Problemy kredytowe Amerykanów odbijają się echem na całym świecie, w tym także nad Wisłą. Prasa alarmuje: trzęsienie ziemi, początek bessy, czarny czwartek. - Spadki są i będą, ale to normalna kolej rzeczy. Prawdziwy krach nie nadejdzie - uspokajają eksperci.
W czwartek nastąpiła kulminacja strachu. - Wszyscy chcieli się pozbyć akcji. Niemiecki indeks DAX stracił wczoraj 2,4 proc., francuski CAC - 2,9 proc., brytyjski FTSE - 4,1 proc., czeski PX 5,5 proc., a indeks giełdy tureckiej i południowokoreańskiej stracił prawie 7 proc. Indeksy japońskie i chińskie spadły odpowiednio o 3,29 i 1,99 proc. Najgorzej było na giełdach krajów rozwijających się - w Azji i Ameryce Południowej.
Warszawski indeks WIG spadł o 6,1 proc. i był najniższy od siedmiu lat. W pewnym momencie było to nawet 11 proc. ale przed zamknięciem inwestorom udało się go trochę podnieść. W sumie jednak w jeden dzień inwestorzy stracili 35 mld złotych, a akcje niektórych spółek spadły o 25 proc.
Przyczyny paniki inwestorów są łatwe do zdiagnozowania. Dwie największe amerykańskie firmy udzielające kredytów hipotecznych podwyższonego ryzyka ogłosiły w ciągu ostatnich miesięcy upadłość. Zrobiło to także kilka mniejszych, a te które się na rynku trzymają, muszą uważać na płynność finansową. Zamiast udzielać kredytów muszą przeznaczać środki na działalność bieżącą, ponieważ wielu ich klientów zadłużyło się ponad swoje możliwości i nie są w stanie spłacać rat. Podnoszone przez Fed stopy procentowe dodatkowo podrażały kredyty.
Jeżeli kilka instytucji finansowych staje się niewypłacalnych, banki, które pożyczały im pieniądze, tracą. Zaczynają obawiać się pożyczania pieniędzy i ograniczają akcję kredytową. Cierpią na tym konsumenci, którzy nie chcą akcji spółek, które nie inwestują. Zaczyna się nakręcać spirala masowej wyprzedaży. Dlatego w ostatnim tygodniu Europejski Bank Centralny, Fed i Bank Japonii wpompowały w rynek 350 mld dol., pożyczając je komercyjnym instytucjom finansowym. To jest największa akcja ratunkowa od ataku terrorystycznego z 11 września 2001 roku.
W Polsce akcje taniały już od miesiąca, w ciągu którego z warszawskiego parkietu wyparowało 100 mld zł. Sytuacja dotyka większości społeczeństwa. Włosy rwie z głowy prawie 300 tys. inwestorów samodzielnie kupujących i sprzedających akcje, blisko 13 mln przyszłych emerytów, których pieniędzmi zarządzają fundusze emerytalne oraz trzy mln Polaków oszczędzających w funduszach inwestycyjnych. A w Polsce sytuacja giełdy zależy w dużym stopniu od klientów funduszy, w których Polacy trzymają ok. 140 mld zł. To one w ostatnich latach wyniosły główne indeksy o kilkaset procent w górę, zachęcając do inwestowania z nadzieją na szybki zarobek. To podkręcało ceny akcji ponad ich rzeczywistą wartość.
Zdania ekonomistów są podzielone, co do kierunku, w którym sytuacja będzie się rozwijała, chociaż większość z nich uspokaja, że obecna sytuacja to korekta, która uporządkuje rynek. Straty są, ale to są koszty wcześniejszych ogromnych zysków. Nie ma też większych obaw o to, żeby sytuacja w USA wpłynęła znacząco na polski rynek. Sytuacja na rynku pracy jest dobra, wiec Amerykanie spłacą w końcu swoje zobowiązania. Poza tym ogólna sytuacja polskiej gospodarki jest realnie dość dobra, podobnie jak kondycja samych spółek. Zresztą kiedyś akcje będą tak tanie, że inwestorzy zaczną je kupować i znów ich kurs zacznie rosnąć. A to juz widać.
- Nie miałem wczoraj telefonów od ludzi, którzy chcieliby się wycofać z funduszy. Wręcz przeciwnie. Wiele osób jest zainteresowanych, czy można już kupować akcje po korzystnej cenie - mówi anonimowo "Rzeczpospolitej" doradca w jednym z funduszy.
Poza tym nie wszyscy sprzedają.
- Teraz jest dobry okres do zastanowienia się nad rozłożeniem aktywów pomiędzy różne rynki i sektory niereprezentowane na warszawskiej giełdzie - mówi Piotr Zakrzewski z New World Alternative Investments. - Perspektywiczne mogą się okazać inwestycje związane z energią, bo oczekuję, że ten sektor będzie w mniejszym zakresie narażony na długotrwałe korekty.
Ale zarządzający funduszami inwestycyjnymi przypominają, że akcje wciąż są atrakcyjną formą inwestycji, zwłaszcza na kilka lat. - Długoterminowo trzeba wierzyć w fundamenty gospodarki - mówi Sebastian Buczek.
Źródło: tvn24