Oprócz środków z Funduszu Solidarności - na wsparcie krajów dotkniętych powodzią przeznaczone będzie 10 mld euro z Funduszu Spójności z prefinansowaniem. Kwota, która nam się początkowo należała była bowiem zdecydowanie niższa, a sposób jej wydatkowania nie tak korzystny, jak teraz. Co udało się wynegocjować w UE? Podsumowuje Maciej Sokołowski.
Ursula von der Leyen podczas czwartkowej konferencji prasowej we Wrocławiu zapewniła, że "kraje , które nawiedziła powódź, będą mogły korzystać z 10 mld euro z funduszu spójności". Jak podkreśliła, chodzi o 100-procentowe finansowanie, gdyż "czas jest wyjątkowy i działania muszą być wyjątkowe".
W takich wyjątkowych i nagłych sytuacjach, gdy unijne kraje potrzebują wsparcia z reguły nie mówimy o nowych środkach budżetowych, ale właśnie o przesunięciach w ramach zatwierdzonego, siedmioletniego budżetu Unii.
Obecni na spotkaniu we Wrocławiu szefowie rządów z Polski, Czech, Słowacji i Austrii mówią z satysfakcją o zapowiedziach szefowej Komisji Europejskiej, bo były to deklaracje, które w tym momencie były najbardziej oczekiwane. I nie chodzi tu tylko o samą kwotę 10 miliardów euro.
Ważne wsparcie UE dla Polski
Po pierwsze rządy poszkodowanych państw, w tym Polski liczyły na jasne podkreślenie, że pomoc nie ograniczy się tylko do przewidzianego na wypadek klęsk żywiołowych Funduszu Solidarności, który z zaplanowanym budżetem w wysokości ponad miliarda euro, byłby cennym, ale ze pewnością niewystarczającym wsparciem, by pokryć koszty odbudowy na zalanych terenach.
Po drugie, kolejne słowo klucz, na którym zależało premierom - to elastyczność przy wydawaniu unijnych środków, czyli zapewnienie o możliwość przesuwania pieniędzy, tam, gdzie w tym momencie są najbardziej potrzebne.
Po trzecie szefowa Komisji Europejskiej zapowiedziała, że zmieni się zasada wydawania pieniędzy. Do tej pory środki z Funduszu Solidarności były przyznawane po czasie, gdy już dokonano napraw i odbudowy zniszczonej infrastruktury, wtedy przesłane do Brukseli rachunki po odpowiedniej analizie mogły być opłacone. Teraz to się zmieni - pieniądze mają popłynąć najpierw, by opłacić koszty koniecznych prac, a dopiero potem przyjdzie czas na rozliczanie rachunków.
Wreszcie czwarta zmiana, która ułatwia sięganie po unijne fundusze to zniesienie wkładu własnego, czyli samorządy nie muszą szukać własnych środków na współfinansowanie inwestycji, bo według zapowiedzi szefowej komisji koszty w 100 procentach zostaną pokryte ze środków europejskich.
Wszystkie te zmiany mają przyspieszyć proces odbudowy i zminimalizować biurokratyczne przeszkody w dostępie do funduszy. I właśnie o to w pierwszej kolejności w swojej rezolucji dotyczącej powodzi w Europie apelował też Parlament Europejski, domagając się większych środków, elastycznych zasad i zniesienia wymogu wkładu własnego.
W rozmowach o kolejnych unijnych ramach finansowych przyjedzie czas na pozostałe postulaty, by unijny budżet przewidywał znacznie więcej rezerw na wypadek klęsk żywiołowych, które w Unii przestają być anomalią.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24