Największym i najgroźniejszym z "wytrychów", o których rozmawiali prezes NBP Marek Belka i szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz, jest Bank Gospodarstwa Krajowego. Jest traktowany jako bank komercyjny, ale jest w pełni zależny od rządu - wyjaśnia kulisy afery podsłuchowej szef redakcji biznesowej TVN24 Biznes i Świat Rafał Wojda.
"Macie projekt tej ustawy? - pyta szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz na najnowszym nagraniu opublikowanym przez "Wprost". - No raczej. Wszystko jest, w ministerstwie. Tam są wytrychy... - odpowiada mu szef NBP Marek Belka" - tak brzmi fragment nagrania rozmowy dotyczący BGK opublikowanej przez "Wprost".
Groźny wytrych
- Wyobraźmy sobie hipotetyczną sytuację, że do prezesa BGK dzwoni premier albo minister finansów i mówi, że chce sprzedać obligacje za 20 miliardów złotych. Prezes BGK nie chce tego zrobić, bo nie może działać na szkodę spółki i mu się to nie opłaca, ale w końcu się zgadza. Więc BGK kupuje. I tu do gry wchodzi NBP, który od BGK odkupuje te obligacje za dodrukowane pieniądze. Efekt jest taki, że w budżecie jest dodatkowych 20 miliardów złotych, BKG ma czysty bilans, a NBP bezkarnie dodrukował pieniądze. Wszystko jest czyste i transparentne. Zresztą o takim scenariuszu Belka i Sienkiewicz rozmawiają, wymieniając nawet konkretne banki - tak Rafał Wojda tłumaczył na antenie TVN24 mechanizm niezgodnej z ustawą hipotetycznej pomocy udzielonej przez NBP budżetowi państwa.
Jak jest teraz?
W tej chwili NBP ma możliwość oddziaływania na rynek za pomocą kilku instrumentów. Jednym z nich jest dostosowanie poziomu podstawowych stóp procentowych w ten sposób, aby osiągnąć założony cel inflacyjny.
- NBP może także interweniować słownie, to znaczy prezes Marek Belka lub członkowie RPP mówią, że jest źle lub dobrze, że podniesie stopy bądź nie. Inwestorzy albo mu wierzą, albo nie, i w odniesieniu do tego reagują - powiedział Wojda. NBP może również operować na rynku walutowym, czyli kupować lub sprzedawać walutę po to, by wpływać na kurs złotego. Bank centralny może również przeprowadzać operację na rynku otwartym. - NBP emituje obligacje, które kupują banki komercyjne. Banki mogą później te obligacje sprzedać z powrotem do NBP. To działanie ma służyć dostarczaniu płynności na rynek bankowy, albo jej ograniczeniu. Jeżeli banki mają za dużo gotówki, czyli zbyt wysoką płynność, to kupują wówczas obligacje NBP. Natomiast jeżeli banki mają za mało pieniędzy, wtedy sprzedają obligacje do NBP - powiedział szef redakcji biznesowej TVN24 Biznes i Świat. Ministerstwo Finansów również emituje swoje obligacje, m.in po to, żeby finansować deficyt. - NBP nie może kupować tych obligacji. One trafiają do banków komercyjnych, które na tym zarabiają - podkreślił
Jak ma być teraz?
Według poprawek do ustawy o NBP przyjętych we wtorek przez rząd, gdy sytuacja na rynkach finansowych będzie zła, NBP będzie mógł drukować pieniądze po to, żeby móc kupować obligacje od banków komercyjnych. Ma to służyć obniżeniu rentowności polskich obligacji oraz temu, żeby banki nie upadły i dalej mogły udzielać kredytów. - Z takich instrumentów korzystał Amerykański Bank Centralny i Europejski Bank Centralny w przypadku Grecji i Irlandii. Samo rozwiązanie okazało się skuteczne, ale trzeba pamiętać też o wiarygodności, a przede wszystkim różnicy w wielkości i skali możliwości tych banków - zaznaczył Wojda.
Autor: ToL/Klim//zp / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24