Ustawa o racjonalizacji zatrudnienia w administracji nie może wejść w życie - orzekł Trybunał Konstytucyjny. Sędziowie uznali, że jeden z zaskarżonych przez prezydenta przepisów przygotowanej przez rząd ustawy jest niezgodny z ustawą zasadniczą. Ustawa przewidywała zwolnienie 10 procent urzędników w państwowych jednostkach budżetowych. Rząd zapowiada, że nie zamierza próbować już wprowadzać podobnych rozwiązań.
To pierwsza i jak dotąd jedyna ustawa, którą prezydent Bronisław Komorowski skierował do Trybunału Konstytucyjnego. Zarzucił jej m.in. naruszanie zasady ochrony praw nabytych przez pracowników, dopuszczenie do arbitralnego zwalniania urzędników korpusu służby cywilnej oraz dowolność uznawania przez premiera, który urząd podlega ustawie, a który nie. Ustawa miała wejść w życie w lutym.
W maju Trybunał w pełnym składzie badał ustawę przez dwa dni i odroczył wydanie wyroku. Teraz wyrok zapadł: jeden z przepisów jest niezgodny z ustawą zasadniczą. Ale ponieważ jest on nierozerwalnie związany z całością ustawy, więc cały akt prawny nie może wejść w życie.
Jeden punkt i kalendarz unieważniają ustawę
Trybunał ograniczył się do zbadania ustawy w odniesieniu do mianowanych urzędników służby cywilnej i stwierdził, że proponowane rozwiązania są sprzeczne z konstytucją. Stwierdził też, że niekonstytucyjny zapis jest nierozerwalnie związany z treścią całej ustawy, wobec czego nie może ona wejść w życie. Inne kwestie podnoszone we wniosku prezydenta umorzono.
Zdanie odrębne zgłosiła sędzia Teresa Liszcz. W jej opinii Trybunał zamiast umarzać część zaskarżenia powinien się do niej merytorycznie odnieść, bo jej zdaniem też jest niezgodna z konstytucją. W jej opinii ustawa w ogóle nie była potrzebna, bo są inne metody szukania oszczędności w administracji.
Trybunał wskazał też, że ustawa w obecnej chwili jest już niewykonalna. Zapisano w niej bowiem, że zacznie obowiązywać 1 lutego br. i ustalono sztywne daty wdrażania kolejnych etapów. Wykonanie ustawy jest więc niemożliwe, podobnie jak i usunięcie zawartych w niej wad bez ingerencji ustawodawcy - ocenił TK.
Za dużo dowolności
- W ustawie nastąpiło kwalifikowane naruszenie wzorców konstytucyjnych, miała wprowadzić dolegliwy mechanizm zwalniania urzędników w oparciu o pozaustawowe kryteria, które nie uwzględniają wyjątkowego statusu służby cywilnej - uzasadniał wyrok sędzia sprawozdawca Marek Zubik.
- Urzędnicy służby cywilnej to nie grupa osób, ale zasób kadrowy państwa o specjalnym statusie, troszczący się o dobro wspólne; to także funkcjonariusze dbający o sprawne działania państwa - wskazywał sędzia Zubik.
Sędziowie wskazali, że stan finansów publicznych może uzasadniać zmianę warunków pracy, ale nie można w nie dowolnie ingerować. Wytknęli też ustawie, że nie określa celu racjonalizacji i nie zawiera precyzyjnych wytycznych całego procesu.
TK ocenił też, że zapisy dają nadmierną swobodę kierownikom jednostek administracji, którzy - w myśl ustawy - mieli opracować kryteria racjonalizacji zatrudnienia. Zdaniem sędziów, może to prowadzić do arbitralnego doboru osób do zwolnienia.
Trzeba wyważyć finanse i sprawność państwa
- TK stanął przed dylematem oceny wagi dwóch wartości: sytuacji budżetu państwa i zapewnienia sprawności działania administracji i tylko to ważył z punktu widzenia poluzowania ochrony pracowników - tłumaczył na konferencji prasowej po ogłoszeniu wyroku sędzia Zubik.
- Nawet tak istotny element nie może naruszyć tego, czemu Konstytucja nakazuje być trzonem korpusu urzędniczego państwa. Trybunał powiedział, że skoro ustawodawca sam nie jest w stanie się zdecydować, co jest problemem w państwie: za dużo urzędników czy ich zła alokacja, i zostawia jeszcze kryteria poza ustawą, spychając je na kierowników, to to jest zbyt daleko idące poluzowanie, w żaden sposób nie zbilansowane - wyjaśniał sędzia Zubik.
Z kolei prezes TK Andrzej Rzepliński przypomniał o prawie obywateli do sprawnej administracji jako wartości, która - jak mówił - może nie jest wprost zapisana w konstytucji, ale z niej wynika. - Obywatel ma prawo oczekiwać, że każdy urzędnik będzie fachowy, bezstronny i apolityczny - mówił Rzepliński.
Rząd administrację ograniczy inaczej
Już po ogłoszeniu wyroku szef doradców premiera Michał Boni zapowiedział, że rząd nie zamierza stworzyć nowej jej wersji. Dodał też, że rząd będzie szukał oszczędności dostępnymi obecnie środkami.
Ustawa przewidywała 10-proc. zmniejszenie zatrudnienia w administracji publicznej w stosunku do stanu zatrudnienia pod koniec drugiego kwartału 2010 r. Zatrudnienie na zmniejszonym poziomie ma obowiązywać do końca grudnia 2013 r. Z jej działania wyłączono m.in. policję, straż pożarną i graniczną oraz prokuraturę.
W czasie majowej rozprawy, uzasadniając w imieniu prezydenta wniosek radca Aleksander Proksa podkreślał, że prezydent nie jest przeciwny racjonalizacji zatrudnienia w administracji publicznej, bo ta potrzeba jest powszechnie uznawana, nie kwestionuje również wyliczeń skutków finansowych przedstawionych przez rząd.
Proksa wskazywał, że problemem do rozstrzygnięcia jest natomiast to, czy stan finansów publicznych może wpływać na stabilność stosunków pracy w administracji i czy metody redukcji zatrudnienia w rozpatrywanej ustawie spełniają konstytucyjne standardy. Pytał też, czy możliwe jest ustalenie minimalnych standardów przy redukcji zatrudnienia z przyczyn natury finansowej.
"Państwo w nadzwyczajnej sytuacji"
Przedstawiciele Sejmu i rządu podnosili z kolei, że w ustawie chodzi o ochronę dóbr konstytucyjnych, takich jak stabilność finansów publicznych i budżet państwa, i ta ochrona w nadzwyczajnej sytuacji, z jaką państwo ma obecnie do czynienia, może prowadzić do ograniczenia ochrony urzędników mianowanych.
Występujący w imieniu zaproszonego na rozprawę premiera minister Michał Boni argumentował, że w sytuacji zagrożenia długiem publicznym i deficytem finansów konieczne jest wprowadzenie zasad pozwalających na oszczędności. Podkreślał, że wdrażanie ustawy pozwoliłoby na uzyskanie przy tej okazji dokładnych danych o strukturze zatrudnienia w administracji w stosunku do jej zadań, bo - jak przyznał - rząd nie ma obecnie na ten temat rzetelnej wiedzy.
W trakcie rozprawy zarówno skarżący, jak i przedstawiciele Sejmu i rządu przyznali, że ustawa, która miała zacząć obowiązywać od lutego br., wprowadzała sztywne terminy wdrażania, więc nawet jeśli Trybunał jej nie uchyli w całości bądź częściowo, to i tak trzeba ją będzie szybko nowelizować.
Źródło: PAP