Dlaczego młody wiceminister skarbu musiał podać się do dymisji? - pyta wtorkowa prasa. Bo, jak mówi się nieoficjalnie, irytował wszystkich - od związkowców, przez opozycję, aż po premiera - swoją arogancją i brakiem fachowości.
Zadowolenia z wtorkowej decyzji premiera o przyjęciu decyzji Dąbrowskiego nie kryje opozycja i związkowcy z branż, którymi wiceminister się zajmował.
Dąbrowski miał przeciw sobie związkowców z KGHM, którzy nie mogli mu darować pomysłu przeznaczenia części zysku miedziowego koncernu na zakup akcji PLL LOT. Związkowcy z LOT mieli mu za złe forsowanie na szefa tej spółki Tomasza Dembskiego, anglistę i prawnika (obecnie Dembski zasiada w fotelu prezesa Bumaru). Nie wyrobił sobie też najlepszej opinii w zbrojeniówce. Szybko zraził do siebie firmy za próby ręcznego sterowania sprawami kadrowymi, wtrącał się też do decyzji biznesowych - nierzadko zresztą w sprawach drugorzędnych dla interesu państwa.
- Arbitralne ingerencje w przedsiębiorstwach nie były poparte kompetencjami. Minister, mimo pozorów aktywności, nie przejawiał chęci poszerzenia swej wiedzy dotyczącej branży obronnej - mówi prezes jednej z dużych firm obronnych.
- Bardzo się cieszę z decyzji premiera, lepiej późno niż wcale - ocenia poseł Aleksander Grad (PO), szef sejmowej komisji skarbu. - Nasze doświadczenia z Dąbrowskim były jak najgorsze. Niekompetencję maskował butą i arogancją. To dobrze, że premier wreszcie zareagował na jego ostre rozpychanie się w spółkach - dodaje.
Opozycja i związkowcy od wielu miesięcy zarzucali Dąbrowskiemu kolesiostwo i mnożenie konfliktów w spółkach skarbu państwa.
- Biorąc pod uwagę całą furę arogancji ogarniającą tego młodego człowieka i jego poczucie wyższości wobec innych, decyzję premiera należy uznać za właściwą - nie kryje zadowolenia Stefan Malczewski, szef "Solidarności" w LOT.
Źródło: Gazeta Wyborcza, Rzeczpospolita