- Niech premier policzy, ile miejsc pracy jest u tych bogaczy, których atakuje. Mają oni dużo lepiej niż inni, ale w przeciwieństwie do państwa angażują swoje majątki i kreują rozwój - mówi w wywiadzie dla "The Wall Street Journal Polska" Jan Wejchert.
Prezes Grupy ITI nie ukrywa zniesmaczenia faktem, że w kampanii wyborczej Prawo i Sprawiedliwość postawiło na wynajdowanie "haków" przedsiębiorców. W związku z tym widzi znaczne pogorszenie nastrojów w swoim środowisku.
- Uważam, ze trzeba przeżyć ten bałagan. Nie można się poddawać grupie oszołomów i nieudaczników, którzy do niczego w życiu nie doszli, a jedyne co osiągnęli, to skłócenie społeczeństwa i marnotrawienie dobrej koniunktury - mówi Jan Wejchert. Dodaje, że wielu biznesmenów, podobnie jak Jan Kulczyk, myśli o przeniesieniu działalności z kraju na arenę międzynarodową, gdzie mogą działać bez tracenia czasu na walkę z bezpodstawnymi zarzutami. Zastrzega jednak, ze sam nie zamierza "emigrować".
Krytyka krytykujacych
- Jestem osobą niezwykle pragmatyczną i dla mnie liczą się tylko rzeczy zrobione - mówi Jan Wejchert. Jego zdaniem obecna ekipa rządząca zmarnowała na dyskusje i kłótnie 80 proc. czasu z danych im dwóch lat. Za szczególnie dotkliwe uważa zaniedbanie wielu reform gospodarczych: reformy finansów publicznych, zostawienia w połowie "Pakietu Kluski", czy nieuporządkowanie systemu podatkowego. Te trudne, ale niezwykle istotne sprawy są głównym powodem niezadwolenia społeczeństwa z tego ile mają w portfelu.
- Z pustego się nie naleje. Tylko wzrost gospodarczy u jego stymulowanie pomagają w tworzeniu miejsc pracy i podwyższaniu płac - mówi szef ITI.
Ostatni sprawiedliwy?
Jego nazwisko nie pojawiło się do tej pory w doniesieniach o "ciemnych interesach" podejrzanych tuzów. - Może zostałem na deser - żartuje Wejchert. Dodaje, że nie zdziwiłyby go gdyby dowiedział się o jakichś rewelacjach ze swojej przeszłości.
Źródło: "The Wall Street Journal Polska"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24