Turyści odwołują wycieczki po powodzi. "Boją się braku zasięgu"

Turyści w Kuźnicach w Zakopanem
Premier Donald Tusk apeluje do turystów
Źródło: TVN24
Odwołania wycieczek oraz pobytów w wielu dolnośląskich miejscowościach to skutek powodzi, z którym mierzą się obecnie przedsiębiorcy z branży turystycznej - przekazał Jakub Feiga, szef Dolnośląskiej Organizacji Turystycznej. Najtrudniejsza sytuacja jest w gminach spustoszonych przez wielką wodę, ale turyści w panice rezygnują z pobytów także w innych miejscowościach na południu kraju.

Dyrektor Dolnośląskiej Organizacji Turystycznej (DOT) w rozmowie z PAP wskazał na dwa oblicza popowodziowych problemów branży turystycznej na Dolnym Śląsku. Pierwszy dotyczy przedsiębiorców i atrakcji turystycznych w pięciu ze 169 dolnośląskich gmin. To przede wszystkim wschodnia cześć powiatu kłodzkiego - Kłodzko, Lądek-Zdrój, Stronie Śląskie czy Bystrzyca Kłodzka.

- To region bardzo rozwinięty turystyczne. W tych pięciu gminach problemy mają wszyscy przedsiębiorcy z branży turystycznej. Ale nie chodzi tylko o miejscowości zniszczone przez powódź, ale również takie, w których nie było wielkiej wody, ale trudno tam dojechać, ponieważ drogi są podniszczone, na przykład takie głosy płyną od przedsiębiorców z miejscowości Bolesławów koło Stronia – powiedział Feiga. Dodał, że ci przedsiębiorcy obawiają się, że nie otrzymają pomocy, bo ich pensjonaty nie ucierpiały, ale nie mają gości, bo nie można do nich dojechać.

Rzeka Nysa Kłodzka zalała Kłodzko, 15 września 2024 r.
Rzeka Nysa Kłodzka zalała Kłodzko, 15 września 2024 r.
Źródło: Maciej Kulczyński/PAP

W najgorszej sytuacji są oczywiście właściciele agroturystyk czy pensjonatów położonych w dolinach rzek, które w ubiegłym tygodniu wystąpiły z koryt, na przykład Morawka, Biała Lądecka czy Nyska Kłodzka.

Rzeka Nysa Kłodzka w miejscowości Otmuchów
Rzeka Nysa Kłodzka w miejscowości Otmuchów
Źródło: Shutterstock

Turyści boją się braku zasięgu

Jeszcze inny problem mają gminy, które nie zostały dotknięte powodzią i do których jest dobry dojazd, a jednak turyści rezygnują z zaplanowanych tam pobytów. - Rezygnują, bo boją się skutków powodzi, braku zasięgu GSM czy braku wody, ale tam wszystko działało i działa normalnie - mówił dyrektor DOT.

Skalę problemu popowodziowego dolnośląskiej branży turystycznej obrazuje sprzedaż biletów w Parku Narodowym Gór Stołowych. Żaden ze szlaków nie został tam zniszczony przez powódź, wszystkie są czynne. Bez problemu można tam również dojechać.

- W dziesięć dni od powodzi na Błędne Skały sprzedano 1030 biletów, a w analogiczny okresie ubiegłego roku - ponad 9,3 tys. To są realne straty, turyści nie przyjechali, nie nocują tu i nie korzystają z gastronomi - wskazał dyrektor.

Szef DOT zauważył, że nieco lepiej jest na Ziemi Wałbrzyskiej i w Karkonoszach. - Tam turyści indywidualni powoli zaczynają wracać, natomiast w panice odwołano wiele wycieczek szkolnych, w tym na przykład do Świdnicy – powiedział Feiga.

Przeczytaj również: "Naszych biznesów nie zabiła powódź, zabiją je odwołane rezerwacje"

Zalana restauracja Nota Bene w Kłodzku
Zalana restauracja Nota Bene w Kłodzku
Źródło: TVN24

Duże straty w branży turystycznej

W Karkonoszach odwołano wiele wycieczek zorganizowanych, m.in. zielone szkoły. - Mamy przykład jednego z tamtejszych hoteli, gdzie jest 100 pokoi. W ciągu pięciu dni odwołano tam rezerwacje na łączną kwotę ponad 100 tys. zł – podał.

Inny przykład to pałac pod Wrocławiem, gdzie organizowane są duże imprezy dla firm. W ciągu pięciu dni odwołano tam imprezy o wartości 500 tys. zł – podał dyrektor. Wymienił też sztolnie w Walimiu, gdzie nie było powodzi, a mimo to odwołano tam rezerwacje biletów wstępu warte 30 tys. zł.

- Najbardziej boimy się tego, że teraz na przykład w szkołach podejmowane są decyzje o wycieczkach, obozach, feriach, i że wszyscy będą omijać w tych planach Dolny Śląsk. To mogą być duże, długoterminowe straty – ocenił Feiga.

Zobacz także: