Prezydent Argentyny Javier Milei toczy ostrą walkę z ponad 200-procentową inflacją. Zgodnie z zapowiedziami zawetował przyjętą przez obie izby Kongresu ustawę zwiększającą emerytury, by w większym stopniu dostosować je do szalejącej inflacji – podały w sobotę miejscowe media. Przeciętna emerytura w Argentynie wynosi obecnie około 385 tysięcy pesos, czyli około 250 euro po kursie czarnorynkowym.
Libertariański prezydent, który wprowadza w życie politykę radykalnych oszczędności i "cięcia piłą łańcuchową" wydatków publicznych, określał zawetowaną przez siebie ustawę jako "nieodpowiedzialność budżetową".
Fatalna sytuacja emerytów w Argentynie
Organizacje reprezentujące emerytów i środowiska lewicowe potępiły decyzję szefa państwa i zapowiedziały na 4 września kolejną falę protestów.
- Prezydent pozwala sobie na wetowanie ustawy o waloryzacji emerytur, żeby wpędzić ich w jeszcze większe ubóstwo – ocenił lider lewicowego ruchu Barrios de Pie, Daniel Menendez, cytowany przez telewizję TN.
Przeciętna emerytura w Argentynie wynosi obecnie około 385 tys. pesos (około 370 euro według zawyżonego kursu oficjalnego; około 250 euro po kursie czarnorynkowym).
Ustawa została przyjęta dużą większością głosów zarówno przez Izbę Deputowanych, jak i przez Senat. Przewiduje zmianę sposobu waloryzacji emerytur, tak by w większym stopniu przystawał do notowanej w kraju ponad 200-procentowej inflacji.
Weto prezydenta może zostać odrzucone większością 2/3 głosów w obu izbach Kongresu. Według argentyńskich mediów nie jest jasne, czy zwolennicy projektu zgromadzą takie poparcie.
Emeryci są jedną z grup społecznych, które najbardziej odczuwają politykę zaciskania pasa, prowadzoną przez Mileia. Pod jego rządami Argentyna wypracowała wprawdzie nadwyżkę budżetową, ale stało się to m.in. kosztem spadku realnych płac i emerytur. Według niektórych szacunków połowa ludności żyje poniżej granicy ubóstwa.
Emeryci protestowali już w środę w centrum Buenos Aires w reakcji na zapowiedź weta. Demonstrację rozgonili wówczas przy użyciu gazu łzawiącego uzbrojeni w pałki i tarcze policjanci.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA