. W miastach tych, planując kupić kawalerkę od dewelopera, najlepiej mieć na koncie co najmniej 90-95 tys. złotych. Jeśli mamy mniej, to będziemy musieli sprawniej negocjować i np. poprosić bank o pożyczenie pieniędzy na wykończenie lokum. Pieniądze te oddamy w takim wypadku z biegiem lat z nawiązką" - czytamy.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstok