W drugim kwartale 2018 roku deweloperzy sprzedali o blisko 14 procent mniej mieszkań niż przed rokiem. Zdaniem Bartosza Turka, analityka Open Finance, nie ma co jednak liczyć w najbliższym czasie na dużo tańsze nieruchomości. - Nie mamy do czynienia z jakimś przesileniem, mam wrażenie, że hossa jeszcze trochę potrwa - powiedział gość programu "Biznes dla Ludzi" w TVN24 BiS.
PAP opublikował dane na temat sprzedaży 19 największych firm deweloperskich. Pokazują one znaczące spowolnienie. W drugim kwartale firmy te sprzedały 5912 lokali, czyli o 13,9 procent mniej niż przed rokiem. W całym pierwszym półroczu spadek jest mniejszy i wynosi 4 procent.
Przyczyny spadku
Zdaniem Turka, spadek liczby sprzedanych mieszkań wynika z faktu, że budowy drożeją. Chodzi między innymi o wzrost cen ziemi, a także robocizny. - Deweloperzy są zmuszeni, żeby podwyższać ceny, a jak ceny mieszkań są wyższe, to Polacy kupują mniej mieszkań - wskazał gość Roberta Stanilewicza. Dodając, że "to kolejny etap hossy".
- Na początku w 2013 roku rosła liczba sprzedanych mieszkań, w 2017 roku przyspieszył wzrost cen i teraz prawdopodobnie będziemy mieli do czynienia z rosnącymi cenami, ale liczba sprzedanych mieszkań będzie malała, czyli deweloperzy będą sprzedawali mniej mieszkań, ale na pojedynczym mieszkaniu będą więcej zarabiać - wyjaśniał Turek.
Zdaniem analityka Open Finance na razie nie ma co liczyć na spadek cen nieruchomości. - Jeżeli mielibyśmy powtórzyć scenariusz ze Stanów Zjednoczonych to wzrost cen trwałby jeszcze rok, czy dwa, ale w międzyczasie Rada Polityki Pieniężnej musiałaby gwałtownie podwyższać stopy procentowe, ale jeżeli spojrzymy, na to co mówił na ostatnim posiedzeniu prezes Narodowego Banku Polskiego, to na to się nie zanosi - wskazał ekspert.
Tymczasem zdaniem Jarosława Sadowskiego, głównego analityka Expandera, spadek sprzedaży wynika z mniejszej aktywności inwestorów. Ekspert zwrócił bowiem uwagę, że w tym okresie nadal bardzo szybko rosła wartość udzielanych kredytów hipotecznych.
Według BIK w kwietniu i maju ich wartość wzrosła odpowiednio o 12 procent i 19 procent.
"Wygląda więc na to, że z zakupami zaczęli wstrzymywać się inwestorzy, dla których podwyżki cen mieszkań oznaczają spadek opłacalności tego rodzaju inwestycji. Zakupy kontynuowali natomiast ci, którzy musieli wspomagać się kredytami, czyli przeciętni Polacy, których do zakupów zachęca dobra sytuacja na rynku pracy" - czytamy w analizie Sadowskiego.
Dobra wiadomość dla planujących zakup
Analityk wskazał, że spadek zainteresowania mieszkaniami ze strony inwestorów jest bardzo dobrą informacją dla przeciętnych Polaków, którzy chcą kupić mieszkanie na własny użytek.
Jego zdaniem, takim osobom teraz łatwiej może być wynegocjować atrakcyjną cenę.
"W obliczu powyższych informacji, deweloperom trudniej będzie bowiem straszyć tym, że mają już wielu chętnych, a więc nie ma mowy o obniżce ceny. Mniejszy popyt na rynku pierwotnym może odciągnąć część kupujących z rynku wtórnego. W rezultacie być może łatwiej będzie się targować również przy zakupie mieszkania używanego" - dodał.
Ekspert zastrzegł jednak, że nie należy liczyć na ogromne przeceny.
Jak dodał, deweloperzy coraz więcej płacą podwykonawcom, a także za ceny materiałów budowlanych, dlatego nie mogą więc pozwolić sobie na duże obniżki. W przypadku mieszkań z rynku wtórnego również będzie trudno uzyskać duże upusty.
"Na sprzedających działa bowiem mechanizm psychologiczny, który sprawia, że trudno jest im pogodzić się, że otrzymają znacznie mniejszą kwotę niż to pierwotnie zakładali. Zwykle dopiero po wielu miesiącach oczekiwania akceptują większą obniżkę. Czasami uzyskanie upustu wymaga więc nie tylko dobrych argumentów, ale również cierpliwości" - zaznaczył analityk Expandera.
Autor: mb / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock