- Dolny Śląsk czeka fala odwołanych rezerwacji - mówi Małgorzata Szumska, właścicielka pensjonatu w Złotym Stoku. W sezonie do tamtejszej Kopalni Złota dziennie przyjeżdża 60 autokarów z turystami. - W tym tygodniu był jeden, a i tak witaliśmy go ze łzami w oczach - opowiada. I wraz z innymi osobami z branży turystycznej apeluje o planowanie odwiedzin na terenach doświadczonych przez powódź.
Złoty Stok to malownicza górska miejscowość na granicy z Czechami. Żyje przede wszystkim z turystyki - tu znajduje się m.in. popularna Kopalnia Złota. Tegoroczna powódź dotarła też tu, ale doświadczyła miasteczko w mniejszym stopniu niż sąsiednie miejscowości - Kłodzko czy Lądek Zdrój.
Ale mimo niewielkich strat związanych z podtopieniami, konsekwencje powodzi dotykają tamtejszych przedsiębiorców.
"Uwaga, przez Dolny Śląsk niedługo przejdzie kolejna fala. To będzie fala odwołanych rezerwacji i nieprzyjeżdżających turystów" - mówi w krótkim nagraniu Małgorzata Szumska.
To właścicielka pensjonatu Złoty Jar i restauracji Stara Kruszarnia. Cała jej rodzina związana jest z branżą turystyczną w regionie. "Wiele miejsc na Dolnym Śląsku jest bezpiecznych, restauracje i hotele czekają na swoich gości. Jeżeli chcesz pomóc odbudować Dolny Śląsk po powodzi - przyjedź do nas" - apeluje Szumska.
"Chciałam przyjechać, ale będzie smutno"
- Ludzie w panice odwołują rezerwacje - mówi nam Szumska. Wrzesień to końcówka okresu wakacyjnego, pracy zawsze jest dużo. Teraz popularne turystyczne punkty świecą pustkami - W sezonie codziennie przyjeżdża do nas 60 autokarów z wycieczkami. W tym tygodniu był jeden, a i tak witaliśmy go ze łzami w oczach. - podkreśla.
Co zrobić, jeśli już mamy rezerwację i nie wiemy czego się spodziewać? Szumska radzi po prostu zadzwonić i zapytać u źródła: czy miejsce jest bezpieczne, czy da się dojechać.
Szumska rozumie, że część osób nie wie, jak się zachować. - W październiku miała do nas przyjechać grupa. Pani zadzwoniła, żeby odwołać pobyt, powiedziała: "Chcemy się pobawić, a u was będzie tak smutno". Przekonałam ją, że smutno będzie dopiero, gdy nikt nie przyjedzie - mówi.
Tę rezerwację udało się zachować. Ale sporo innych już nie. - Naszych biznesów nie zabiła powódź, zabiją je odwołane rezerwacje. Większość z nas jest teraz przed martwym sezonem, a mamy olbrzymie koszty. Rezerwacje, zaliczki, przyjazdy nawet na krótko, to wszystko może nam teraz pomóc - tłumaczy Szumska. Dodaje, ze zatrudnia 140 osób.
A jeśli miejsce obecnie nie może przyjąć turystów pozostają np. vouchery. Podobne - do wykorzystania "do końca świata" - w Złotym Stoku wystawali w trakcie pandemii, gdy nie wiadomo było, kiedy otworzą się hotele i restauracje.
Dary? Jest klęska urodzaju
Podobne apele płyną też z innych miejsc. "Wiemy, że to nie jest najlepszy czas na myślenie o urlopie. Pamiętaj jednak, że regiony dotknięte powodzią tym bardziej będą potrzebowały Twojego wsparcia i ruchu turystycznego. Jeśli tylko możesz, nie odwołuj swojej rezerwacji, przełóż ją na inny termin" - pisze jeden z portali oferujących miejsca noclegowe na wynajem. "Zapytaliśmy Gospodarzy miejsc noclegowych z terenów, które dotknęła powódź, czego teraz potrzebują? Odpowiedź brzmiała: Gości" - czytamy.
Potwierdza to Małgorzata Szumska. Jak mówi, wiele osób chce pomóc. Tylko do końca nie wie jak.
- Jest klęska urodzaju. Ludzie przyjeżdżają z darami, nie wiedząc do końca, co będzie potrzebne. Jednego dnia była to butelkowana woda, drugiego suchy prowiant, trzeciego łopaty do usuwania zanieczyszczeń - mówi. Dlatego apeluje o wspieranie sprawdzonych, zweryfikowanych zbiórek. To bezpieczniejszy sposób, niż kupowanie rzeczy na własną rękę.
"Tragedia nawiedziła Ziemię Kłodzką. Ale nie całą" - mówi Mateusz Jellin, burmistrz Polanicy Zdroju. - "Polanica, Duszniki, Kudowa, Lewin i Szczytna to miejscowości, które nie zostały dotknięte tą katastrofalną powodzią. My tutaj normalnie mieszkamy i czekamy na was, na turystów. Wszystko normalnie funkcjonuje tak jak funkcjonować powinno. Drogi są przejezdne, woda czysta, restauracje i hotele czekają na was" - kończy. Wtórują mu m.in. lokalni restauratorzy, hotelarze.
Jak tłumaczy Małgorzata Szumska, można wspierać nawet zalane miejscowości. - Kłodzko jest zalane do połowy, ale część miejsc działa. Wczoraj pojechałam do kosmetyczki, która bardzo się ucieszyła, że ktoś umówił wizytę. Otwarta jest lokalna galeria handlowa. Żeby się podnieść, ludzie muszą zarabiać - mówi.
Do rozmowy włącza się Elżbieta Szumska, mama Małgorzaty, właścicielka Kopalni Złota: - Pamiętam, jak to wyglądało w 1997 r. Po powodzi krążyły plotki, że panuje u nas epidemia i ludzie długo bali się przyjeżdżać. Nie możemy pozwolić, żeby tym razem też tak się skończyło - opowiada.
- Działa internet, można sprawdzić, zadzwonić. Nie ufajmy plotkom i nie poddawajmy się panice - dodaje Małgorzata.
"Mimo ogłoszonego stanu klęski żywiołowej, znaczna część powiatu Kłodzkiego nie została niemal dotknięta przez powódź i można po niej podróżować" - informują właściciele noclegów Taszówka w Taszowie.
- Branża turystyczna Dolnego Śląska, która ucierpiała z powodu powodzi, potrzebuje ogromnego wsparcia. Naszego wsparcia - komentuje Magdalena Piasecka, wiceprezeska Dolnośląskiej Organizacji Turystycznej, która prowadzi aktualizowaną listę dostępności tamtejszych atrakcji turystycznych.
- To właśnie turystyka stanowi fundament gospodarczy zalanych terenów. Lądek Zdrój, Stronie Śląskie, Bystrzyca i wiele innych to główne atrakcje tej części regionu. Nie skreślajmy tych terenów z naszych urlopowych planów - podkreśla.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Złoty Jar/Archiwum prywatne